|
47907. | Odnośnie wpisu numer: 47901 No, sekretariat liceum zasługuje najbardziej.
Kiedyś byłam z córką to nie wiedziałam czy to stołówka czy bar. Do tego panie niegrzeczne, opryskliwe jedna przez drugą. Dokumentów nie ma gdzie podpisać, bo siedzi jakaś baba i je ciasto zagryzając kiełbasą. Dodzwonić się też nie można. Tragedia. |
|
| rodzic |
| Iława, Środa 15-10-2025 |
|
47905. | Odnośnie wpisu numer: 47893 Szkoda, że już tylko chyba ja pamiętam...
Żal willi przy ulicy Plażowej na Osiedlu Kormoran w Iławie. Niszczeje okropnie. Kto za to odpowie? Nikt. A jednak ktoś tę decyzję podjął w Ratuszu, ktoś ją zaakceptował, ktoś pieniądze przeznaczył na inny cel.
Pozostaje tylko żal do Burmistrza Kopaczewskiego za to, że tak się stało. Do ówczesnych radnych, że na to pozwolili - bez wyjątku, do wszystkich, którzy głosowali za sprzedażą.
Żal ponownie do Burmistrza, że nie dotrzymał słowa i pieniądze nie poszły na remont młyna i do radnych, że tego nie dopilnowali.
Dokonano zbrodni na dwóch iławskich zabytkach. Jeden zniszczony doszczętnie, odkupiony za solidne pieniądze - młyn. Drugi zniszczony, puszczony w prywatne ręce, z którego pieniądze miały być przeznaczone na remont pierwszego.
Kto dał Wam prawo do zaprzepaszczenia iławskich zabytków? – tych nielicznych, które pozostały. W kolejce czeka jeszcze pałacyk na Kościuszki. Pokażcie, co potraficie.
Dziękuję i za to radna Ewo Jackowska, że zapytała Pani, choć bez wrodzonej dociekliwości, o los pieniędzy ze sprzedaży willi. Niestety uzyskała Pani częściową odpowiedź, bo to, że pieniądze miały być przeznaczone na muzeum w starym młynie, to Burmistrz raczył przemilczeć. |
|
| Szum tataraku |
| Iława, Wtorek 14-10-2025 |
|
47904. | FOTOSYNTEZA ZBIOROWEJ ILUZJI
czyli jak liść medytuje nad losem plastiku
Podobno świat jest darem. Tak przynajmniej mówi się w kręgach tych, którzy jeszcze mają odwagę patrzeć w niebo bez filtra UV. Dar jednak stał się towarem, a troska – sloganem reklamowym. I oto żyjemy w epoce, w której trawa musi mieć certyfikat ekologiczności, a słońce – pozwolenie na emisję promieni.
Bóg, jak dawniej mawiali mądrzy starcy z kamiennych portyków, przebywa w stworzeniach. Daje istnienie żywiołom, rozwój roślinom, czucie zwierzętom, a ludziom – rozum. Ale, jakby rzec mógł Heraklit, „świat jest ogniem wiecznie żywym, zapalającym się i gasnącym miarowo”. Tyle że dziś ogień ten pali się w elektrowniach węglowych, a gasimy go hasztagiem #SaveThePlanet
Roślina, gdyby umiała mówić, pewnie parsknęłaby śmiechem (ekologicznym, oczywiście), patrząc na człowieka, który podlewa ją wodą z plastiku, wierząc, że to gest zbawienia. Zwierzę milczy – może z politowania, może z rezygnacji. A człowiek? Człowiek racjonalizuje: wprowadza Zielony Ład, żeby dalej jeździć SUV-em w imię planety. I jeszcze się uśmiecha – ten uśmiech melancholijny, stoicki, z nutą sarkazmu, jakby wiedział, że teatr już dawno się skończył, a kurtyna zrobiona jest z recyklingowanego absurdu.
W istocie, świat nadal jest darem – tylko teraz zapakowany w biodegradowalny karton. I choć wiemy, że to wszystko trochę szalone, dalej gramy w tę kosmiczną farsę: segregujemy sumienia na frakcje i modlimy się do bożków energii odnawialnej. Może to właśnie jest nasza nowa forma modlitwy – absurdalna, lecz czuła.
Świat płonie, więc zwołujemy konferencję o jego ratowaniu. Na miejscu, rzecz jasna, pojawią się wszyscy wielcy tego świata — każdy w swoim prywatnym odrzutowcu, bo przecież wspólne loty są dla biedoty i ptaków. W końcu nie wypada ratować planety, nie generując przy tym kilku ton dwutlenku węgla na osobę. Jeden z przywódców, w geście najwyższej troski o środowisko, pokonał 100 kilometrów samolotem — bo przecież chodzi o symboliczny gest wzniesienia się ponad problemy. I tak oto, unosząc się w smogu hipokryzji, ludzkość po raz kolejny udowadnia, że najłatwiej jest ratować świat z wysokości biznes klasy.
Może więc nie chodzi o ratowanie świata, lecz o przypomnienie sobie, że nigdy nie był nasz. Świat oddycha bez naszych planów strategicznych i rośnie wbrew tabelkom emisji. My zaś, zapatrzeni w ekrany, pomyliliśmy światło monitora ze słońcem. A jednak — w tym całym absurdzie — pozostaje nadzieja: że pewnego dnia człowiek znów usiądzie pod drzewem nie po to, by je sfotografować, ale by posłuchać, jak milczy. I wtedy, może przez chwilę, zrozumie, że troska nie potrzebuje certyfikatu.
Bo przecież, jak rzekłby stary stoik z ironicznym błyskiem w oku: „Nie rzeczy nas niepokoją, lecz opinie o rzeczach.” A opinia jest dziś zielona, pachnie marketingiem i brzęczy jak pszczoła na baterie. |
|
| Natasza-peegerówka |
| Susz, Wtorek 14-10-2025 |
|
47901. | Odnośnie wpisu numer: 47878 [Dziś 14 października, Święto Nauczyciela].
Ciekawe czy w iławskim liceum żeromka nagrody znowu dostanie dyrekcja, sekretariat i bliscy ich sercom nauczyciele...? |
|
| Koza |
| Iława, Wtorek 14-10-2025 |
|
47900. | Czyli za okres mniej więcej 4 tygodni dostarczania wody niezdanej do picia mieszkańcy Miasta Iława oraz Gminy Iława będą mieli specjalny rabat w rachunkach od spółki miejskiej Iławskie Wodociągi, tak? |
|
| radny skrzydłowy |
| Iława, Poniedziałek 13-10-2025 |
|
47899. | ZNOWU MOŻEMY PIĆ WODĘ Z KRANU!
Sanepid informuje, że od poniedziałku (13-10-2025) woda z iławskich wodociągów jest znowu przydatna do picia bez gotowania:
„Po zakończeniu działań naprawczych nie stwierdzono nieprawidłowych zmian kwestionowanego parametru – liczby mikroorganizmów. Woda może być wykorzystywana bez ograniczeń do celów spożywczych i gospodarczych”.
Kłopot dotyczył obszarów poboru wody:
–> Iława Miasto
–> Gmina Iława:
Karaś, Stradomno, Dziarny, Szeplerzyzna, Wikielec, Radomek. |
|
| Biuro Ogłoszeń |
| KURIER IŁAWSKI, Poniedziałek 13-10-2025 |
|
47898. | Złote stetoskopy i zapomniane serca
Dr Muhammad Mashali, zwany lekarzem biednych, był jak anachroniczny duch z czasów, gdy medycyna miała jeszcze zapach ludzkiego ciepła, a nie sterylnego zysku. Leczył bez wynagrodzenia, jakby każda moneta parzyła go w dłonie, bo przypominała o nierówności świata. Umarł biedny, lecz bogaty w to, co dziś najrzadsze – w sens.
Współczesna służba zdrowia – zwłaszcza ta nadwiślańska – przypomina teatr absurdu, w którym pacjent jest statystą, lekarz aktorem na akord, a pielęgniarka menedżerem własnego zmęczenia. Na ścianach wiszą dyplomy, nie sumienia. W gabinetach słychać stukot klawiatur, nie serc. Empatia stała się luksusem, a dobro – nielukratywnym zawodem.
Jak powiedział Seneka: „Nie dla szkoły, lecz dla życia się uczymy” – lecz współczesny adept medycyny zdaje się uczyć raczej dla leasingu na nowego SUV-a.
A przecież w przysiędze Hipokratesa widnieje słowo dawno zapomniane:
„Będę stosował zabiegi dla dobra chorych, według mych sił i zdolności, a od wszelkiego zła i krzywdy będę wolny.”
Tymczasem dziś „według sił” oznacza zmęczenie do granic, a „według zdolności” – zdolność kredytową.
Dr Mashali leczył dusze przez ciało, a my leczymy statystyki przez protokoły. On był lekarzem, my jesteśmy usługodawcami zdrowotnymi. On wierzył, że ból to wspólny język człowieka; my nauczyliśmy się tłumaczyć go na kod ICD-10.
Świat patrzy i wzdycha – może ironicznie, może z melancholią. Stoik w nas mówi: „Tak musi być”, absurdysta w nas chichocze: „A jednak boli”. I gdzieś między tym śmiechem a westchnieniem, w cieniu neonów prywatnych klinik, stoi duch Dr Mashaliego – skromny, zdziwiony, i jakby szeptał: „Leczyć to nie znaczy zarabiać – to znaczy pamiętać, że drugi człowiek jeszcze istnieje.”
A ja, z ironicznym uśmiechem i kartą pacjenta w dłoni, pytam: Czy jeszcze istnieje, panie doktorze? Czy tylko figuruje w systemie? |
|
| Natasza-peegerówka |
| Susz, Poniedziałek 13-10-2025 |
|
47897. | Odnośnie wpisu numer: 47893 [...] Dla dalszego funkcjonowania gospodarczego i komunikacyjnego miasta Iławy najważniejsza jest - na wczoraj - tylko jedna inwestycja: tunel pod torami koło białego kościoła. [...] |
|
| Czynnik społeczny |
| Iława, Poniedziałek 13-10-2025 |
|
47896. | Odnośnie wpisu numer: 47889 Słusznie Pani sumuje i odpowiada.
Znam nawet takich księży, którzy osobiście wyznali mi, iż nigdy nie głosowali na prawicę.
Zresztą filozoficznie ujmując, człowiek ma swoją idee. One są jak gwiazdy, które widać, ale sięgnąć nie można. Zatem wybór partii też względny. |
|
| Marszałek |
| Iława, Niedziela 12-10-2025 |
|
47894. | Złoty Lakier i Srebrna Taca, czyli o metafizyce koperty parafialnej
W dniu ślubu człowiek staje się mecenasem własnej narracji. Jak w antycznym teatrze — w roli głównej występuje panna młoda lub pan młody, a w tle działa orkiestra fryzjerów, kosmetyczek, fotografów, DJ-ów, florystów i cateringowych kapłanów. Ich ofiara? Tysiące złotych, wyłożone bez mrugnięcia, bez zastanowienia, jakby pieniądz był magicznym eliksirem, który utrwali wspomnienie w JPEG-u, a loki na głowie staną się nieśmiertelne.
A potem przychodzi chwila święta. Człowiek wchodzi w ciche wnętrze kancelarii parafialnej. W ręku ściska kopertę — ledwie setkę. Wzrok księdza spotyka wzrok człowieka. Milczenie trwa sekundę dłużej niż msza. I wtedy pada pytanie: „Dlaczego księdzu tak mało?” albo głośne stwierdzenie: „Kościół zdziera z ludzi pieniądze!” Jakby te słowa miały stać się nową Ewangelią absurdalności.
Sto złotych — dzisiaj ofiara symboliczna, współczesna obola, którą kładło się zmarłym pod język, by przepłynęli Styks. Tyle że dziś Styks prowadzi przez biuro parafialne, gdzie Charon ma sutannę, terminarz i rubrykę w Excelu. I w tej grotesce jest coś smutnego: w dniu, gdy deklarujemy miłość przed Bogiem i ludźmi, traktujemy sakrament jak drobny rachunek, a nie akt transcendencji.
Heraklit powiedział: „Panta rhei” — wszystko płynie. Tak, wszystko płynie: czas, emocje, zyski fryzjerów i fotografa. Ale nasze serca rzadko płyną tam, gdzie powinny. W tej samej chwili, gdy wydajemy tysiące na chleb luksusu, zapominamy o chlebie duchowym. I wtedy absurd staje się oczywistością: w sakrament wkładamy kopertę, w wesele wkładamy fortunę, ale w duszę — milczenie.
A jednak w tej grotesce jest śmiech stoika. Ksiądz, znający człowieka od środka, uśmiecha się cicho, gdy słyszy: „Kościół tylko o pieniądze dba”. Wie bowiem, że to nie kwestia grosza czy złotówki, ale kwestia wartości i przejrzystości. Tak jak Sokrates pytał: „Co to znaczy żyć dobrze?” — my powinniśmy pytać: „Co to znaczy dawać dobrze?”.
Być może finanse Kościoła wymagają zmiany. Ale może jeszcze bardziej — nasze serca potrzebują zmiany. Dopóki więcej wydamy na złoty lakier niż na sakrament, dopóty pozostaniemy w platońskiej jaskini, zapatrzeni w cienie luksusu, zamiast w światło tego, co naprawdę ma wartość.
I wtedy, być może, z biura parafialnego nie odejdziemy z kopertą w dłoni, lecz z pytaniem: ile naprawdę jesteśmy gotowi dać? — nie księdzu, lecz sobie samym.
A ja w ostatniej scenie tej groteski, wyobrażam sobie anielskiego księgowego z wielkim kalkulatorem w dłoniach, który przelicza nasze życie na koperty i paragony. Obok niego siedzi fryzjer z rozczochraną fryzurą i DJ z pękiem kabli, oboje w perukach z liści laurowych, recytujący Heraklita w rytmie techno. „Panta rhei” — powtarzają chórem, podczas gdy my, z kopertami w ręku, gubimy sens — i fryzurę. Wtedy ksiądz, z lekkim stoickim uśmiechem, mówi: „Może nie chodzi o to, ile dasz, ale o to, czy dasz siebie.” I wychodzimy… z tysiącem pytań, ale z portfelem lżejszym o złotówkę. |
|
| Natasza-peegerówka |
| Susz, Niedziela 12-10-2025 |
|
47893. | Czy Iławianom potrzebny jest wiadukt zamiast przejazdu kolejowego koło białego kościoła? Wymiana zdań na ostatniej sesji Rady Miasta Iławy pomiędzy radnym Michałem Młotkiem a Burmistrzem Dawidem Kopaczewskim była bardzo wymowna i wymaga szerszego wyjaśnienia.
Są zrobione kosztowne plany przebudowy wiaduktu [tunelu pod torami], za które Iława nie płaciła. Koszt realizacji przedsięwzięcia sięgał, o ile dobrze pamiętam słowa Marcina Kuchcińskiego, Marszałka Województwa, goszczącego na iławskiej sesji - 90%, więc jak dla mnie, podobnie jak radnego Młotka, to jest inwestycja strategiczna dla miasta, zwłaszcza w obliczu obecnej sytuacji.
Tymczasem na sesji padły m.in. takie słowa: "(...) Zachęcano Pana do sporządzenia analiz, (...), których właśnie dzisiaj zabrakło w kontekście tej inwestycji (...)" - odpowiedź radnego na słowa burmistrza, który mówi, że tego "nie zrobił, bo chciano od niego kosztownych projektów, analiz" (zapis sesji: 2 godz. 56 min.).
Wymiana zdań zahaczyła również o molo, ponieważ Burmistrz powiedział, że gdy robi projekty, to mu się zarzuca, że wydaje pieniądze, a gdy ich nie robi, to też źle (nie przytaczam dokładnie słów, tylko ich sens), wtedy radny Michał Młotek stwierdził, żeby nie porównywać inwestycji strategicznej do mola.
I też jestem za tym, że Iławie potrzeba strategicznej inwestycji - wiaduktu na Grunwaldzkiej/Wyszyńskiego.
Panie Burmistrzu Kopaczewski - czy nie jest tak, że chce Pan po prostu pozostawić po sobie sobie pomnik?
Jest tyle ważniejszych inwestycji w naszym mieście Iławie:
- naprawa pomostu statku nad Małym Jeziorakiem,
- naprawa kładki widokowej koło liceum [koło mostu],
- zagospodarowanie skweru Żeromskiego [naprzeciwko liceum],
- zagospodarowanie parku ze ślimakiem,
- zagospodarowanie fosy przy czerwonym kościele,
- rewitalizacja Starego Miasta,
- odbudowa spalonego młyna,
- renowacja kamienicy przy Kościuszki,
- remont ratusza,
- remont Domu Weterana,
- budowa ulicy Jagiełły,
- budowa ulicy Lipowej,
- zadaszenie amfiteatru,
- renowacja pomostu na plaży przy Kormoranie
- itp. itd.
Molo na Małym Jezioraku nie przyniesie ani zysku, ani na siebie nie zarobi. Wielkiego uroku miastu nie doda, bo naprawdę brakuje mu lekkości i jakoś nie komponuje mi się z delikatnością brzegów Małego Jezioraka, no ale to kwestia gustu. Nie wiem dla kogo miałoby się stać taką atrakcją?
A rozumiem, że w pobliżu są hotele i molo dla nich byłoby największą atrakcją, ale przecież nie o to chodzi w miejskich inwestycjach. Może najpierw niech Pan dokończy stadion?
Jako kochający zdrowy rozsądek, mówię nie. |
|
| Szum tataraku |
| Iława, Niedziela 12-10-2025 |
|
47892. | Jeśli ten zły, wraży PiS-ior wprowadził:
- benefity na dzieci 500+ (800+),
- szkolną wyprawkę 300+,
- 13 i 14 emerytury,
- wybudował tunel drogowy na Zakopiance,
- wybudował tunel drogowy pod Świnoujściem,
- rozpoczął budowę tunelu w Lubawce (S3, Karkonosze),
- rozpoczął budowę tunelu w Barwinku (S19, Bieszczady),
- rozpoczął budowę objazdu Węgierskiej Górki (S1, Żywiec),
- przekopał Mierzeję Wiślaną i otworzył port Elbląg,
- rozbudował i rozwinął porty morskie na całym Wybrzeżu,
- rozpoczął gigantyczne zbrojenia polskiej armii,
- dał dzieciom szkolnym laptopy,
- dał rodzinom bon turystyczny,
- zapewnił tarcze covidowe,
- zapewnił tarcze antyinflacyjne,
- zapewnił tarcze solidarnościowe,
- rozpoczął wielkie projekty lotnicze, kolejowe i drogowe - jak CPK,
- rozpoczął wielkie projekty energetyczne jak atom (SMR),
- ściągnął do Polski wielkie inwestycje korporacyjne,
- przeprowadził ogromne remonty infrastruktury kolejowej,
- przyspieszył budowę autostrad i rozwinął budowę dróg ekspresowych,
- rozpoczął wielką budowę obwodnic miast w całym kraju
- podniósł kwotę wolną od podatku z 3 tys. do 30 tys. zł,
- obniżył podatek dochodowy PIT do 12%,
- zwolnił całkowicie z podatku dochodowego PIT młodzież do 26 lat,
- rozbudował i wzmocnił koncern paliwowy Orlen,
- odkupił srebra rodowe polskiej gospodarki, jak np. kluczowe banki,
- zgromadził historyczne rezerwy złota w NBP,
- pomógł Ukrainie w napaści wojennej Rosji,
- dał bezpłatne leki dzieciom i seniorom,
- wyposażył szkoły,
- na nie notowaną dotąd skalę przeprowadził i ukończył tysiące inwestycji infrastrukturalnych w samorządach lokalnych (drogi, oczyszczalnie ścieków, place zabaw, hale sportowe) itd. itp. etc.
- a od momentu przejęcia władzy w 2023 roku przez zbieraną ekipę Tuska niemal wszystko zostaje wygaszane i na nic nowego nie ma pieniędzy...
...to ja się pytam do jasnej cholery: jak to jest wszystko możliwe? I kto tu tak naprawdę kradnie? A zadłużenie i dziura budżetu nagle rosną teraz w biliony! |
|
| antyPiSior |
| Iława, Niedziela 12-10-2025 |
|
47890. | Odnośnie wpisu numer: 47884 Marszałku, do jakiego ty chodzisz kościoła?
[...] [...] [...]
[...] [...] [...]
[...] [...] [...] |
|
| pracownik GS |
| Gmina, Sobota 11-10-2025 |
|
Odp. | Przeczytaj jeszcze raz post, który próbowałeś komentować.
Przeczytaj powoli, ze zrozumieniem.
I odnieś się do jego treści.
I skomentuj. |
|
| moderator dyżurny |
| KURIER IŁAWSKI, Poniedziałek 13-10-2025 |
|
47889. | Odnośnie wpisu numer: 47884 Marszałku drogi, spróbuję Ci wytłumaczyć.
To zjawisko (głosowanie wbrew zasadom wiary) można wytłumaczyć dość prosto i spokojnie. Wiara w Boga a wybory polityczne to dwie różne sfery ludzkiego życia — jedna dotyczy duchowości i sumienia, druga tego, jak człowiek postrzega sprawy społeczne, gospodarcze czy bezpieczeństwo.
Wielu starszych ludzi kieruje się nie tylko przekonaniami religijnymi, ale też tym, co słyszą codziennie w telewizji. Dla wielu z nich to jedyne źródło informacji, a media potrafią bardzo skutecznie wpływać na emocje i sposób myślenia.
Dlatego nawet osoby głęboko wierzące mogą głosować na partie, które nie są jednoznacznie konserwatywne. Często nie wynika to ze złej woli, lecz z braku rzetelnej informacji, zmęczenia polityką lub po prostu zaufania do tego, co znają od lat. |
|
| Natasza-peegerówka |
| Susz, Sobota 11-10-2025 |
|
47888. | Odnośnie wpisu numer: 47882 Przyglądałam się konferencji prasowej na temat wody.
W momencie gdy przemawiał Burmistrz Miasta Dawid Kopaczewski, to Wójt Gminy Krzysztof Harmaciński zza pleców patrzył na niego z tak wielką nienawiścią, że oczy bolały.
Jakie to smutne gdy ludzie się teraz nienawidzą.
W Urzędzie Gminy Iława panuje zbiorowa nienawiść do tego człowieka, Burmistrza Miasta Iławy. W Internecie promują nienawiść. |
|
| Ludzkim Okiem |
| Iława, Sobota 11-10-2025 |
|
Odp. | Podaj konkretne przykłady rzeczonej promocji nienawiści.
Podaj konkretnie źródła, cytaty.
Skany prześlij mailem na adres: forum@kurier-ilawski.pl |
|
| Modero Kuriero |
| KURIER IŁAWSKI, Sobota 11-10-2025 |
|
47887. | Odnośnie wpisu numer: 47864 Mariuszku, a zapomniałeś jak twój uwielbiany poprzednik "Kita" chwalił się, co to on nie zrobił dla Gminy Kisielice, przypisując sobie zasługi byłego burmistrza Koprowiaka? Ile to kasy wydał wtedy na audyty? Ale zapomniał wół jak cielęciem był...
Ten były Burmistrz Ryszczuk tak samo był wcześniej radnym, i tak samo głosował, a później wszystko negował. Ale tak to jest, gdy nauczyciel dorwie się do władzy, co jest w Polsce "normalne".
Tak więc przestań krytykować obecną Panią Burmistrz Lejmanowicz, bo twój poprzednik to jeszcze większy nieudacznik.
Ale co tam - partia pomoże i na Prezesa spółki powoła, żeby nie zginął, chociaż nawet nie łyknął tematu. Ale co tam - bierny, ale wierny. |
|
| katecheta |
| Kisielice, Piątek 10-10-2025 |
|
47886. | Porcja dla wybranych, cisza dla reszty
„Sprawiedliwość polega na tym, by każdemu oddać to, co mu się należy” - powiedział Platon. Ale cóż, dziś Platon dostałby w korporacji co najwyżej maila z podziękowaniem za „proaktywną postawę” i linkiem do ankiety satysfakcji.
Współczesny świat dzieli się nie na bogatych i biednych, mądrych i głupich, silnych i słabych - lecz na tych, którym dają, i tych, których pomijają. To subtelna forma społecznego gaslightingu: niby wszystko jest dobrze, przecież „wszyscy dostali swoje”, a jeśli nie — to pewnie dlatego, że „nie potrafią się cieszyć z sukcesu innych”.
Rodzina, pierwsza instytucja społeczna, to często laboratorium tego zjawiska. Tu ktoś zawsze „bardziej zasłużył” na uwagę, a ktoś inny „zawsze miał mniej problemów”. W pracy — ten sam teatr. Zdolni siedzą po godzinach, myśląc, że ktoś zauważy. A zauważa tylko Excel, który podlicza ich wkład w czyjeś premie. Bo przecież nikt nie lubi tych, którzy przypominają, że świat jest niesprawiedliwy.
A rządzący? Ci od dawna wiedzą, że najbezpieczniej otaczać się miernotami. Geniusz zadaje pytania, a miernota kiwa głową. A kto kiwa głową, ten nie podniesie ręki po swoją porcję.
I tak siedzimy — w rodzinach, biurach, krajach — przy jednym stole, gdzie ktoś wciąż nakłada sobie na talerz, a ktoś inny stara się zadowolić zapachem pieczeni. Z uśmiechem melancholijnego stoika i cieniem sarkazmu pytamy: „A gdzie moja część?”. I już wiemy, że nie chodzi o mięso.
Bo nie o porcję tu chodzi, tylko o sprawiedliwość, która nie istnieje bez odwagi upomnienia się o nią. A zatem — pytaj głośno. Nawet jeśli odpowiedzią będzie tylko echo. Bo echo, w przeciwieństwie do ludzi, nigdy nie udaje, że cię nie słyszy.
W polityce pomijanie stało się sztuką – kunsztownym tańcem wokół prawdy. Rządzący mówią o „trosce o obywateli”, ale w ich języku słowo obywatel znaczy zazwyczaj „potencjalny wyborca” lub „koszt budżetowy”. Słabsi, chorzy, starsi, ci, którym los nie sprzyjał – są dziś jak przecinki w zdaniach ustaw: niby potrzebne, ale zawsze można usunąć, by lepiej brzmiało w mediach.
W polityce zagranicznej świat udaje rodzinny obiad, na którym mocarstwa siedzą przy stole, a słabsze kraje stoją przy ścianie z talerzem w dłoni, czekając, aż coś spadnie z półmisku. Wystarczy spojrzeć na dzisiejsze mapy sojuszy, sankcji i pomocy humanitarnej — niby świat się zjednoczył, ale rachunek zawsze płacą ci, którzy mają najmniej.
Słabsze państwa traktuje się jak pionki w grze, której reguły zmieniają się w zależności od tego, kto akurat rozdaje karty. Ich cierpienie bywa użyteczne — jako moralny pretekst, medialny temat, albo sposób, by odwrócić uwagę od własnych interesów.
Wielcy mówią o pokoju, a sprzedają broń. Mówią o wolności, a pilnują rynków. Mówią o solidarności, a liczą wpływy. I choć na szczytach brzmią hymny o jedności, to w dolinach wciąż słychać cichy szept słabszych: „A gdzie nasza część?”.
Bo w świecie, który nazywa się cywilizowanym, wciąż obowiązuje ta sama, stara zasada — silniejszy bierze więcej, a słabszy ma się cieszyć, że w ogóle go zaproszono. |
|
| Natasza-peegerówka |
| Susz, Piątek 10-10-2025 |
|
47885. | Odnośnie wpisu numer: 47880 Gdzie słoma - tu ziarno Mikołaja Reja. Nas tego uczono na pamięć w w iławskim liceum, tekst oryginalny.
* * *
Pleban jeden myśliwy rad często polował,
Naukę z świętościami - wszytko pofałszował:
"Kędy ciało, tu i krew" - panu to wywodził,
Bo tak Kościół ustawił, ten nigdy nie błądził.
Gdy po tym dziesięcinę księdzu wozić miano,
Więc wymłóciwszy zboże, słomę mu oddano.
"Wierzże też, księże miły, że ziarno, gdzie słoma,
Ale zda mi się, iż mniej będzie u was doma". |
|
| Czynnik społeczny |
| Iława, Piątek 10-10-2025 |
|
47884. | Odnośnie wpisu numer: 47880 [...] Obserwuję zadziwiające zjawisko. Najbardziej wierzące i najczęściej klęczące w pierwszych ławkach kościoła babki głosują na liberalną i lewacką Platformę Obłudy PO/KO.
[...]
Zawsze mi się wydawało, że katolik gorliwy to raczej głosować powinien na partię prawicową, konserwatywną, gdzie zasady wiary katolickiej stoją jak dekalog wykuty na kamiennej tablicy Mojżesza, co nie?!
Jak to zrozumieć?
Jak wyjaśnić tę pokrętność?
Jak można klękać przed ołtarzem i składać rączki do sakramentu przyjęcia komunii świętej ze słowami "Jezu, ufam Tobie", a jednocześnie głosować przy urnie na swołocz zbieraną wariatek ulicznych z czarnych marszów w rytm diabelskiego wrzasku, które za naczelną zasadę swojego rozpasania przyjęły zabijanie nienarodzonych niewiniątek?! No jak?!
[...]
Niech ktoś spróbuje to wyjaśnić. |
|
| Marszałek |
| Iława, Piątek 10-10-2025 |
|
47883. | Bal na ruinach rozumu, czyli jak nauczyliśmy się tańczyć z absurdem
Heraklit z Efezu mawiał, że „świat jest ogniem wiecznie żywym, zapalającym się i gasnącym miarą”. Gdyby żył dziś, zapewne dodałby z przekąsem, że ogień ten płonie już nie miarą, lecz rytmem powiadomień z mediów społecznościowych — bo oto zamiast ognia wiecznego mamy ogień viralowy, który gaśnie, gdy przestajemy go karmić uwagą.
Świat, jak wiemy z historii, zawsze był trochę śmieszny i trochę tragiczny. Już starożytni żartowali z ludzkiej głupoty, średniowiecze z powagą ją czciło, a my – współcześni – postanowiliśmy zrobić z niej show na żywo. I oto mamy: Polskę XXI wieku, gdzie każdy jest komentatorem, prorokiem, terapeutą i artystą, a żadna rola nie wymaga przygotowania.
Polska rzeczywistość publiczna przypomina dziś nieco platońską jaskinię, tylko że ogień zastąpiły reflektory telewizyjne, a cienie na ścianie mają konta na Instagramie. Celebryci wchodzą w rolę moralnych autorytetów, posłowie w rolę komików, komicy w rolę posłów, a młodzież – w rolę widowni, która śmieje się z przedstawienia, zanim się ono zacznie.
Nie jest to jednak szaleństwo w sensie medycznym. To raczej rodzaj społecznego performansu, zbiorowego delirium, w którym powaga stała się wstydliwa, a ironia – jedynym sposobem obrony przed rozpaczą. Bo jak inaczej znieść codzienność, w której najgłośniejsi krzyczą najgłupsze rzeczy, a najmądrzejsi milczą z obawy, że nikt ich nie zrozumie?
Świat nigdy nie słuchał swoich proroków. Sokrates musiał wypić cykutę, Diogenes spał w beczce, a współczesny prorok – jeśli się pojawi – musi walczyć z algorytmem, by ktokolwiek zobaczył jego wpis. Cnota nie ma dziś sponsorów, mądrość nie trenduje, a refleksja przegrywa z memem w stosunku jeden do miliona.
Czy to oznacza, że oszaleliśmy? Być może. A może po prostu zmieniliśmy definicję rozumu. Dawniej rozum miał prowadzić do prawdy. Dziś – do zasięgów. Rozum jest więc nowym influencerem: ma być atrakcyjny, skrótowy, nie za trudny i koniecznie z clickbaitowym tytułem.
W tym sensie można powiedzieć, że współczesna Polska (jak i świat) wcale nie zwariowała – ona po prostu stała się własnym widowiskiem. Każdy chce być widzem i aktorem jednocześnie. A to, co dawniej było absurdem, dziś jest po prostu „contentem”.
Pozostaje więc patrzeć na to wszystko z pewnym melancholijnym dystansem. Bo śmiech, jak pisał Montaigne, jest często ostatnią formą mądrości. Stoik śmieje się nie dlatego, że nie czuje bólu, lecz dlatego, że wie, iż ból i śmiech są z tej samej gliny — ludzkiej.
W tym sensie współczesny stoicyzm to sztuka przetrwania w epoce chaosu informacyjnego. Trzeba umieć przewinąć świat z uśmiechem. Nie oburzać się zbyt często, nie wierzyć zbyt szybko, nie kochać idei bardziej niż ludzi. Trzeba być jak ten Diogenes, który gdy zobaczył ludzi biegnących na igrzyska, pobiegł w przeciwną stronę, tłumacząc: „chcę zobaczyć, czy ktoś inny też się nie zgubił.”
Czy ten bal na ruinach rozumu ma swój kres? Tak. Ale nie w katastrofie, jak w apokaliptycznych wizjach, tylko w ciszy. W momencie, gdy telefony się rozładują, a ekrany zgasną. Gdy każdy zostanie sam z własnym odbiciem i usłyszy myśl nieprzytłumioną przez szum. To będzie moment trzeźwości, być może bolesny, ale konieczny.
Świat wtedy nie przestanie być absurdalny – przestanie po prostu być aż tak głośny. I może wtedy zrozumiemy, że szaleństwo było tylko formą tańca – rozpaczliwego, groteskowego, ale też pięknego w swej szczerości. Bo, jak pisał Heraklit, wszystko płynie.
A my? My płyniemy z tym ogniem, czasem płacząc, czasem tańcząc. I to chyba najlepsze, co możemy zrobić. |
|
| Natasza-peegerówka |
| Susz, Piątek 10-10-2025 |
|
47882. | Znowu wrzenie w mieście Iława!
W wodociągach miejskich sanepid wykrył niebezpieczny syf w wodzie pitnej. Jak to pięknie podano: „podwyższona liczba mikroorganizmów”.
Mieszkańcy miasta Iławy oraz przyległych wiosek absolutnie nie powinni pić wody z kranu. Do spożycia należy ją najpierw porządnie wygotować w temperaturze 100°C przez minimum 3 minuty.
Co dalej? Będziemy informować. |
| |
|  |
|
| KURIERZY |
| Iława, Czwartek 09-10-2025 |
|
47881. | Odnośnie wpisu numer: 47878 Drogi kolego!
Wynagradzanie nauczycieli zawsze tych samych było taką, jak narośl dzika na drzewie. Taka narośl może drzewo zniszczyć, a nie mówię o człowieku.
Trzymałeś palec dyrektorowi, byłeś fest nauczyciel. |
|
| Orzeł |
| Iława, Czwartek 09-10-2025 |
|
47880. | „OJCZE NASZ” w epoce scrollowania
Jezus modlił się, a uczniowie – zmęczeni własnym gadaniem o niczym – poprosili, by nauczył ich mówić do Boga, a nie tylko o sobie.
Dziś, 2 tysiące lat później, modlitwę zastąpił algorytm, a błogosławieństwo – liczba polubień. „Niech się święci Twoje imię” – szeptał Jezus. „Niech się święci mój nick” – powtarza TikTok.
W Polsce roku pańskiego 2025 młodzież uczy się wiary z memów i klipów o egzorcyzmach, a księża – z kursów autoprezentacji online. Jedni i drudzy chcą być autentyczni, choć w duszy czai się tylko echo pustych dźwięków. I tylko czasem, między jednym „scrollnij” a drugim „amen”, ktoś naprawdę zada pytanie: „Panie, naucz nas modlić się”. Ale kto ma czas, skoro powiadomienia nie czekają?
Søren Kierkegaard pisał: „Modlitwa nie polega na tym, by Boga zmieniać, lecz by zmienić samego siebie.” A my, dzieci ery dotykowych ekranów, zmieniamy tylko tapetę – by nie widzieć własnej duszy.
Kapłani, którzy dawniej wzywali do nawrócenia, dziś gubią się między mikrofonem a marketingiem. Ich homilie brzmią jak reklamy duchowych subskrypcji: „Zapisz się na zbawienie – tylko dziś, tylko u nas!” Wierni odpowiadają znudzonym „ok”, jakby chodziło o regulamin, a nie o wieczność.
Ale absurd tej sceny ma melancholijny urok. Stoik, patrząc na to z dystansem, uśmiechnąłby się pod nosem: wszystko to marność, ale marność z dostępem do Wi-Fi. Bo przecież świat zawsze był trochę śmieszny, trochę tragiczny – i nigdy nie słuchał własnych proroków.
A co nas czeka, gdy przestaniemy przestrzegać przykazań? Nic nowego – chaos, samotność i ta cicha pustka po drugiej stronie ekranu. Bóg nie zniknie, tylko przestanie mieć nas w zasięgu. I wtedy może znów ktoś powie: „Panie, naucz nas modlić się” – i zamiast „Ojcze nasz” wpisze w wyszukiwarkę: jak rozmawiać z Bogiem, gdy nikt nie słucha? |
|
| Natasza-peegerówka |
| Susz, Czwartek 09-10-2025 |
|
47879. | Czytaj Polaku o swej historii i uważaj pilnie, byś w krokodyla szczękach zmiażdżony nie został.
O nierządzie czytamy w XVIII-wiecznym tekście pt. „Powrót posła” pióra Juliana Ursyna Niemcewicza:
„Ten to nieszczęsny nierząd, to sejmów zrywanie,
Kraj zgubiło, ściągnęło obce panowanie.
Te zaborów, te srogich klęsk naszych przyczyną,
I my sami byliśmy nieszczęść naszych winą;
Gnijąc w zbytkach, lenistwie, i biesiad zwyczaju,
Myśleliśmy o sobie, a nigdy o kraju;
Klęskami ojców nowe plemię ostrożniejsze,
Wzgardziwszy zyski, było na całość baczniejsze.
Nieba zdarzyły porę, oni ją chwycili,
Ojczyznę z pod ciężkiego jarzma wydobyli (...)” |
|
| Marszałek |
| Iława, Czwartek 09-10-2025 |
|
47878. | Odnośnie wpisu numer: 47876 Ze naszymi szkołami w okolicy już tak jest...
Dyrektorzy robią, co chcą.
Nagrody właśnie zostaną przyznane tym nauczycielom, którzy są bliskimi sercu dyrektorów... |
|
| Koza |
| Iława, Czwartek 09-10-2025 |
|
47877. | Odnośnie wpisu numer: 47876 Ej bywało, bywało na wsi spokojnej, wsi wesołej - w klasie pierwszej szkoły podstawowej...
Na pierwszą lekcję wszedł sam Kierownik szkółki, coś z nami pogadał, że uczył nas będzie ze trzech przedmiotów, ale to nie wszystko. Kto by z nas pomyślał później, że z nami pierwszakami będzie klasa starszaków o rok. Ten Pan, bo tak na Pana nauczyciela mawiano, dawał sobie z nami normalnie radę, ucząc nas i tamtych innych tematów.
I tak po godzinie tej z nami pierwszej lekcji wypuścił nas do domu. Ale było wesoło jak w niebie. |
|
| Orzeł |
| Iława, Czwartek 09-10-2025 |
|
47876. | Panie Burmistrzu, jak długo jeszcze będzie pan tolerował to co dzieje się w szkole podstawowej?
W tym tygodniu dzieciom plan zmieniał się już z 5 razy. Dziecko idzie do szkoły i okazuje się, że ma inne lekcje, że szybciej albo później kończy. Co to ma być? Czy ktoś tam przejmuje się dziećmi? O rodzicach to już nie wspomnę, bo tam nie ma z kim rozmawiać.
Tych spraw jest mnóstwo, dojazdy, plan, opieka nad dziećmi. Albo wystraszone dzieci z klas pierwszych w łazienkach ze starszymi klasami. Ręce opadają. |
|
| Rodzic |
| Susz, Środa 08-10-2025 |
|
47875. | Bieda, czyli metafizyka pustego portfela
Bieda to nie tylko stan konta, lecz – jak zauważyła współczesna prorokini popkultury, Julia Wieniawa – stan umysłu. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że ten stan umysłu ma ostatnio w Polsce coraz mniej metaforyczny charakter, a coraz bardziej przypomina stan faktyczny. Jakbyśmy wszyscy uczestniczyli w narodowym eksperymencie z filozofii stoickiej, tylko że nikt nas o zgodę nie pytał.
Diogenes spał w beczce i śmiał się z Aleksandra Wielkiego, a my śpimy w mikrokawalerkach po 35 lat kredytu i śmiejemy się z memów o inflacji. Być może to ten sam rodzaj mądrości, tylko beczki są teraz z betonu, a cynizm pachnie kawą z Biedronki.
Wieniawa miała rację – bieda rzeczywiście może być stanem umysłu, zwłaszcza gdy umysł próbuje racjonalizować pustkę portfela, tworząc z niej poezję. To taka nowa duchowość: zamiast medytować w Himalajach, kontemplujemy cenę pietruszki na bazarku, odnajdując w niej transcendencję i absurd egzystencji.
Bo czymże innym jest współczesny polski stoicyzm, jeśli nie pogodzeniem się z losem w kolejce do kasy samoobsługowej? Z uśmiechem melancholii, z sarkazmem na ustach i lekkim tikem nerwowym przy skanowaniu czwartego produktu „po promocyjnej cenie 19,99”.
Bieda to stan umysłu, owszem — ale w tym kraju to również stan permanentnego déjà vu. Każdy miesiąc wygląda jak poprzedni, a mimo to wciąż wierzymy, że może tym razem wystarczy do pierwszego.
I może właśnie w tym tkwi nasza siła: w absurdzie nadziei. W umiejętności śmiania się z rachunków, z rzeczywistości, z samego siebie. Diogenes miał beczkę, my mamy Biedronkę — i w obu przypadkach chodzi o to samo: o godność w świecie, który nieustannie próbuje nas przekupić iluzją bogactwa.
Setakmyślę, że bogactwo to luksus nieposiadania złudzeń. A bieda? To wolność od konieczności udawania, że wszystko jest w porządku.
__________________________________________________________
„Nie bogactwo czyni człowieka szczęśliwym, lecz sposób, w jaki potrafi on znieść biedę.” – Diogenes z Synopy
|
|
| Natasza-peegerówka |
| Susz, Środa 08-10-2025 |
|
47874. | Larum wołają, by więcej sportu młodzież miała.
Czyż na zajęciach Wychowania Fizycznego nie ma sportu? I podczas zajęć sportowych po lekcjach też?
Nie sztuką zebrać się za pieniądze i podawać sobie w szczypiorniaka.
Nagle mamy inwestowanie w w sport. Zapomniano, że podobnie inwestowano w hale po wioskach i wioseczkach. Nabudowano sal itp. i nagle upadło. To było ze 20 lat temu.
I sprawdza się, owszem, ale w małym stopniu, czemu przykład jeden medal na MŚ w LA. Ludzie - co się dzieje? Ale choć 4. miejsca, to też sukces. No może piłkarstwo ruszy? A dlaczego my Polacy wielkich trenerów nie mamy, że za obcymi się oglądamy? |
|
| Trener |
| Iława, Środa 08-10-2025 |
|
47873. | Śmiech w czasach plastiku
„Nie rzeczy same nas trapią, lecz nasze o nich mniemania”, a gdyby dziś wyszedł na polską ulicę, pewnie sam parsknąłby śmiechem, widząc, jak bardzo to mniemanie stało się nową religią. Bo oto żyjemy w epoce, w której młodzież uczy się, że życie to nie rozmowa, lecz „story”, a przyjaźń nie rodzi się w spojrzeniu, tylko w kliknięciu „obserwuj”.
Nieprzypadkowo uśmiech, dawniej odruch duszy, stał się narzędziem autopromocji – takim samym jak markowe buty albo filtr wygładzający policzki. Ironia polega na tym, że wszyscy udajemy, iż nie udajemy. A bezczelność? Wyrasta na nową szlachetność – bo szybciej, głośniej i mocniej „przebija się” w tłumie.
Patrzę na to z melancholijnym stoickim spokojem, trochę jakby oglądać cyrk, w którym klauni zaczęli brać siebie na serio. Może to surrealistyczny żart historii: zamiast pytać „kim jesteś?”, pytamy „ilu masz?”. Ilu znajomych, ilu widzów, ilu klikających w twoją iluzję.
Ale nie łudźmy się – nie jest to tragedia ani rewolucja, to raczej absurdalna pantomima. A może w tym tkwi nadzieja: skoro człowieczeństwo stało się spektaklem, to każdy z nas wciąż ma wybór – zejść ze sceny, usiąść w ciszy i spróbować znów usłyszeć samego siebie.
Bo „wszystko płynie”. Nawet plastikowe uśmiechy. |
|
| Natasza-peegerówka |
| Susz, Środa 08-10-2025 |
|
47872. | Takie pytanko mam dla koleżanki.
[...] Czy również gazeta "Kurier Iławski" będzie [...] milczeć w sprawie wypadku w [...], który w [...] spowodowała po pijaku żona [...][...] ważnego policjanta [...][...] z [...] prowadząc samochód [...] w dodatku z małym dzieckiem na pokładzie. [...] |
|
| koleżanka koleżanki |
| [PL], Wtorek 07-10-2025 |
|
47871. | Odnośnie wpisu numer: 47864 Ta Pani burmistrz Kisielic to strasznie fałszywa osoba.
Zobaczcie, była radną a dziś już odcina się i krytykuje wszelkie decyzje poprzedniego burmistrza. Dosłownie jakby jej tu nie było w samorządzie ostatnich kilkanaście lat. Nic nie widziała, nic nie słyszała tak dalece, że wydała kilkadziesiąt tysięcy na audyt poprzedniego burmistrza i siebie samej jako radnej za jego czasów. To że pieniądze zmarnowała, nic nie znalazła - to już dla niej się nie liczy.
Teraz zobaczcie fałsz i przewrotność tej pani. Polega to na tym, że chwali się szkołą na którą uzyskano pieniądze za poprzednich władz, bo poprzednie władze rozpoczęły prace, ustaliły wszystko z konserwatorem zabytków, nawet ostatecznie roboty wykonała firma, która wcześniej była wybrana do budowy sali w Łęgowie.
Do nowego dachu i muzeum w zabytkowej szkole to już w ogóle nie przyłożyła palca. Nie przeszkadza jej to jednak przy tym nie jej sukcesie się ogrzewać jak nomen omen foczka na słońcu. Chodzi po wyremontowanej szkole, opowiada łamaną polszczyzną jak to pięknie zrobione, zapomina jednak dodać: nie ja zrobiłam.
Gdzie jej konsekwencja? No bo przecież jeśli działania poprzednika były tak złe jak dotąd mówiła, to czemu czasem są jednak dobre kiedy jej pasuje. Prostacki fałsz, nic więcej.
Czy ona myśli, że jeśli jej w internecie nie napiszą: "Babo, chwalisz się nie swoją renowacją zabytkowej szkoły", to ludzie tego nie widzą? |
|
| Mariusz |
| Kisielice, Wtorek 07-10-2025 |
|
47870. | Odnośnie wpisu numer: 47867 ...ale urzędnicy doskonale wiedzą, bo jeżdżą przecież po wioskach robić zdjęcia z otwarcia parasola w dupie [...].
Ci ludzie są świadomi i wykształceni, choć nie zawsze inteligentni i zdrowi na umyśle. Robią doskonałe wrażenie.
Niestety, gdy chodzi o budowę dróg, mostów, wiaduktów czy przejazdów, o których tak pięknie opowiadają - nie mają pojęcia i niczego takiego nie zrobią za żadnej ze swoich kadencji.
To jest ponura prawda.
Chyba że jakieś wykopaliska zaczną robić i wykopią monety złote. |
|
| Szum Tataraku |
| Las Eczno, Wtorek 07-10-2025 |
|
47869. | Pasożyty i mędrcy: pejzaż absurdu
Mądrość przypomina czasem zatopiony statek – niby istnieje, ale spoczywa pod grubą warstwą mułu, do którego nurkują tylko najbardziej uparci. Reszta ludzkości woli dryfować na powierzchni, lepiąc tratwy z gazetowych nagłówków i okrzyków sejmowych, jakby słowa mogły zastąpić rozum.
Stanisław Lem pisał o pasożytach, które żerują na organizmie; dziś powiedzielibyśmy – organizmem jest państwo, a pasożytem bywa poseł, który nieświadomie myli myślenie z klaskaniem, a politykę z wiecznym kabaretem.
„Charakter człowieka jest jego losem”. A jednak w Polsce roku bieżącego charakter wielu decydentów przypomina raczej telewizyjny serial niż los tragiczny – groteskowa powtórka, gdzie stoicyzm miesza się z farsą, a absurd ma przewagę nad logosem. Patrząc na tych, którzy mienią się prawodawcami, można odnieść wrażenie, że oto przed nami zgromadzenie surrealistów udających mędrców: jeden wyciąga z kieszeni królika, drugi kłóci się z własnym cieniem, trzeci deklaruje, że w imię narodu należy natychmiast podnieść głos, bo argumentów brak.
Czy w tym chaosie można jeszcze szukać mądrości? Może – jeśli potraktujemy ją jak kapryśną muzykę, którą słychać tylko wtedy, gdy ucichnie zgiełk. Wtedy człowiek uczy się cierpliwego uśmiechu: melancholijno-stoickiego, lekko sarkastycznego, jakby chciał powiedzieć: „Świat tonie, ale przynajmniej robi to w pięknym stylu”.
I tak oto mądrość nie jest nagrodą dla tych, co głośniej krzyczą, lecz dla tych, co potrafią usiąść w ciszy i rozpoznać, że król jest nagi – a parlament przypomina bardziej surrealistyczną wystawę niż miejsce rozumu. Może więc Lem miał rację: głupców nie trzeba nienawidzić, wystarczy widzieć ich jako pasożyty – smutne, groteskowe i w gruncie rzeczy śmiertelnie zależne od organizmu, który sami próbują osłabić.
Co dalej? Skoro szkoła uczy coraz mniej myślenia, a internet staje się fabryką gotowych odpowiedzi, przyszłość jawi się jak groteskowy spektakl, w którym aktorzy zapomnieli tekstu, ale i tak grają z pełnym przekonaniem. Dzieci, zamiast pytać „dlaczego?”, coraz częściej pytają „ile lajków?”. A jeśli mądrość naprawdę jest skarbem ukrytym w głębinach, to istnieje ryzyko, że kolejne pokolenia nawet nie będą wiedziały, iż można nurkować.
Wtedy pozostanie nam tylko patrzeć, jak pasożyty przejmują organizm – aż sam w końcu się podda. I może właśnie tam, w ciszy po katastrofie, pojawi się pierwsze pytanie, które na nowo rozbudzi myśl. |
|
| Natasza-peegerówka |
| Susz, Wtorek 07-10-2025 |
|
47868. | Odnośnie wpisu numer: 47864 Chciałam tylko przypomnieć, że sami wybraliście takiego Burmistrza. Człowieka, który nie ma absolutnie żadnego doświadczenia. Mówi taką polszczyzną, że aż uszy bolą.
A tacy byliście zafascynowani nowym Burmistrzem: fajerwerki, szampan po wygranej, a teraz podwyżki, kredyty, słowem: "Cudowna gospodarność". |
|
| Kamila |
| Kisielice, Wtorek 07-10-2025 |
|
47867. | Odnośnie wpisu numer: 47841 Przy okazji przebudowy wiaduktu - mamy teraz okazję pojeździć różnymi drogami wylotowymi z Iławy. I tu nasuwają się nieciekawe spostrzeżenia.
Stan drogi [powiatowej] od ul. Wojska Polskiego w stronę lokomotywowni na Katarzynki [Radomno] jest w opłakanym stanie. To samo dotyczy drogi [powiatowej] Wikielec - Karaś - Szeplerzyzna.
Jeżeli już trzeba wskazywać palcem dalej to trzeba niesamowicie uważać żeby nie zerwać zawieszenia w aucie na drodze [powiatowej] Dziarny - Ławice - Gromoty.
Są to drogi o dużym natężeniu ruchu.
Co ciekawe, gdy dojeżdżamy do granicy [powiatu iławskiego] z powiatem nowomiejskim, drogi przechodzą w nowiutkie równe dywaniki.
Patrząc pod tym kątem, mamy kolejny kwiatek w postaci sławnej ścieżki rowerowej po śladzie byłej linii kolejowej, którą [gmina wiejska NML] wybudowała do samiutkich swoich granic [do granicy obszaru sąsiada, czyli powiatu iławskiego]. Nie trzeba dodawać ile radości rowerzystom i rolkarzom dałoby dobudowanie jej do Iławy.
Starosto Powiatu Iławskiego! Burmistrzu Miasta Iławy!
Wójcie Gminy Iława! I kto tam jeszcze?
Miłych snów. |
|
| Użytkownik |
| Iława, Wtorek 07-10-2025 |
|
47866. | Instalacja kamer, czyli między okiem boga a okiem muchy
„Nie to nas trapi, co się dzieje, lecz nasze wyobrażenia o tym, co się dzieje” – mawiał Epiktet, zapewne nie przewidując, że dwa tysiące lat później jego słowa odbiją się echem w obiektywie kamery przemysłowej, zawieszonej nad wejściem do sklepu z bułkami.
Bo oto żyjemy w epoce Oka. Nie tego boskiego, które czuwa nad moralnością, ani nawet tego Orwellowskiego, które czuwa nad lojalnością – lecz raczej w epoce oka administratora osiedlowego monitoringu, który nie tyle widzi, co przegląda. Kamera patrzy, ale nie widzi. Rejestruje, ale nie rozumie.
A my? My też patrzymy – w ekran, w powiadomienia, w odbicie własnej twarzy na szkle telefonu, które coraz bardziej przypomina zimną soczewkę systemu. Na każdym rogu kamera, a mimo to rozboje i kradzieże mają się dobrze, jakby same z siebie śmiały się z idei „cyfrowej moralności”. Orwell przewidział Wielkiego Brata, lecz nie przewidział jego znudzenia – bo dziś Brat nie jest tyranem, lecz urządzeniem na serwerze z niskim poziomem baterii.
Absurd polega na tym, że im więcej patrzymy, tym mniej widzimy. Człowiek, który wierzy, że bezpieczeństwo można osiągnąć przez obserwację, staje się więźniem własnego oka. Stoik wzruszyłby ramionami i rzekłby: „Skoro już patrzą, niech przynajmniej mają co oglądać”.
A zatem idziemy ulicą, mijamy kamery, jakby były to współczesne kapliczki – w ich obiektywach szukamy odkupienia, ochrony, a może potwierdzenia, że wciąż istniejemy. Bo cóż to za świat, w którym nie jesteśmy nagrani?
I w tym wszystkim – gdzieś między rejestratorem a rzeczywistością – pozostaje cichy, melancholijny uśmiech. Stoicki, bo akceptuje absurd; sarkastyczny, bo wie, że absurd wygrał.
Smutna puenta: „Im więcej oczu ma świat, tym mniej ma spojrzenia.”
Bo – jak powiedziałby Heraklit, patrząc w obiektyw kamery z ironicznym spokojem – „wszystko płynie”, lecz dziś płynie głównie strumieniem danych, który zamiast zrozumienia niesie tylko odbicie.
A więc śmiejmy się – cicho, melancholijnie, stoicko – bo oto przyszłość nadeszła, i zamiast Wielkiego Brata mamy miliony małych oczu, które widzą wszystko i nie pojmują niczego. |
|
| Natasza-peegerówka |
| Susz, Poniedziałek 06-10-2025 |
|
47865. | Odnośnie wpisu numer: 47860 Nie dosyć, że Masnego wyrzucili z Susza za te właśnie jego [decyzje], które robi teraz w komunalce w Kisielicach, to jeszcze ludzie pozwalają na taką [niegospodarność] w tym mieście.
Ludzie! [...]
Zbierzmy ludzi i zróbmy sprzeciw temu wszystkiemu. Ilu już było prezesów? Mamy cierpieć za ich błędy?
My, mieszkańcy nie będziemy dorabiać instytucji. Po cholerę następne kredyty? Trzeba wyjść z długów. Porządek trzeba zrobić.
Opieka zdrowotna. Co tu się dzieje to głowa mała. Kisielice na językach wszystkich powiatów są.
W Suszu to aż się ludzie śmieją, że kisieliczanie tacy są głupi, że nic nie robią [z problemem]. Brak słów na to wszystko co się dzieje. |
|
| Prosto z Mostu |
| Kisielice, Poniedziałek 06-10-2025 |
|
47864. | Odnośnie wpisu numer: 47860 Komentarze na forum dotyczące Kisielic są w zasadzie gotowymi pytaniami o informacje publiczną. Już niebawem wszystkie zostaną zadane Urzędowi Miejskiemu w Kisielicach i potem przesłane do mediów. Zobaczymy czy to, jak wypłakuje burmistrz Beata Lejmanowicz, ataki i mowa nienawiści, czy mnóstwo prawdy.
Do zapytania o informację publiczną można dołożyć i to:
Na sesji skarbnik Halik mówił, że Pani burmistrz pozyskała 80 tys. zł na dożynki. Czy to kolejne łgarstwo? Zapytamy czy w czasie około dożynek wpłynęło na konto urzędu gminy w formie darowizn 80 tys. A może jak krętacze policzyli sobie, że za dmuchańce firma rzekomo normalnie bierze 30 tys. a tu zrobi rabat specjalnie dla [Pani burmistrz] na 10 tys. i z tego sobie naliczyła ile to pieniędzy pozyskała na dożynki. Z takim drobnym cwaniactwem trzeba się liczyć, taki to format.
Zapytania hurtowo już wkrótce. Kłamstwo wylezie z królowej, zobaczycie ile bałaganu i to ledwo w 1,5 roku. |
|
| Mariusz |
| Referendalne Kisielice, Niedziela 05-10-2025 |
|
47863. | Bankiet na krawędzi przepaści
Bogaci tańczą na stole historii, rozlewając wino, które kapie biednym na głowy jak święcona woda parodii. Ich ideologia jest jak obrus przykrywający ślady tłustych plam - biel przykrywająca cuchnącą rzeczywistość. Reszta społeczeństwa klęczy pod tym stołem, zbierając okruchy, które mają smak wolności, ale tylko wtedy, gdy człowiek długo pości.
Już dawno temu Heraklit powiedział: „Świat jest ogniem wiecznie żywym”. Ale ten ogień dzisiaj płonie w kominkach willi, podczas gdy bezdomni ogrzewają dłonie przy koszach na śmieci. Bogactwo płonie spokojnie w sejfach, a bieda - nerwowo w żyłach.
W czasach, gdy robotnik pracuje na trzy etaty, a jeszcze słyszy, że „nie wystarczy mu determinacji”, świat staje się groteską przypominającą teatr Kantora, gdzie manekiny grają żywych, a żywi udają martwych, byle nie przeszkadzać ekonomicznym demiurgom. Surrealizm nie jest już sztuką - to życie codzienne.
I oto stoimy - melancholijni, lecz z ironicznym półuśmiechem. Bo cóż innego można? Stoicy mówią: „Nie narzekaj na los, którego nie zmienisz”. Absurd odpowiada: „Narzekaj głośniej, może przynajmniej echo cię rozśmieszy”. Tak oto rodzi się pytanie: Czy przepaść, w którą spadają biedni, jest dnem, czy raczej trampoliną, z której bogaci odbijają się wyżej?
Zmierzamy, jak się zdaje, ku światu, w którym luksus staje się coraz bardziej groteskowy, a niedostatek coraz bardziej banalny- jakby bieda była pogodą, którą trzeba codziennie sprawdzać w prognozie. Można temu zaradzić tylko wtedy, gdy wspólnota odzyska poczucie, że solidarność nie jest luksusem, lecz powietrzem.
Za kilka, kilkanaście lat, jeśli nic się nie zmieni, ujrzymy dwa równoległe światy: jeden w szklanych wieżowcach, gdzie ludzie będą hodować własne iluzje w złotych donicach, a drugi w zatłoczonych mieszkaniach, gdzie dzieci będą się uczyć, że praca nie prowadzi do godności, lecz do zmęczenia.
Praca nie zniknie, ale stanie się karykaturą samej siebie: człowiek będzie zatrudniony nie po to, by tworzyć, lecz by nie przestał się kręcić w kołowrotku (by przetrwał). Trzy etaty zamienią się w pięć etatów, a czas wolny stanie się luksusem większym niż złoto. Kto będzie miał chwilę, by spojrzeć w gwiazdy, zostanie uznany za próżniaka.
Bogaci nie będą już potrzebować ideologii — wystarczy im technologia. Ich propaganda przybierze formę aplikacji, która mówi biednym, że są szczęśliwi, nawet jeśli stoją w kolejce po wodę filtrowaną z kanalizacji. Bunt zostanie zastąpiony „eventem protestacyjnym sponsorowanym przez korporacje”, z darmowymi napojami energetycznymi i playlistą optymistycznych hitów.
A jednak, paradoksalnie, każda przepaść ma swój brzeg. I być może któregoś dnia ci, którzy dziś z uśmiechem rozdają okruchy, będą musieli prosić o kawałek chleba od tych, których zmuszali, by zapieprzali na trzy etaty. Historia lubi przewrotne żarty.
I wtedy pojawi się melancholijne, sarkastyczne pytanie: Czy w takiej rzeczywistości człowiek jeszcze istnieje, czy tylko jego cień, tańczący w rytm cudzej muzyki? |
|
| Natasza-peegerówka |
| susz, Sobota 04-10-2025 |
|
47862. | Z cyklu „tuzy samorządu” – radny Hubert Rulkiewicz i jego myślenie.
[...]. Temat: Iławski Budżet Obywatelski. Informacja: w tym roku miasto przeznacza na IBO 200 tys. zł, z czego 170 tys. zł na inwestycje. No i pada pytanie do radnego Rulkiewicza: "Czy to dużo, czy mało?". Odpowiedź: „Stanowczo za mało na jakąkolwiek inwestycję”.
Może i faktycznie nie są to miliony, ale, Panie radny, akurat Pan i Pański „klubik” [PO] powinniście w tym temacie siedzieć cicho. Dlaczego? Bo na ostatniej sesji głosowaliście populistycznie przeciwko podwyżkom podatków [od gruntów i budynków]. A z czego miasto ma brać pieniądze na takie inicjatywy, skoro sami blokujecie dochody?
Jeśli kwota jest za mała, to mam propozycję: obniżcie sobie diety i przekażcie różnicę na IBO, albo złóżcie wniosek do KPO, skoro wasza Platforma i tak „dostaje kasę” na rozmaite pomysły.
Bo wie Pan, Panie Rulkiewicz, łatwo krytykować, trudniej odpowiedzieć na pytanie: „Skąd wziąć pieniądze?”. Krytykować, gdy burmistrz się nie może do tego odnieść, to też słabe.
Boisz się Pan? Na sesji radny siedzi cicho jak pikulik i tylko główka lata na lewo i prawo… z naciskiem na lewo. |
|
| John Wick |
| Iława, Piątek 03-10-2025 |
|
47861. | Wycug w czasach betonu: o umieraniu w kraju bez mieszkań
„Wycug” - to stare słowo, które pachnie stodołą, sianem i wydeptaną ścieżką między chałupą a kapliczką. Dawny kontrakt egzystencjalny: oddajesz gospodarstwo młodszym, a oni w zamian zapewniają ci strawę, opiekę, ciepło pieca. Umowa niepisana, lecz żelazna. Dziś ten wycug zniknął, rozmył się jak mgła nad Wisłą. W jego miejsce pojawiły się Domy Pomocy Społecznej i hospicja - instytucje zbudowane z betonu i procedur, gdzie troska została zastąpiona tabelką w Excelu, a miłość przekształciła się w „świadczenie usług opiekuńczych”.
„Nie rzeczy same nas niepokoją, lecz nasze wyobrażenia o nich” (Epiktet). Wycug był wyobrażeniem wspólnoty- nawet jeśli kulawego starca traktowano jak ciężar, to przynajmniej był to ciężar oswojony, wpisany w rytm rodzinnego życia. Dzisiejsze DPS-y i hospicja są natomiast lustrem, w którym odbija się nasze społeczne bankructwo: nie ma już miejsca w mieszkaniach (bo mieszkań brakuje, a te które są kosztują tyle, co dusza u Mefistofelesa), nie ma już czasu, bo czas sprzedaliśmy na śmieciówkach, nie ma już zdrowia, bo służba zdrowia to labirynt, z którego Ariadna dawno uciekła, zostawiając nam poplątane sznurki w kolejce do specjalisty.
Surrealistyczna ironia polega na tym, że zamiast troski dostajemy regulamin odwiedzin, zamiast ciepłej zupy – dietę pudełkową z cateringu, a zamiast poczucia bycia potrzebnym – procedurę podpisania karty wypisowej. Wycug był brutalnie prosty, dzisiejsze systemy są absurdalnie skomplikowane i równie bezlitosne.
I tak oto stoimy w Polsce 2025, z ironicznym uśmiechem, patrząc jak starzy ludzie umierają w instytucjach, młodzi wciąż nie mają gdzie mieszkać, a wszyscy razem składamy ofiary na ołtarzu biedy i biurokracji. Może trzeba nam więcej stoicyzmu, a może więcej sarkazmu - ale na pewno mniej betonowych molochów, w których umiera się w ciszy i samotności, a więcej tej pradawnej, „przyziemnej” wspólnoty. Bo jeśli nawet absurd ma swoją logikę, to logika współczesnej opieki społecznej wygląda jak marzenie Kafki pisane w Excelu - i pewnie to właśnie najbardziej melancholijny żart naszej epoki.
Czy jest szansa na zmianę na lepsze? Trudno uwierzyć, skoro każdy kolejny plan reformy przypomina bardziej grę w bierki rozgrywaną na Titanicu niż realną próbę ratunku. Być może nadejdą czasy, w których starość przestanie być przeżywana, bo ludzie umrą wcześniej — ze strachu przed nią, z lęku przed bezradnością, z braku miejsca w kolejce do lekarza czy w kolejce po mieszkanie. No właśnie.
I tu pojawia się eutanazja. Właściwie to, co nazywamy „eutanazją” w debacie publicznej, wcale nie musi być jedynie „uśmiercaniem z litości”. W pewnym sensie jest to także gest buntu wobec tego, co dziś nazywa się „starzeniem się w systemie” – wobec DPS-ów, hospicjów, samotnych mieszkań socjalnych i godzin spędzanych w poczekalniach NFZ.
W dawnym „wycugu” starość była, jakkolwiek trudna, to jednak oswojona - kończyła się wśród ludzi, zapachów i krajobrazów, które znałeś od dziecka. W nowoczesnym państwie starość staje się abstrakcyjnym „procesem biologicznym” zarządzanym przez instytucje – odzieranym z sensu, rytuału i intymności. W tym kontekście eutanazja jawi się nie tylko jako „skrót” do końca, ale jako świadomy wybór: odmowa uczestnictwa w grotesce biurokratycznej starości.
Można by rzec, parafrazując Senekę („Życie nie jest krótkie, to my je czynimy krótkim”), że współczesny człowiek odwraca ten aforyzm: „Starość nie jest straszna – to my uczyniliśmy ją straszną”. Eutanazja staje się więc nie ucieczką przed samą starością, lecz przed tym, co z nią zrobiliśmy – przed systemem, który zamienił godne odchodzenie w numer PESEL na liście pacjentów.
Oto gorzki paradoks: dawniej wycug był kontraktem opieki i życia, dziś eutanazja bywa kontraktem ucieczki i kontroli nad własnym końcem. Stoicki spokój miesza się tu z sarkazmem: wolność człowieka w XXI wieku polega już nie na tym, jak żyje, ale na tym, jak i czy w ogóle chce się zestarzeć. |
|
| Natasza-peegerówka |
| Susz, Piątek 03-10-2025 |
|
47860. | Odnośnie wpisu numer: 47847 Rafał Masny vel [...] wykończy komunalkę wielkim kredytem. Dowód? Chce budować stację uzdatniania wody i tu informacja z komunalki - wartość projektu: 6 873 035,06 zł
Wysokość dotacji: 4 546 897,74 zł. Łatwo wyliczyć, że Masnemu brakuje co najmniej 2 300 000 zł. Weźmy jednak pod uwagę, że jak przetarg skończy się wyższą kwotą, to ledwo zipiąca komunalka będzie musiała zadłużyć się na nawet 3 miliony złotych.
Katastrofa zbliża się wielkimi krokami, miasto już niedługo dojdzie do ściany, bo 4 miliony kredytu chce wziąć Beata Lejmanowicz a teraz prezes PUK-u weźmie kolejne 3 miliony na spółkę. Na spółkę, która zaraz dowali mieszkańcom drastycznym podniesieniem cen, przecież z czegoś ten kredyt trzeba spłacić.
Dokąd zmierza ta nieudaczna zbieranina zarządzająca mieniem gminy? Czy mieszkańcy powiedzą w końcu temu "dość"? Referendum! Oby nie było za późno. |
|
| Mariusz |
| Kisielice, Piątek 03-10-2025 |
|
47859. | Orfeusz na bazarku
„Wszystko płynie” – zauważył filozof, który pewnie nigdy nie stał w kolejce do kasy samoobsługowej w niedzielny wieczór, gdy system odmawia współpracy, a człowiek między jednym pik a drugim czuje metafizyczny absurd swojego istnienia. Bo tak właśnie wygląda nasza codzienność – między boskim uniesieniem a mądrością „mędrców” z telewizyjnych paneli, którzy wymachują racjonalnymi argumentami niczym wyprzedażowymi parasolkami.
Polki i Polacy poruszają się w tym tańcu napięcia: raz ślepo zapatrzeni w objawienia spod znaku influencerów, raz cynicznie mruczący pod nosem, że „i tak wszyscy kradną”. Delficka podpowiedź – uciekać się i do boga, i do mędrca – w Polsce brzmi jak instrukcja obsługi herbaty ekspresowej: wrzuć torebkę do wrzątku i czekaj, aż objawi się sens życia. A jeśli nie przyjdzie, zawsze można narzekać, że herbata za słaba.
Surrealizm dnia codziennego wyłazi w drobnych gestach: sąsiad, który rano klął na polityków, po południu wrzuca obrazek Matki Boskiej na Facebooka. Student filozofii recytuje Nietzschego, a wieczorem dorabia, wciskając ludziom garnki. W tym wszystkim czai się melancholia – jakbyśmy wiedzieli, że żadne boskie uniesienie ani racjonalna formułka nie wyratują nas z pułapki wiecznego „tu i teraz”.
A jednak, w tym absurdzie – podobnie jak w twierdzeniu Heraklita – coś płynie. Czasem to tylko rzeka, która podmywa mosty. A czasem to my sami, Polacy, dryfujący z ironicznym uśmieszkiem, jakbyśmy wiedzieli, że największa prawda ukryta jest nie w oraklach ani w mędrcach, lecz w zdolności przetrwania kolejnej zimy z poczuciem humoru.
Dalej będzie to samo, tylko trochę bardziej groteskowe: kolejny rok, w którym będziemy wieszać pranie między balkonami jak sztandary niepodległości, kłócić się o to, kto ma rację, a potem razem stać w tej samej kolejce do lekarza. Bóg będzie milczał, mędrcy będą pisać felietony, a my – Polki i Polacy – z ironicznym spokojem będziemy robić kanapki do pracy, jakby właśnie tam miało się rozstrzygnąć nasze przeznaczenie.
A może, se-tak-myślę, jutro obudzimy się w tym samym kraju, tylko słońce wzejdzie pod innym kątem, a my – jakby nigdy nic – będziemy się zastanawiać, czy to zmiana kosmiczna, czy po prostu źle ustawiony budzik. |
|
| Natasza-peegerówka |
| Susz, Czwartek 02-10-2025 |
|
47858. | Odnośnie wpisu numer: 47853 Moim zdaniem cena za śmieci się nie zmieni, ale zapłacimy za napój więcej o 50 groszy.
To jest nowy rodzaj podatku i kary dla obywatela.
Wiadomo, że ludzie nie oddadzą 100% butelek, więc to, czego nie oddamy - a opłata zostanie pobrana - to gdzie wróci? |
|
| Zielony |
| Iława, Czwartek 02-10-2025 |
|
47856. | Słówko do obrońców i sympatyków Rosji.
Muszę wam, plugawym ignorantom i bezwiednym idiotom, przypomnieć, że od wieków Rosja szczerze nienawidziła Polaków i zwalczała Polskę na wszelkie możliwe i niemożliwe sposoby, uważając jej istnienie za swój główny problem (podobnie jak wobec Polaków wtórowali im Niemcy).
Muszę wam, ignorantom, przypomnieć, że Polska przed 1. wojną światową znajdowała się pod okupacją Rosji przez 123 lata, a po 2. wojnie światowej była kolejne 45 lat pod batem znowu Rosji. I chce nadal.
Muszę wam, ignorantom, przypomnieć, że to Rosja po 2. wojnie światowej rozpętała kilkanaście mniejszych i większych wojen, różnie licząc – 20.
Muszę wam, ignorantom, przypomnieć, że to nikt inny jak Rosja 3 lata temu (w 2022 roku) napadła na Ukrainę, a nie odwrotnie.
Muszę wam, ignorantom, przypomnieć, że to Rosja wtargnęła w granice suwerennej Ukrainy w roku już 2014, czyli bezpośrednio po „Rewolucji Godności” na majdanie w Kijowie.
Jeśli teraz niektórzy Polacy kochają Rosję, a jest ich dużo (za dużo), to jedynym wytłumaczeniem jest Syndrom Sztokholmski, czyli ofiara zaczyna kochać swojego oprawcę. To jest cholerne zboczenie umysłu i ciężka choroba psychiczna.
Syndrom Sztokholmski jest niestety chorobą nieuleczalną, więc wielu Polaków (zbyt wielu) będzie kochać Rosję nadal, pomimo okrucieństwa i okupacji z ręki tychże Moskali.
W zbrodni katyńskiej 1940 roku Rosja dokonała kolejnego porażającego ludobójstwa i rozstrzeliwując skrycie po lasach wymordowała elitę polskiego Narodu. O innych zbrodniach Rosji przez wieki na narodzie polskim już nie będę wspominał i wyliczał, bo wychodzą liczby ponad przeciętne wyobrażenie.
W takich okolicznościach kochać Rosję jest, powtórzę, oznaką ciężkiej nieuleczalnej, straszliwej choroby psychicznej. |
|
| Jarosław |
| Iława, Środa 01-10-2025 |
|
47855. | W związku z problemami przejazdu na iławskich drogach, czas aby urzędnicy usiedli i zaczęli szukać rozwiązań.
Tak nie może być, że karetka nie może przejechać.
Może uda się jakoś ruch poprowadzić? Nawet kosztem objechania pół Iławy. Może jednokierunkowe by zdały egzamin?
Niestety, ale karetka nie może znajdować się w takiej sytuacji blokady, szczególnie na sygnale. Stała zablokowana długo, za długo jak na ratunek. |
|
| Marta |
| Iława, Środa 01-10-2025 |
|
47854. | Instrukcja obsługi zardzewiałego ciała w czasach szybkich ekranów
Nagle odkrywam, że moje własne kolana stały się bardziej konserwatywne niż ja sam – nie chcą już podejmować żadnych rewolucji, nawet w postaci wejścia po schodach. Wstaję rano i czuję, że moje ciało jest jak muzeum – każdy staw skrzypi jak eksponat, którego nie wolno dotykać. A jednak muszę go nosić, ten swój „eksponat z mięsa”, po świecie, który zdaje się należeć wyłącznie do młodych z telefonami szybszymi niż moje serce.
„Nie to nas martwi, co się dzieje, ale nasze o tym sądy.” O, jakże pięknie brzmi ta stoicka mądrość – ale niechże ktoś spróbuje ją zastosować w poczekalni do lekarza, gdzie trzy godziny mijają szybciej niż życie samego Epikteta! A jednak… może miał rację. Może to nie starość jest problemem, lecz mój własny komentarz do niej – ten wieczny szept w głowie: „to już koniec, stary durniu, świat nie potrzebuje twojej powolności”.
Ale spójrzmy absurdowi prosto w twarz – ja, stary człowiek, mogę stać się surrealistycznym bohaterem. Przecież moje zmarszczki to linie papilarne czasu, a moja łysina to polerowana pustynia, po której czas przeciąga wiatrem swoje suche żarty I jeśli świat pędzi jak oszalały koń, to ja mogę zostać osłem – spokojnym, melancholijnym, trochę upartym, ale wciąż żywym.
Nie jestem jednak sam. Mam jeszcze żonę – wierną towarzyszkę tej powolnej, absurdalnej podróży. Razem uczymy się starzeć, jakbyśmy ćwiczyli nowy, dziwny taniec: czasem potykamy się o własne słabości, czasem wybuchamy śmiechem z tego, że znowu nie pamiętamy, gdzie leżą okulary (najczęściej na nosie). Pomagamy sobie jak dwóch spiskowców przeciwko tyranii starości – ona podaje mi kubek, ja jej książkę, oboje udajemy, że jeszcze nadążamy za nowoczesnością. Komputer krzyczy o polityce, a my kiwamy głowami, jakby to wszystko nadal nas dotyczyło. Dzieci i wnuki są naszym lustrem – w nich widać przyszłość, w nas coraz wyraźniej przeszłość.
A jednak, mimo tej codziennej walki o normalność, wciąż czujemy na plecach powiew – zimny, nieubłagany, cierpliwy. To oddech śmierci, który przypomina, że nasz taniec kiedyś się skończy. Śmiejemy się więc głośniej, przytulamy mocniej, żeby choć na chwilę go zagłuszyć.
Co robić, jak żyć? Może tak: zamiast rozpaczać, że telefon nie słucha mojego głosu, nauczę się szeptać do kubka herbaty. Zamiast udowadniać młodym, że jeszcze potrafię biegać, pokażę im, że można siedzieć i nic nie robić – i że to też jest sztuka, której oni nie znają. Bo w świecie, gdzie wszyscy gonią za wieczną młodością, największym buntem jest zgodzić się na starość i mruknąć ironicznie: „A niech was diabli, ja i tak zdążę.”
Żyję więc dalej – melancholijnie, stoicko, z uśmiechem, który sam nie wiem, czy jest żartem, czy łzą. Bo jeśli starość to koronny dowód absurdu, to ja jestem jego chodzącą katedrą. |
|
| Natasza-peegerówka |
| Susz, Środa 01-10-2025 |
|
47853. | Z powodu wprowadzenia systemu kaucyjnego, znowu będą duże podwyżki opłat za wywóz śmieci.
Hallo brygada, uśmiechnijcie się! |
|
| anty-bolszewik |
| Iława, Środa 01-10-2025 |
|
47852. | Odnośnie wpisu numer: 47844 Ot inteligent iławski Kazik porównuje koszt budowy mostu w Chinach (około 280 milionów dolarów) do budowy mostu w Iławie. Jakim to trzeba być gościem na opak żeby takie głupoty pisać, ale przy dzisiejszych uczelniach to wszystkiego można się spodziewać.
Szkoda, że Kazik nie jest co najmniej prezesem ORLENU. Przynajmniej ropa była by po 3,50 zł. Szkoda, że taki inteligent marnuje się w Iławie. |
|
| Chińczyk |
| Azja, Wtorek 30-09-2025 |
|
47851. | Odnośnie wpisu numer: 47849 Ale ale!
Kasa pusta, bo [...] z Unii też tyle co kilkanaście lat temu było na miasta - już nie ma.
Masz pomysł na zdobycie kasy?
Kto przyjdzie i zdobędzie?
Jakieś propozycje na te stanowisko?
Który z Panów lokalnych polityków da radę kasę załatwić? |
|
| Szum Tataraku |
| Las Eczno, Wtorek 30-09-2025 |
|
47850. | Odnośnie wpisu numer: 47849 Pytam:
Czy tego rodzaju trudna sytuacja finansowa w budżecie miasta Iławy daje możliwość odwołania Burmistrza ze stanowiska? |
|
| Czynnik społeczny |
| Iława, Wtorek 30-09-2025 |
|
47849. | Odnośnie wpisu numer: 47783 Burmistrz Dawidek K. zaciąga kolejny kredyt aż 12 milionów złotych.
Ale posłuchajcie - na co!
- na pokrycie deficytu budżetowego - 5 milionów zł.
- na spłatę zaciągniętych kredytów - 7 milionów zł.
Iławo, płyniesz!
Tak w praktyce wygląda aktualny "rozwój" naszego miasta. W pierwszej kadencji - zadłużyć, a w drugiej kadencji - zadłużyć jeszcze bardziej. |
|
| Kaczka Dziwaczka |
| Iława, Wtorek 30-09-2025 |
|
47848. | Rzeka chlorowana, czyli o sztuce gubienia się w prawdzie.
Dezinformacja nie jest prostym kłamstwem. Kłamstwo, jak brudna moneta, ma swój ciężar i łatwo wypada z kieszeni. Dezinformacja natomiast to sztuka architektury: układanie prawd jedna na drugiej, aż powstaje labirynt, w którym gubimy się jak Tezeusz bez nici Ariadny - tylko że Minotaur, zamiast nas pożreć, puszcza nam codzienny serwis informacyjny o 19:30.
„Nie można dwa razy wejść do tej samej rzeki”. A ja, patrząc na ekran, mam wrażenie, że jednak można, i to trzy razy dziennie, jeśli tylko główny kanał poda rzekę w odcinkach. Ta rzeka nie płynie, lecz krąży w basenie pełnym chloru, gdzie zamiast ryb pływają slogany i wykresy zbudowane z kolorowych prostokątów.
Dziś panuje klimat osobliwy: deszcz kapie w rytm konferencji prasowych, a wiatr rozwiewa banery z hasłami, które mówią tak wiele, że właściwie nie mówią nic. To melancholia w rytmie disco polo, absurd w ramówce telewizyjnej, stoicyzm uśmiechniętego rzecznika, który z kamienną twarzą przekonuje, że 2 + 2 to czasami 5, a czasami 3, zależnie od potrzeb budżetu i prognozy wyborczej.
Sarkastyczny uśmiech rodzi się sam: czyż nie jest pięknym absurdem, że obywatele – istoty rzekomo wolne – stoją w kolejce do karmnika, w którym zamiast ziaren podaje się narrację? To narracja, która ma nas dokarmiać, lecz naprawdę tuczy jedynie władców słów.
Może więc warto, jak radzili stoicy, ćwiczyć obojętność wobec widowiska i traktować je jak teatr kukiełkowy. Tyle że marionetki zdają się same ciągnąć za swoje sznurki. A jeśli to jest prawda, to wolę już kłamstwo: ono przynajmniej daje złudzenie prostoty.
Kiedy w takim razie, te nachalne dezinformowanie ustanie? Ano wtedy, kiedy dezinformacja stanie się bezużyteczna - gdy społeczeństwo nie będzie już łaknęło łatwych narracji jak chleba, lecz zacznie domagać się wody źródlanej zamiast kolorowej oranżady. To nie jest kwestia łaski rządzących ani cudu mediów, ale powolnego dojrzewania wspólnoty: kiedy ludzie nauczą się rozpoznawać własne złudzenia, wtedy obietnice, półprawdy i manipulacje stracą swoją moc.
I może nigdy nie nastąpi dzień, w którym kłamstwo zniknie, ale nadejdzie taki, w którym stanie się ono tak żałośnie przezroczyste, że nie będzie już nikogo, kto zechce je powielać. |
|
| Natasza-peegerówka |
| Susz, Wtorek 30-09-2025 |
|
47847. | Burmistrz Beata Lejmanowicz zadłuża gminę Kisielice. Kiedy my to spłacimy?
Ja tam jestem prosty człowiek i wcale nie złośliwy, ale jak oglądam burmistrz Lejmanowicz na filmikach, to wierzyć się nie chce. Od początku swojej kadencji gada o biedzie, kredytach i braku pieniędzy nawet na podstawowe wydatki. Teraz uzyskała na drogi coś koło 4 milionów, ale drugie tyle musi dołożyć gmina, tak? Bo to była dotacja 50%. No to znaczy, że będzie brała kredyty ? Przecież to miało być zło i przyczyna problemów gminy, które ona zastała. Teraz nagrywa się, choć wcale nie powinna, bo nie ma do tego drygu żadnego, w internecie i opowiada, że wybuduje asfalt do Pławt. Znowu ma pieniądze na połowę 1,5 miliona a drugie 1,5 kredyt.
No to jak to jest, Pani burmistrz? Miały być długi, problemy finansowe, katastrofa i zarząd gminą miał przejąć już komisarz, a nagle będzie Pani brała około 4 milionów kredytu? To gmina ma jednak zdolność kredytową? Po co było kłamać jak teraz wszystko wyłazi jak szydło z worka.
Widać, że Pani nie ma żadnego doświadczenia i próbuje działać jak w życiu. Tu okłamać, tam oszwabić, może nie będą pamiętali. Pamiętają, a droga do Starego Folwarku dużo bardziej potrzebna, bo teraz do Pławt będą mieli dwie, a tu żadnej.
A, ostatnie pytanie, jaki odcinek Pani wyleje tego asfaltu? Starczy już do Pławt? |
|
| Marek |
| Folwark, Wtorek 30-09-2025 |
|
47846. | Teatr marionetek i cień niewidzialnych aktorów
Na scenie, gdzie światła błyskają, a mikrofony wzmacniają każde słowo, dwie postacie wykonują swój taniec. Raz groźny, raz groteskowy, raz pełen namiętności, a raz nijakości. Publiczność klaszcze, gwiżdże, oburza się, lecz zawsze pozostaje na widowni – nigdy za kulisami. Tam bowiem rozgrywa się prawdziwe widowisko, którego reżyserów nikt nie widzi, a których decyzje są nieubłagane niczym prawa grawitacji.
„Świat jest teatrem cieni: ludzie żyją tak, jakby spali”. Czyż nie brzmi to jak trafna recenzja współczesnego spektaklu politycznego? Cienie Prawa i Sprawiedliwości, cienie Platformy, nakładają się na siebie jak maski karnawałowe, różne w formie, lecz identyczne w funkcji. Gra pozorów, podziałów i rytualnych awantur jest tylko dymem, który przesłania niewidzialne ręce unoszące sznurki gospodarki i finansów.
Melancholia podpowiada, by się smucić, lecz stoik unosi brew i pyta: a cóż innego mogło nas czekać? Absurd jest naturalnym stanem polityki, jak absurdalne są marzenia motyla o wieczności. Sarkastyczny uśmiech rozciąga usta, bo oto widzimy, że królestwo demokracji przypomina bardziej cyrkową arenę niż agora wolnych obywateli.
Czyż nie jest pocieszające, że skoro wszystko to teatr, to i my możemy być widzami, którzy śmieją się w najmniej odpowiednim momencie? W końcu, jak mawiał Seneka, „Nie rzeczy nas martwią, lecz nasze mniemania o nich”. A zatem: śmiejmy się – ale gorzko, melancholijnie, absurdalnie. Bo śmiech, choć nikogo nie wyzwoli, jest ostatnią wolnością w teatrze cudzych marionetek.
A więc jak skończy się ten teatrzyk? Może dopiero śmierć głównych aktorów sprawi, że kurtyna opadnie, lecz czyż wtedy nie pojawią się inni, gotowi powtórzyć te same kwestie z odrobiną nowej charakteryzacji? A może nowo wybrany prezydent – niczym deus ex machina – zstąpi na scenę, by obiecać nowe rozdanie, świeży powiew i katharsis… tylko po to, by okazało się, że również jego słowa zszyto z tej samej tkaniny złudzeń. Bo teatr polityki nie zna finału; zna jedynie kolejne akty, w których zmieniają się maski, lecz mechanizm sceny pozostaje niezmienny.
I właśnie ta powtarzalność, ten wieczny powrót, jest może najbardziej absurdalną, a zarazem najbardziej ludzką częścią całego widowiska. |
|
| Natasza-peegerówka |
| Susz, Poniedziałek 29-09-2025 |
|
47845. | Musiałem zobaczyć ten słynny paczkomat w szpitalu.
To jakiś ponury żart, że lekarze wyrazili zgodę na lokalizację tego wymysłu akurat na korytarzu ambulatorium, czyli w miejscu, w którym istnieje wysoka transmisja wirusów i chorób kontaktu.
No, ale w naszym iławskim szpitalu wszystko jest możliwe, bo tutaj rządzą uśmiechy PO-owców z powiatowego bunkra po drugiej stronie ulicy. |
|
| radny skrzydłowy |
| Iława, Poniedziałek 29-09-2025 |
|
47844. | Odnośnie wpisu numer: 47841 Chińczykom budowa nowego mostu w górach zajmuje 3 lata.
My w Iławie potrzebujemy na ledwo remont aż 2 lata!
A tak na serio, Polska inżynieria cofnęła się właśnie o dwa stulecia. |
| |
|  |
|
| Kazik |
| Iława, Niedziela 28-09-2025 |
|
47843. | Odnośnie wpisu numer: 47834 Sesja Rady Miejskiej w Iławie [w poniedziałek 29.9].
Wobec tego mam apel do Pani radnej Ewy Jackowskiej: Skoro pełni Pani mandat zaufania publicznego, to czas najwyższy stanąć przed mieszkańcami Iławy i jasno powiedzieć, za co została Pani usunięta z zarządu ogrodów działkowych.
To nie jest błaha sprawa ani prywatna kłótnia. To sytuacja, która dotyczy lokalnej społeczności i rodzi różne pytania. A wyborcy mają prawo do odpowiedzi.
Nie można w nieskończoność uciekać od faktów i udawać, że problemu nie ma. Skoro inni członkowie zarządu podjęli taką decyzję, to musiały istnieć powody i właśnie te powody należy wyjaśnić. Publicznie, uczciwie i bez kręcenia.
Mieszkańcy oczekują od radnej nie grania na emocjach i nie politycznych teatrzyków, ale realnych działań, rozwiązywania lokalnych problemów i przede wszystkim prawdy.
Dlatego apeluję do Pani: Proszę wyjść do mieszkańców i wyjaśnić sprawę usunięcia z zarządu ogrodów działkowych. Czas skończyć z uciekaniem w wielkie słowa i straszenie wojną, bo jutro pewnie to usłyszymy.
Iławianie naprawdę zasługują na coś więcej niż tylko puste hasła i ciągłą demagogię. |
|
| działkowiec |
| Iława, Niedziela 28-09-2025 |
|
47842. | O niemożliwości zakazu niemożliwości
Żyjemy w kraju, gdzie absurd stał się codziennością tak zwyczajną jak chleb krojony, który – w przypływie urzędniczej troski – może być kiedyś sprzedawany wyłącznie na podstawie zezwolenia klasyfikującego kromki według długości. Polak współczesny, niczym Don Kichot w kolejce do okienka, walczy nie z wiatrakami, lecz z regulacjami, które mają siłę realnych murów – tylko bardziej papierowych.
Mówią nam: „Nie możesz”, „Za trudne”, „Przepis nie przewiduje”. Ale w tym właśnie tkwi ironia losu – im więcej barier ustawionych wokół, tym bardziej odkrywasz, że granice istnieją jedynie w cudzych głowach i w systemach komputerowych, które akurat „nie działają”.
Surrealizm współczesnej Polski polega na tym, że próbując kupić prostą nadzieję, otrzymujesz paragon z dopiskiem: brak towaru w magazynie marzeń. I tu właśnie zaczyna się melancholijny uśmiech – bo cóż pozostaje? Upadać, podnosić się, próbować dalej, trochę jak bohater kafkowskiej bajki dla dorosłych, który mimo wszystko wstaje rano, by znów usłyszeć: „Tego się nie da”.
A jednak można. Bo nawet w świecie, gdzie niemożliwe jest bardziej obowiązkowe niż możliwe, jedynym prawdziwym absurdem jest poddanie się.
„Nie rzeczy nas niepokoją, lecz nasze mniemania o rzeczach” – powiedział Epiktet, a potem zapewne westchnął, patrząc, jak ktoś właśnie wypełnia trzydziestą stronę formularza o pozwolenie na życie. |
|
| Natasza-peegerówka |
| Susz, Sobota 27-09-2025 |
|
47841. | Już widzę, że wielki projekt CPK pójdzie szybciej niż remont jednego wiaduktu w Iławie.
Dwa lata to kpina z ludzi!
A gdzie w takiej sytuacji podziały się wojska inżynieryjne, no gdzie? No po co je mamy? One by pokazały jak szybko się naprawia takie inwestycje o znaczeniu strategicznym [...], ale pewno zostały już zlikwidowane przez Uśmiechniętych pozerów...
[...]
Czepiam się, bo ten most należy do punktów zapalnych na mapie Iławy, miasta o znaczeniu powiatowym.
[...]
Ale cóż... gdy lekarz-pediatra rządzi ministerstwem wojska polskiego, to ruina nas czeka i porażkę przegoni porażka.
Tacy politycy nawet rozkazów nie potrafią wydać odpowiednich ze strachu i dronów nie potrafią samodzielnie zestrzelić, tylko muszą wołać pomocy z Holandii i tamtejszych przestarzałych myśliwców F-16. Ależ wstyd na całą Europę i pół świata... |
|
| Radny bez teki |
| Iława, Sobota 27-09-2025 |
|
47840. | Do niemej rady miejskiej z Kisielic.
Siedzicie na sesjach jak zahukane dzieciaki. Nic, zero pytań, zero inicjatywy. Taka nieporadna grupka pod przywództwem naprawdę pośledniej przywódczyni. Nie wstyd wam? Na niczym wam nie zależy, że milczycie jak zaklęci? Nie po to was wybraliśmy żebyście tylko brali 1500 zł diety miesięcznie. Gdzie wasza inicjatywa? Miało być inaczej a jest dużo gorzej niż za poprzednika?
Może, jak już do was coś dotrze, zajmiecie się chociażby sprawą remontu zabytkowej szkoły.
Już 30 września we wtorek minie termin wykonania robót, przypominam - przedłużony już raz termin.
Ma ktoś z was odrobinę charakteru i odwagi, żeby zapytać dlaczego firma nie skończyła? Bo nie skończy, to pewne, robota w lesie. I czy Burmistrz Lejmanowicz znowu przedłuży im termin?
Nawet dla was, milcząca rado, powinno być jasne, że jeśli firmie budowlanej wspaniałomyślnie wydłuża się terminy bez nakładania kar umownych, to rodzi uzasadnione podejrzenie o korupcję. |
|
| Tauron |
| Kisielice, Sobota 27-09-2025 |
|
47839. | O czterech latach, które mijają jak sen
Podobno kadencję parlamentarną wymyślił pewien zegarmistrz, który miał obsesję na punkcie cykliczności: cztery pory roku, cztery żywioły, cztery strony świata, a na koniec – cztery lata, w których można zdążyć zarówno zburzyć państwo, jak i tylko odrobinę je poprawić. Trzy lata byłyby zbyt krótkie – wtedy posłowie nie zdążyliby nawet nauczyć się obsługi sejmowego tabletu. Pięć zaś – zbyt długie – bo kto wytrzymałby taką farsę? Cztery są więc niczym melodia niedokończona, w której ostatni akord zawsze brzmi fałszywie.
„Czas jest ruchomym obrazem wieczności” – pisał Platon w Timajosie. A więc nasze kadencje są tylko karykaturą tej wieczności: plastikowym zegarem z bazaru, który raz na jakiś czas się zatrzymuje, żeby wznowić swoje tykanie na nowo, tym razem z innymi aktorami, równie groteskowymi co poprzedni. Bo oto na salę wchodzi Klaudia Jachira, w dłoni dzierżąc transparent niczym dadaistyczny poemat, a za nią Witold Zembaczyński, który próbuje brzmieć jak kontroler chaosu, a wychodzi mu kontroler biletu w tramwaju jadącym do nikąd.
Prawda o kadencji wygląda zgoła inaczej.
Było to pewnego razu w sejmowej szatni. Posłowie przyszli, jak zawsze, w płaszczach pełnych obietnic i butach ubłoconych od kampanii. Jeden z nich – nikt nie pamięta już który – włożył do szuflady kadencję, ot tak, żeby nie zgubić. A potem nadeszły dni głosowań, nocy kłótni, świtu tweetów i południa konferencji prasowych. Wreszcie, po czterech latach, ktoś zapytał: „A gdzie nasza kadencja?”.
Szukali pod stołami, w protokołach, w ustawach, nawet w kieszeni marszałka. I nic. Okazało się, że kadencja dawno wyfrunęła przez otwarte okno i usiadła na dachu, skąd patrzyła na Sejm z lekką litością. Posłowie spojrzeli po sobie i rzekli chórem: – Trudno. Zróbmy nową.
I tak się dzieje do dziś: co cztery lata ktoś chowa kadencję w szufladzie, ona ucieka, a wszystko zaczyna się od początku.
Polski Sejm przypomina więc surrealistyczny obraz Dalego: zegary się rozpływają, stoły się wydłużają, a posłowie dyskutują, czy krzesło jest krzesłem, czy już tronem. I choć chciałoby się płakać, pozostaje tylko ten stoicki, lekko sarkastyczny uśmiech, bo wiemy, że za cztery lata wszystko zacznie się od nowa – ta sama melodia, tylko w innej tonacji.
A my? My siedzimy na galerii i klaszczemy jak w teatrze, w którym aktorzy nie pamiętają tekstu, ale i tak grają dalej – bo kurtyna nigdy nie opada. |
|
| Natasza-peegerówka |
| Susz, Piątek 26-09-2025 |
|
47838. | Szaleństwo piratowania na hulajnogach należy wreszcie ukrócić - ludzie! Bądźcie wreszcie poważni!
Hulajnoga - hulaj dusza, piekła nie ma - czeka czyściec, by pójść do nieba! |
|
| Czynnik społeczny |
| Iława, Piątek 26-09-2025 |
|
47837. | Odnośnie wpisu numer: 47823 Sygnalisto zaciągnij się dzisiaj powietrzem.
Zorganizowali ci w przestrzeni zapach frytek smażonych.
Dawaj „huzia na Józia” - na burmistrza.
Otwórz okno i oczy.
|
|
| domestos |
| Iława, Piątek 26-09-2025 |
|
47836. | Odnośnie wpisu numer: 47833 Za czasów komuny w PRL-u takiego gościa nazywano ORMO-wiec, a teraz taki gość nazywa się "Czynnik społeczny".
Kiedyś na otwarciu mostu pierwsze skrzypce grał Pierwszy Sekretarz PZPR, a teraz [...]. Zmiany po ch...ju.
Ledwo minęły dwa tygodnie od rozpoczęcia remontu mostu, a "Czynnik społeczny" nadaje.
Człowieku, wstydziłbyś się, ale wiem, że chcesz zaistnieć na Forum, żeby dopiec pewnej partii i burmistrzowi. |
|
| bezpartyjny |
| Iława, Czwartek 25-09-2025 |
|
47835. | Odnośnie wpisu numer: 47831 Rzut oka na sprawy lokalne. Mamy dziś powtórkę z czasów, gdy wszystko likwidowano.
Kto jeszcze pamięta lata 90-te po kontrolowanym "upadku" komuny...? Przemianowany z komunisty w liberała i wolnościowca Leszek Balcerowicz, ojciec chrzestny późniejszej PO, i jemu podobni czerwoni kacykowie - przygotowali grunt, czyli pustkę i spaloną ziemię.
Polikwidowali tysiące najlepszych przedsiębiorstw - huty, stocznie, kolej, górnictwo, handel, cukrownie, metalurgię, przemysł ciężki, elektroniczny, motoryzacyjny, chemiczny itd. Na niewyobrażalną skalę wyhamowali rozwój kraju, który chciał i mógł się rozpędzić.
Czy uwzględniono te wyliczenia podczas przygotowań do wejścia Polski do strefy UE? (2004). Takich składników tej gry, o których nie powiedzą w TV jest duuuużo więcej. Gdy wszystko podliczę, to okaże się, że to Bruksela jest mi winna kupę kasy.
[...] Czy zrozumiałeś jak jesteś oszukiwany? Któż nie pamięta dobrych czasów naszych iławskich zakładów pracy, jak IZNS, Parowozownia PKP, Techmatrans, Tapczany, Fabryka Mebli, Fabryka Domów i POM, skąd, po fuzji z „Pomowcem” bierze początek wielka historia klubu piłkarskiego IKS Jeziorak.
Zakłady pracy to tysiące pracowników, choćby wspomnieć nasz iławski największy zakład, czyli IZNS, dający życie ponad 1200 zatrudnionym, a z nimi wielu ich rodzinom wokół. Tutaj dobrze układały się stosunki społeczne pomiędzy zakładem a szkołami, czy klubem sportowym; tu powstawały międzyludzkie więzi uczuciowe.
Ludzie dawali z siebie wszystko dla dobra kraju, jak też dla siebie w sensie satysfakcji z pracy i zarobku.
Tętniło też życie kulturalne, miedzy innymi spotkania. Niedawno jeden z mieszkańców przypomina mi o spotkaniach w IZNS ze znanymi sportowcami, olimpijczykami, jak np. z oszczepnikiem Januszem Sidło.
Niestety ideą chorych zmian w Polsce po 1990 roku była prywatyzacja, czyli likwidacja polskiej gospodarki. Pod szumnym płaszczykiem "bież co twoje" i hasłami zakłamanej "wolności" czekała nas tragedia narodowa, miedzy innymi dlatego, że tracąc zakłady pracy i gospodarkę, Polacy zatracili tożsamość i właśnie wspólnotę jako twierdzę obronną każdego narodu, by nie zginął.
Komu zatem zależało na wyrugowaniu tożsamości z polskiej duszy? Nie muszę odpowiadać – już wiemy. Tym samy komunistom, którzy tylko zmieniali kolory i garnitury.
W roku 2007, gdy na czele tzw. nowych liberałów stanął przeflancowany komuch w lepszym garniturze z niemiecko-rosyjskiego nadania, nagle usłyszeliśmy, że wreszcie otworzył Polakom granicę i niech tam szukają chleba. Wygnał kilka milionów Polaków na obczyznę. Poniżył ich do roli parobków. Genialny ruch, bo wszystko to zrealizowano pod hasłami rzekomej "WOLNOŚCI" oraz demolki pt. "Róbta co chceta".
Dziś ten sam Tusk mówi dokładnie to samo, tylko akcenty stawia inaczej.
Dziś jeszcze bardziej rozwalany jest i dobijany ostatni akcent tożsamości i niezależności Polaków, czyli rolnictwo. |
|
| Marszałek |
| Iława, Czwartek 25-09-2025 |
|
47834. | No i mamy kolejny hit.
Radna miejska Ewa Jackowska [klub PO] odwołana została z zarządu ogrodów działkowych.
Już się poznali i na działkach, na tej „lewaczce-aktywistce”. Niebawem walne i nowe wybory.
Proszę dziennikarzy Kuriera o zbadanie sprawy i opisanie na łamach gazety o kulisach odwołania jej z zarządu działek.
A swoją drogą pani radna trzyma poziom. Gdzie się nie pojawi zostaje wywalona, nierzadko pozostawiając po sobie mniejsze bądź większe smrodki. |
|
| działkowiec |
| Iława, Czwartek 25-09-2025 |
|
47833. | Odnośnie wpisu numer: 47783 Ciekaw jestem jak idzie remont, czy diabli wiedzą co z mostem nad torami kolejowymi [przy stacji Iława Główna].
Ostatnio gdy oglądałem to aż trójka chłopa w żółtym stroju się kręciła. |
|
| Czynnik społeczny |
| Iława, Czwartek 25-09-2025 |
|
47832. | Kaganiec w barwach narodowych
Wolność, powiadają, to najwyższe dobro człowieka , a dzisiejsza wolność w Polsce przypomina dziś wybór koloru kagańca: czerwony, niebieski, zielony czy biało-czerwony w paski. Partie polityczne handlują tym katalogiem, przekonując nas, że różnica w odcieniach ma znaczenie, podczas gdy pasek i tak zaciska się wokół tych samych ust.
Epiktet, niewolnik, a jednak bardziej wolny od wielu prezydentów i premierów, pisał: „Człowiek jest wolny, gdy pozostaje w zgodzie z naturą, a nie wtedy, gdy może czynić, co mu się podoba.” W tym zdaniu kryje się cała ironia naszych dni. Polska natura? Może raczej pole kukurydzy GMO, dotowanej przez Brukselę, nawożonej medialnym nawozem z amerykańskich stacji telewizyjnych i podlewanej rosyjskim deszczem dezinformacji.
PiS przez lata sprzedawał nam narrację o suwerenności, o „powstawaniu z kolan”, ale jednocześnie coraz mocniej opierał swoją władzę na wewnętrznym klienckim systemie, zdominowanym przez własne media publiczne i narodowe spółki. Zamiast wolności - centralizacja, zamiast samodzielności - uzależnienie od retoryki zagrożenia i wroga.
Platforma Obywatelska i szerzej Koalicja Obywatelska odziedziczyły państwo już nieco w ruinie, lecz zamiast rozkuwać beton kaganka, starają się, by świecił on światłem „europejskich wartości”. Suwerenność w ich wydaniu to integracja z Unią Europejską, lecz w praktyce często przyjmuje ona kształt brukselskiej smyczy fiskalno-prawnej, gdzie dyrektywy i fundusze są ważniejsze niż własne decyzje obywateli.
Na tym tle pojawiają się mniejsze siły: Konfederacja z liberalno-narodowym snem o suwerenności absolutnej, która jednak w świecie wielkich korporacji i geopolityki brzmi jak baśń o husarii odpierającej rakiety balistyczne; a także Lewica, rozdarta między marzeniem o społeczeństwie równych, a praktyką bycia przystawką do liberalnego centrum.
Kto rządzi? Oficjalnie - parlament, prezydent, rząd. W praktyce - księgowi cudzych interesów, lobbyści, banki, koncerny technologiczne, ukryci cesarze finansowych przepływów. My, obywatele, jesteśmy eleganckimi sługami w garniturach na kredyt, karmieni opowieścią o suwerenności jak dzieci bajką o krasnoludkach.
W tym teatrze politycznym polskie społeczeństwo jest widzem, czasem statystą, rzadko reżyserem. Klaskamy, gdy wyświetla się napis „brawa”, a gdy gasną światła, wracamy do codzienności: pracy na kredyt, spłacania rat i scrollowania feedu.
Jesteśmy więc sługami, ale nie wiemy dokładnie kogo -co jest jeszcze bardziej groteskowe. Służymy logarytmom giełdy, algorytmom mediów społecznościowych i rytmowi reklam. Wybieramy kolor kagańca z katalogu, przekonani, że to akt wolności.
Epiktet miał rację: „Nie rzeczy same niepokoją ludzi, lecz ich mniemania o rzeczach.” Nasze mniemanie o wolności zostało sprzedane jak abonament - w ratach, z dostępem do pakietu politycznych kłótni i zagranicznych wpływów.
I tak siedzimy w terrarium zwanym Rzeczpospolita, z melancholijnym uśmiechem na twarzy, wiedząc, że niezależnie od tego, czy kagańce będą w kolorach partii rządzącej, czy w odcieniach europejskiej flagi - zawsze pozostaną kagańcami.
A gdy zapadnie cisza, gdy zgasną ekrany, słychać echo Epikteta: „Nie rzeczy same niepokoją ludzi, lecz ich mniemania o rzeczach.” A nasze mniemanie o wolności, jak widać, ma kształt uśmiechu melancholijnego klauna — z kredytową kulą u nogi i kagańcem w barwach narodowych. |
|
| Natasza-peegerówka |
| Susz, Czwartek 25-09-2025 |
|
47831. | Słowo do Macieja Rygielskiego [PO] i reszty lokalnych weterynarzy politycznych:
Tuszowanie śledztw przeciwko partyjnym oligarchom PO.
Wyłudzanie środków z sejmu oraz spółek skarbu państwa.
Niszczenie gospodarki Polski.
Agresja wobec opozycji.
Niszczenie wizerunku Polski na arenie światowej.
Prowokacyjne zachowanie wobec USA, strategicznego sojusznika.
Władza KO to koszmar senny.
Od dzisiaj na każde zagajenie znajomych, rozmówców i adwersarzy o „przywracaniu praworządności” i nadużyciach za rządów PiS-owskich będę odpowiadał tylko dwoma słowami: „Sławomir Nowak”.
Berlińsko-brukselski kelner Tusk wygasza węgiel szybciej niż planowano, opóźnia atom, zrywa kontrakt z Koreą [Południową], a małe reaktory jądrowe SMR-y toną w chaosie. Bezpieczeństwo energetyczne? Podpucha. Za to nowe podatki zielone od CO2 skutecznie drenują Polaków. Cel? Drożyzna i zależność. |
|
| anty-bolszewik |
| Iława, Czwartek 25-09-2025 |
|
47830. | O szybujących kastach i upadku grawitacji codzienności
Żyjemy dziś w epoce przyspieszonego selektora – algorytmicznego kapłana, który beznamiętnie dobiera jednych do ról wybranych, a innych spycha w rezerwaty niewidzialności. To nie już walka klas, lecz walka kast, w której granice są jak mury szklane: przejrzyste, a jednak nie do przebicia. Strażnicy pilnują, aby nikt przypadkiem nie pomylił piętra biurowca z piwnicą blokowiska.
W Polsce okres ten przypomina dziwne, jesienne święto: z jednej strony fasady huczą od słów o wolności, równości i dostępie do wszystkiego, z drugiej – ciche korytarze codzienności zapełniają się ludźmi w milczeniu stawiającymi pieczątki na własnej niewidzialności. Melancholia staje się więc stylem życia, a sarkazm – ostatnią dostępną walutą na rynku zubożałych emocji.
Całość ma w sobie coś z surrealistycznego obrazu: oto kelner rozdaje karty do gry, lecz wszystkie są puste; oto tramwaj jedzie w stronę awansu, ale jego tor prowadzi w zamkniętą pętlę; oto młodzi marzą o wspinaczce, lecz zamiast drabiny dostają plastikowe schodki do basenu dziecięcego.
I tak pozostaje nam stoicki uśmiech – nie po to, by udawać, że jest dobrze, lecz by nie dać się połknąć grotesce, w której życie zamienia się w getto gustów, karier i powierzchownych doznań. Bo jeśli rzeczywiście wszystko staje się szybkie, łatwe i płytkie – to przynajmniej można się jeszcze zatrzymać, napić herbaty i pomyśleć: „Cóż, skoro absurd jest nowym porządkiem, to może w nim odnajdzie się jakaś dziwna forma wolności.”
„Największym błędem jest sądzić, że człowiek żyje dla kogoś innego niż dla siebie” – przypomina nam Epikur, jakby mrugając z ironią zza ruin dawnych ogrodów. |
|
| Natasza-peegerówka |
| Susz, Środa 24-09-2025 |
|
47829. | Kolejny potentat światowy rezygnuje z wielkiej inwestycji w Polsce!
Zakład miał zatrudniać co najmniej 500 osób.
Inwestycja szacowana na 1,5 mld zł.
Jaki podali powód? „Rosnąca niepewność polityczna i gospodarcza”.
Hej brygada!
Nadal jest wam do śmiechu?! |
|
| anty-bolszewik |
| Iława, Wtorek 23-09-2025 |
|
47828. | Blask słońca w cieniu burz
Minęło już 53 lata wspólnego życia – lata, które są jak księga pisana nie atramentem, lecz sercem. Każda jej strona nosi ślad miłości, cierpliwości i poświęcenia, a w centrum tej opowieści jaśnieje Ona – żona, przyjaciółka, powiernica, nieustający dar od Boga.
„Szczęśliwy mąż, który ma dobrą żonę” – te słowa mądrości nabierają tu szczególnego znaczenia. Bo cóż może być większym szczęściem, niż mieć obok siebie kobietę piękną nie tylko urodą, lecz i sercem, mądrą radą, cierpliwą w trudzie, radosną w chwilach prostych, wierną w dniach prób? To właśnie Jej wdzięk rozwesela serce, a Jej mądrość orzeźwia kości.
Całe swoje życie ofiarowała nie tylko mężowi, ale i dzieciom, które wychowała na ludzi uczciwych, odpowiedzialnych i pełnych serca. Każdy dzień był dla nich lekcją miłości, cierpliwości i szacunku do drugiego człowieka. Dzięki jej ciepłu i mądrości rodzinny dom stał się miejscem, gdzie dorastało pokolenie, które dziś niesie dalej wartości wpojone przez matkę. Jej obecność była nie tylko opieką, ale i przykładem – cichym, lecz wymownym świadectwem tego, czym jest prawdziwe oddanie.
Czasy, w których przyszło nam żyć, nie są łatwe. Świat chwieje się pod ciężarem niepokoju, codzienność zbyt często wystawia nas na próbę, a ludzkie serca tracą ufność. A jednak – to właśnie w takich czasach jeszcze wyraźniej widać moc i sens małżeńskiego przymierza. Wierność i miłość są jak latarnia na wzburzonym morzu – pozwalają płynąć dalej, nie zbaczając z kursu.
Patrząc dziś na Nią, na piękno, które nie blaknie, lecz dojrzewa jak wino, na mądrość, która stała się drogowskazem dla dzieci i wnuków, serce woła z wdzięcznością: Dar Pana – żona spokojna. Dar, którego wartość przewyższa wszelkie bogactwa, którego nie można przeliczyć na złoto ani srebro.
Kiedy więc wspominamy te 53 lata, widzimy nie tylko kalendarzowe dni – widzimy błogosławieństwo. Bo liczba dni szczęśliwego męża naprawdę została podwójna. Każdy dzień był darem, każdy wieczór – spełnieniem, każda burza – zwycięstwem dzięki Jej sile, cierpliwości i wytrwałości.
Niech więc ten jubileusz stanie się hymnem ku chwale żony, która jest niczym wschodzące słońce na wysokościach Pana – promień światła, ozdoba domu, serce rodziny, dusza miłości. |
|
| Natasza-peegerówka |
| Susz, Wtorek 23-09-2025 |
|
47827. | W kapeluszu klauna
Każda ideologia jest jak smok, który najpierw chce, żebyśmy pogłaskali mu łuski, a potem pyta grzecznie, czy mógłby zjeść nasze dzieci. Zawsze chodzi o to samo: uczynić świat prostszym niż jest, sprowadzić chaos do jednego sloganu, jednego hasła, jednej sztandarowej barwy. „Człowiek jest miarą wszechrzeczy” – rzuca Protagoras z odległych wieków, jakby ironicznie wiedział, że miara ta będzie równie krzywa jak linijka kupiona na bazarze.
Patrzę dziś na Polskę – krainę, w której jedni malują tęczę, drudzy ją palą, a trzeci sprzedają znicze po obu stronach, bo przecież popyt to popyt. Feministki walczą z widmami patriarchatu, które śmieją się zza kulis jak aktorzy w tanim teatrze. LGBT z dumą maszeruje ulicami, podczas gdy ich przeciwnicy walą w bębny jakby chcieli odpędzić deszcz, a nie sąsiada w cekinach. Gender staje się nową opowieścią o stworzeniu świata – tym razem nie z gliny i żebra, ale z performansu i akt metrykalnych.
A ja, melancholijnie sarkastyczny, siedzę jak stoicki manekin na ławce w parku. Przez megafony krzyczą do mnie setki funktorów: wolność, tradycja, sprawiedliwość, prawo do miłości, prawo do nienawiści. Wszystko brzmi jak mitologie - współczesne baśnie, w których każde dziecko wierzy w swojego Świętego Mikołaja. I tak oto z idei rodzi się beton: solidny, ciężki, gotowy zasypać każdy dół, w którym kiedyś pogrzebano resztki rozsądku.
Śmieję się, bo cóż innego zostaje? Stoik powiedziałby: „To tylko opinie”, surrealista dodałby: „to tylko marchewka na księżycu”. A ja, w absurdalnym półuśmiechu, konstatuję: cała nasza wolność sprowadza się do wyboru koloru kagańca.
Niech już politycy naszych ziem dalej przepychają się w sejmowych korytarzach jak dzieci w piaskownicy, krzycząc „moje, moje!”, podczas gdy piach dawno zamienił się w beton. Jedni stawiają pomniki swojej wersji Boga, drudzy malują kredą uśmiechy na chodnikach, a wszyscy razem udają, że prowadzą naród do świetlanej przyszłości.
A prawda? Prawda jest taka, że z każdej strony słychać tylko nowe mitologie, a obywatel — biedny Don Kichot w Biedronce — pozostaje z plastikowym koszykiem pełnym sloganów na promocji. |
|
| Natasza-peegerówka |
| Susz, Wtorek 23-09-2025 |
|
47826. | Taki szok za naszą miedzą!
Całą Polskę obiegła szalona wieść, że Burmistrz Miasta Szczytno wraz z radnymi KO nadali nazwę alei miejskiej im. Otto von Bismarcka, słynnego polakożercy, zaś burmistrz Morąga otworzył ostatnio antypolskie muzeum "Prus Górnych" przy pełnym zachwycie dyrektora Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie, Piotra Żuchowskiego [PSL] z Iławy. [...]
Zapewne w pogoni za podlizywaniem się Niemcom nie chcieli być gorsi od swoich partyjnych kolegów i koleżanek z Gdańska czy Wrocławia. Jakby to powiedział niedawny przegrany kandydat PO na Prezydenta Polski, Rafał Trzaskowski: "To się w pale nie mieści!"
We Wrocławiu władze lokalne przechrzciły Most Grunwaldzki na Most im. Willhelma Hohenzolerna, a w Gdańsku Aleksandra Dulkiewicz promuje wystawę pt. "Nasi chłopcy w Wermahcie".
Zastanawia mnie jedno: co ci ludzie mają w tych swoich głowach, żeby będąc wybrańcami polskiego przecież narodu wprowadzać tak niemądre decyzje. A może oni już nie czują się Polakami?
W Iławie obawiam się, że ludzie z kręgu KO, mający znowu chrapkę na fotel Burmistrza Miasta Iławy, a zdolni są do podobnych niemądrych czynów jak ich koledzy partyjni. Michał Młotek, Dariusz Paczkowski przecież tak wielbią niemiecką Iławę (Deutsche Eylau). [...] No i szef wszystkich szefów w KO, czyli Maciej Rygielski. [...] |
|
| Krzysztof Zięba |
| Iława, Wtorek 23-09-2025 |
|
47825. | Odnośnie wpisu numer: 47817 Kolego podziękuj tym [...] za 800+, dopłaty do prądu, ogrzewania, do mieszkania, do gazu, obiadki za friko, darmowe jedzeniem fundowane przez PCPR [...], nie mówiąc o innych dodatkach o których przeciętny człowiek nie ma pojęcia.
Ale co tam, wystarczy 10 lat pracy pracy, a już w ramach emerytury ZUS przesyła na konto 13 i 14 emeryturę, a osoba z 51-letnim okresem pracy dostaje zero, bo bogacz. [...] |
|
| pracownik |
| Iława, Poniedziałek 22-09-2025 |
|
47824. | Interes zamknięty.
Do otwarcia w nieznanym terminie.
Wrzesień pachnie zwijaniem interesów – nie tylko w sensie meteorologicznym, kiedy liść jak faktura bez zapłaty spada na chodnik, ale i w sensie egzystencjalnym: kończą się małe biznesy, kończą się JDG, kończą się nadzieje na „wieczne pasmo wzrostu”, o którym przez lata mruczały raporty i ministerialne prognozy.
„Panta rhei” (wszystko płynie) – jak mawiał Heraklit, choć zapewne nie miał na myśli kolejnej fali zamkniętych piekarni, warsztatów czy biur rachunkowych, które teraz dryfują w stronę niebytu niczym papierowe łódki spuszczone w rynsztok po pierwszym jesiennym deszczu. Wszystko płynie, a jednak na rachunku bankowym widać dziury większe niż w durszlaku – oto polska wersja filozofii przepływu.
Surrealizm dnia codziennego polega dziś na tym, że telewizyjny prezenter, z miną niewzruszonego stoika, oznajmia: „Kolejne miejsca pracy zostały zamknięte”. I zaraz potem przechodzi do pogody, jakby nie chodziło o los konkretnych ludzi, tylko o zwyczajną prognozę ciśnienia atmosferycznego. To jest właśnie absurd: smutek zamienia się w tabelkę, dramat w liczby, a życie w przypis do ustawy o działalności gospodarczej.
Można by powiedzieć, że każdy projekt ma swój początek i koniec – jak człowiek, jak imperium, jak sklepik osiedlowy, który oparł się dwóm wojnom, ale nie przetrwał wzrostu cen prądu. Melancholia tej myśli nie potrzebuje komentarza. A jednak, w tym wszystkim, sarkastyczny uśmiech czai się gdzieś z boku: bo wiemy przecież, że projekty zawsze wracają. Wraca ten sam fryzjer, tylko już jako pracownik u kogoś innego. Wraca piekarnia, tylko pod nową nazwą, z nowym logotypem i wyższą ceną bułki. Wracamy i my, do punktu wyjścia, w kolejnym cyklu.
Tak, biznes to nie miejsce na sentymenty. Ale stoicka obojętność, podszyta absurdem, podpowiada: w zamykaniu też jest pewna estetyka. Bo gdzie kończy się rachunek zysków, tam zaczyna się rachunek metafizyczny – a ten, jak wiemy, zawsze wychodzi na zero. |
|
| Natasza-peegerówka |
| Susz, Poniedziałek 22-09-2025 |
|
47823. | Odnośnie wpisu numer: 47821 Kilka merytorycznych pytań, Panie Mądralo i żołnierzu Burmistrza.
Może przemyślisz, zejdziesz na ziemię i przestaniesz się ośmieszać.
1). Kto na terenie miasta Iławy odpowiada ostatecznie za ochronę środowiska? Taki wielce lewicowy demokrata i piewca przyrody jak Kopaczewski - i nie daje rady...? [...]
2). Jako podatnicy ile płacimy Panu Kopaczewskiemu [...] [...] [...] za brak wykonywania swoich ustawowych i samorządowych obowiązków? Słyszałem, że maksymalnie dopuszczalną stawkę. Czy wywiązuje się z powierzonego zakresu obowiązków?
3). W jakim celu Burmistrz Dawid Kopaczewski [...] podczas kampanii wyborczej wprost oszukiwał ludzi obiecując swoje różne cuda? [...] Również w dziedzinie ochrony środowiska. [...] Wszyscy słyszeliśmy czego to on nie dokona jako młodszy Burmistrz. I co? |
|
| sygnalista |
| Gmina Iława, Poniedziałek 22-09-2025 |
|
47822. | Dach, który spadł z nieba, czyli metafizyka drona i kłamstwa
Prawda jest jak dach – chroni, dopóki nie zostanie przebita przez zabłąkany dron, który w swojej bezosobowej trajektorii przypomina absurdalny gest kosmicznej ironii. Kiedy uderza, odkrywa niebo, którego nikt nie chciał widzieć: szare, zimne, pełne obojętnych gwiazd. I wtedy pytanie nie brzmi już: „kto wystrzelił?”, lecz: „kto ośmieli się przyznać, że dach przecieka?”.
Ukrywanie prawdy jest sztuką krótkowieczną, bo pierwszą jej ofiarą jest zaufanie – to delikatne zwierzę, które umiera w ciszy, zanim ktokolwiek zdąży zauważyć jego zniknięcie. Gdy rządzący udają, że krople deszczu spadające na głowy obywateli to „kontrolowany efekt specjalny”, świat patrzy i notuje. A potem, na forum ONZ, cała maskarada zmienia się w groteskę: politycy w roli komików, drony jako rekwizyty, dach jako nieproszona metafora.
Heraklit mówił: „Charakter człowieka jest jego losem”. Gdyby dziś przechadzał się po salach konferencyjnych, może dodałby: „A los państwa to jego zdolność do przyznania, że ma dziurę w dachu”. Ale kto by go słuchał? Stoicko wzruszyłby ramionami, a my z melancholijnym uśmiechem oglądalibyśmy teatr absurdu, w którym zamiast naprawić dach, buduje się narracje z papieru – i dziwi, że deszcz wciąż kapie na głowę.
Bo prawda, nawet zatajona, ma cierpliwość: czeka, aż ktoś wreszcie spojrzy w górę i zauważy, że niebo nie jest sufitem. |
|
| Natasza-peegerówka |
| Susz, Poniedziałek 22-09-2025 |
|
47821. | Odnośnie wpisu numer: 47820 A co tak tykasz Burmistrza?
Problem istnieje od 40 chyba lat, a ten się uparł i pieprzy. Przyjdzie nowy Burmistrz, nawet jeśli będzie twoim kandydatem lub znajomym, to nadal będzie śmierdziało.
Bo wiesz co śmierdzi? Nie śmierdzi Urząd Miasta, lecz prywatny biznes. |
|
| domestos |
| Iława, Poniedziałek 22-09-2025 |
|
47820. | Odnośnie wpisu numer: 47815 [...]
Niedziela. Smród ziemniaczanki - powalający.
Panie [burmistrzu] Kopaczewski - czas odejść.
[...] |
|
| iławianin |
| Iława, Niedziela 21-09-2025 |
|
47819. | Ogłoszenie o pracę. Szukam Niemców do pracy sezonowej przy zbiorach borówki amerykańskiej. Solidną dniówkę wypłacam, stawka do ustalenia. Zapewniam posiłek regeneracyjny w porze obiadu.
Wymagany język polski. |
|
| ekonom |
| NML, Niedziela 21-09-2025 |
|
47818. | Zjeby z uśmiechniętej bandy Tuska wymyśliły, że zwrotne butelki po piwie mają przyjmować nawet... apteki. |
|
| Jimmy |
| Lubawa, Niedziela 21-09-2025 |
|
47817. | Bardzo proszę pracowników MOPS o sprawdzanie jak są wypłacane i na co przeznaczane zasiłki.
Firmy poszukują ludzi do pracy, sadownicy likwidują plantacje, bo nie ma komu zrywać truskawek czy jabłek, a nasze lokalne Gwiazdy niepracujące kupują sobie pieski żeby mieć z kim wychodzić na spacer. To my pracujący i płacący podatki mamy te damy utrzymywać i ich pieski? Ponadto za nasze pieniądze kupują karmę dla pupili.
Dramat, człowiek ciężko pracuje, a oni ciągle tylko balują... |
|
| Józek |
| Jędrychowo, Niedziela 21-09-2025 |
|
47816. | Odnośnie wpisu numer: 47815 No to jaki, twoim zdaniem, lokalny polityk zatka tę śmierdzącą dziurę w ziemniaczance? |
|
| kolejarz |
| Iława, Niedziela 21-09-2025 |
|
47815. | Odnośnie wpisu numer: 47806 Oczywiście, że Iława formalnie ma burmistrza, bo konkretna osoba z dwoma zastępcami tę kasę z wynagrodzenia co miesiąc pobiera i to naprawdę spore, maksymalne kwoty [...].
W Iławie rządzi syf smrodu ziemniaczanki, a burmistrz Kopaczewski nadal się nie obudził. |
|
| iławianin |
| Iława, Sobota 20-09-2025 |
|
47814. | Donald Tusk i jego banda właśnie dobijają Elbląg.
Przez blisko 2 lata obiecywali, kręcili, udawali, mataczyli, zwlekali, cofali, znowu obiecywali, nawet rozpisali przetarg na dokończenie toru wodnego, oczywiście pod publiczkę. Tak długo zwodzili mieszkańców, aż wreszcie unieważnili ten przetarg. Port pozostanie bez szans na rozwój. Przeładunki lecą w dół.
Zamiast impulsu dla regionu – stagnacja i marazm.
Cel? Ten sam co zawsze.
Ale o szczegóły trzeba zapytać w Berlinie, jednak to jest oczywiste dla każdego myślącego polskiego obywatela i podatnika - wyhamować i całkowicie zatrzymać rozwój miasta, zepchnąć na margines jak wszystkie ośrodki portowe polskiego Wybrzeża, jak wszystkie inwestycje.
Agent "Oskar" pracuje. |
|
| anty-bolszewik |
| Iława, Sobota 20-09-2025 |
|
47813. | O matematycznych bękartach i politycznych iluzjonistach
„Człowiek jest miarą wszechrzeczy” – powiedział Protagoras, zapewne jeszcze zanim ktokolwiek wymyślił sejmowe komisje i telewizyjne paski grozy. Gdyby jednak żył dziś, być może dodałby: „Ale w Polsce człowiek jest miarą chaosu, a chaos miarą człowieka”.
Matematyczni bękarci kombinatoryki stosowanej – czyli my, obywatele, którzy codziennie próbują połączyć kropki w równaniu „praca–czynsz–inflacja–humor” – śmiejemy się przez zęby, bo inaczej się nie da. Stoicki uśmiech przypomina tu bardziej grymas klauna, który wie, że w cyrku płoną namioty, a dyrekcja udaje, że to pokaz sztucznych ogni.
Spójrzmy na scenę polityczną: Jafira maluje surrealistyczne pejzaże w sejmowym korytarzu, Membaczyński dwoi się i troi jakby rozwiązywał łamigłówkę sudoku na czas, Szerba z Końskim uprawiają kabaret śledczy, który ma w sobie więcej absurdu niż Beckett, a Sielińska z promiennym uśmiechem próbuje wytłumaczyć światu, że to wszystko jeszcze ma sens. Tymczasem my – widzowie – siedzimy w loży, jedząc zimny popcorn codzienności, i zastanawiamy się, czy ta sztuka jest komedią, tragedią, czy może instrukcją BHP pisaną przez szalonego skrybę.
Surrealizm polskiego życia polega na tym, że każdy krzyk o sprawiedliwość brzmi jak dzwonek do drzwi, pod którymi stoi akwizytor marzeń: obieca złote góry, a sprzeda ci katalog kredytów. Absurd zaś jest bardziej realny niż realność – bo oto dowiadujemy się, że kraj tonie w długach, ale nie brakuje pieniędzy na kolejne komisje, tablice, transparenty.
A więc śmiejmy się melancholijnie, jak przystało na bękartów logiki, i powtarzajmy za stoikami: „Nie rzeczy same nas martwią, lecz nasze o nich wyobrażenia”. Choć w Polsce wyobraźnia polityczna bywa gorsza od rzeczywistości, a rzeczywistość bardziej groteskowa niż sen szaleńca.
Ku czemu zmierzamy? Ano, zmierzamy ku temu, co w matematyce nazywa się „rozwiązaniem osobliwym” – niby istnieje, ale nikt nie potrafi go policzyć. Polska polityka dryfuje jak statek bez sternika, którego załoga zamiast sterować, prowadzi transmisję na żywo z mesy. Wszyscy chcą być reżyserami, nikt nie chce być mechanikiem.
A więc dokąd zmierzamy? Do miejsca, gdzie absurd stanie się normą, normą będzie ironia, a jedyną walutą – cierpliwość obywateli, coraz bardziej zbliżona do zera. |
|
| Natasza-peegerówka |
| Susz, Piątek 19-09-2025 |
|
47812. | Odnośnie wpisu numer: 47779 Serioooooooo?
Poszliście z czymś takim do gazety Kurier?
Dziewczyny, weźcie sobie dajcie na wstrzymanie. Dzieci patrzą.
[...]
Takie problemy rozwiązuje się w kuchni, a nie wyciąga na publiczne łamy. |
|
| Mona Liza |
| Susz, Piątek 19-09-2025 |
|
47810. | Uśmiech w cieniu cyfrowych masek
Żyjemy w epoce, w której cnota — ta dawna towarzyszka cnót kardynalnych — przebrała się w zupełnie nowe szaty. Nie jest już mądrością, odwagą ani umiarkowaniem. Jest podejrzliwością. To ona stoi na straży naszych portfeli, haseł i tożsamości, bo w świecie, gdzie każdy głos może być echem podrobionym przez maszynę, a każde spojrzenie — cudzym profilem ze sztuczną tęczówką, naiwność staje się występkiem, a nieufność – aktem moralnej odwagi.
„Nie rzeczy same nas niepokoją, lecz nasze o nich sądy” – mówił Epiktet, nie znając jeszcze phishingu, spoofingu ani wyskakujących okienek obiecujących miliony. A jednak jego słowa brzmią dziś jak ironiczna reklama antywirusa: to nie rzeczywistość jest zagrożeniem, lecz nasze kliknięcie w niewłaściwy link.
Surrealizm polega tu na tym, że aby zachować autentyczność, musimy wątpić w autentyczność wszystkiego. Absurd polega na tym, że aby zaufać, musimy zacząć od założenia, że każdy, kto się do nas uśmiecha zza ekranu, jest potencjalnym złodziejem duszy i numeru PESEL.
A melancholijny stoicki uśmiech? On pojawia się wtedy, gdy rozumiemy, że prawdziwa wolność nie polega dziś na życiu „zgodnie z naturą”, lecz na tym, by nie dać się złowić w sieci zbudowanej z iluzji i linków. I że być może największym heroizmem jest nie odebrać telefonu od „własnej matki”, której głos okazuje się algorytmem.
A dalej? Czeka nas świat, w którym każdy uścisk dłoni będzie musiał mieć certyfikat, a każde „dzień dobry” – kod QR autentyczności. Być może nadejdzie era, w której prawdziwym luksusem nie będzie złoto ani kryptowaluty, lecz proste, bezpośrednie słowo wypowiedziane przez człowieka z krwi i kości. A póki co, zostaje nam stoicki śmiech – ten cichy, sarkastyczny grymas – bo skoro rzeczywistość tak chętnie się podszywa, my również możemy udawać, że jeszcze wierzymy w jej szczerość. |
|
| Natasza-peegerówka |
| Susz, Czwartek 18-09-2025 |
|
47809. | Odnośnie wpisu numer: 47774 Ja tylko jedna uwaga odnośnie bardzo niewłaściwych działań Pani Burmistrz Lejmanowicz.
Czytamy cały czas o jej strasznych kompromitacjach i działaniu pod siebie. I co się dzieje u nas pod samym nosem? Ulice osiedlowe porobione nie po kolei, a ona za milion wyłożyła bruk pod dom syna przy ul. Prusa. Widzieliśmy jak tam się przechadza radny Jakubczyk, który także mieszka obok i dmucha w jedną trąbkę z Panią Beatą.
Pani burmistrz najpierw robi sobie dach na bloku w którym mieszka, a teraz wykłada bruki pod syna dom.
Pieniędzy niby na nic nie ma w budżecie a znalazł się milion na drogę, która dziwnym trafem prowadzi do domu jej rodzinki i blisko radnego z jej opcji.
Gdzie tu prawda, gdzie sprawiedliwość? |
|
| Wiesia |
| Kisielice, Czwartek 18-09-2025 |
|
47808. | Marność na czterech łapach
Wystarczy rozejrzeć się po naszych ulicach, po osiedlowych podwórkach, gdzie koty śpią w kartonach od telewizorów, a psy krążą jak cienie w poszukiwaniu resztek, które spadły z plastikowych talerzyków po festynach patriotycznych. W tych zwierzęcych oczach odbija się absurd: człowiek, który śmieje się ze swojej „korony stworzenia”, a jednak wciąż przypomina bardziej karykaturę króla niż jego majestat.
„Świnie wolą błoto od czystej wody”. Wypadałoby się uśmiechnąć melancholijnie i dodać: a ludzie wolą wycelować w sarnę, rybę czy bezpańskiego psa niż spojrzeć w swoje własne błoto, to prawdziwe, wewnętrzne. Bo przecież myśliwy nie strzela z głodu, wędkarz nie łowi, by przeżyć – oni zabijają dla sportu. I w tym właśnie sporcie, w tej grotesce, widać całą nędzę ludzkiej wyobraźni.
Dziś w Polsce mówi się wiele o „ochronie życia”, ale to życie mierzy się wybiórczo – w skali ideologii, w tabelach politycznych sondaży, w krzyżykach na kartach wyborczych. Tymczasem na poboczach dróg leżą rozjechane lisy, jeże, w rowach zamarzają koty, a psy czekają w schroniskach na śmierć cichszą niż wszystkie hymny.
Człowiek, jak twierdzi Kohelet, w niczym nie przewyższa zwierząt. I choć próbujemy temu zaprzeczać – budując pomniki, wznosząc katedry i rezerwaty – to koniec końców i tak nasze kości mieszają się z tymi psimi i kocimi. Może więc jedyną formą stoickiej mądrości jest śmiech: sarkastyczny, gorzki, ale i czuły. Bo gdybyśmy naprawdę potrafili się śmiać z własnej marności, być może przestalibyśmy strzelać do saren i rzucać kotom kamienie. Być może nauczylibyśmy się pić wodę zamiast brodzić w błocie.
Na koniec tej powiastki niech stanie postać, która potrafiła spojrzeć na kota i psa, na rybę i ptaka, jak na rodzeństwo – święty Franciszek z Asyżu. Nie miał strzelby, wędki ani sieci; miał tylko słowa, które brzmiały jak psalm i jak szept do ucha każdego stworzenia. Nazywał zwierzęta braćmi mniejszymi nie dlatego, że były gorsze, lecz dlatego, że wymagały większej troski, jak młodsze dzieci w rodzinie.
Może więc to właśnie on przypomina nam dziś, w Polsce pełnej schronisk, myśliwych i wędkarzy, że miarą człowieczeństwa nie jest ilość zdobytych trofeów ani głosów w urnie, ale to, czy potrafimy pochylić się nad tym, co słabsze. A jeśli śmiech bywa ratunkiem, to niech będzie to śmiech franciszkański – prosty, serdeczny, wolny od sarkazmu – bo tylko on potrafi rozgrzać zmarznięte łapy braci mniejszych.
„Los bowiem synów ludzkich jest ten sam, co i los zwierząt” – mówi Kohelet, a echo tego zdania brzmi dziś mocniej niż syreny w południe. |
|
| Natasza-peegerówka |
| Susz, Środa 17-09-2025 |
|