Logo Kurier Iławski

Pierwsza strona
INFORMACJE
Opinie
Kurier Zdrowia i Urody
Papierosy
CENNIK MODUŁOWY
Ogłoszenia drobne
Ogłoszenia modułowe
Stopka
Wyszukiwarka
FORUM

Opinie
Dumne cztery pokoje burmistrza (oklaski)
Dekalog dla wyspy Wielka Żuława
Sezon na grzyby
Po co segregować odpady? Egzamin z dyscypliny
Czy teraz lubi się wracać do szkoły?
LGBT w radzie miejskiej Iławy?
Pozostały tylko obietnice
Epidemia paradoksu
Połowa wakacji minęła, nastroje raczej słabe
Burmistrz zamyka amfiteatr i ma spokój!
Nic się nie stało. Jedziemy!
Ciemność widzę!
Turystów może to nie irytować?
Śmieci nasze powszednie
Dziennik końca świata (7). Powrót do normalności
Ulica księcia Surwabuno
Ewa Wiśniewska, czyli „Powrót Smoka”
Na młode wilki obława…
Serdeczny szwindelek
Szkoda nas na szaszłyki, dlatego chłodźmy głowy!
Więcej...

Opinie

2011-06-01

Reich: Śmierć – jedyny sposób na wolność


Każdy wybór należy do człowieka. Codziennie podejmujemy decyzje, które mają wpływ na nasze życie, ale i osób postronnych. Nikt nie powinien oszukiwać siebie, że jest inaczej. Jesteśmy jak powiązane naczynia, które gdy zabraknie jednej osoby, mogą się rozsypać. Bezpowrotnie.


Tomasz Reich


Może to drzewo? Las jak las. Ale drzewo musi być konkretne, to jedyne, z którym zwiążę się na zawsze. Co z tego, że mnie zwloką za jakiś czas z niego? Chcę, żeby było wyjątkowe. Najlepiej zacienione. Słyszałem, że jeśli jest się za długo na świeżym powietrzu, to ciało rozpada się szybciej. Nie mogę tego zrobić Anetce. Ona nie jest niczemu winna. Muszę pomyśleć o drzewie, które byłoby najlepsze dla mnie. Nie mam wyjścia. Muszę w końcu wszystko uporządkować. Uwolnić siebie i wszystkich. Muszę. Czy mi wybaczą? Jeśli mnie kiedykolwiek kochali, to zaakceptują mój wybór. Muszą. Nie mają wyjścia.

Drzewo, może ten dąb nad jeziorem. Tam jest chłodno, spacerują czasami ludzie z psami. Rzadko kto wypuszcza się tu z dziećmi. Idealne miejsce, chłód z wody i cień olbrzymich konarów. Muszę się tylko wdrapać na drzewo i umocować linę. Kupiłem ją w sklepie u naszej sąsiadki z bloku.

– A pan, panie Mirku, to co, wieszać się chce? Czy pranie zamierzacie pod blokiem powiesić jak dawniej we wsi robili?

– Wieszać się? Co też pani do głowy przyszło. Dobre sobie. Potrzebuję do samochodu. Na wszelki wypadek.

– Pan to nie ma poczucia humoru. Przecież wiadomo, że żartowałam. Nie miałam złych intencji, a pan już się honorem unosi.

– Nie mam czasu, żeby z panią gadać. Do widzenia!

– Panie Zieliński, naprawdę przepraszam. Nie chciałam. Chociaż ostatnio pan taki smutny.

Czy ona coś przeczuwała? Nie wiem. Co mnie to obchodzi. Ludzie nie powinni się wtryniać w nie swoje sprawy. Tyle. Wyszedłem wtedy jeszcze bardziej zdenerwowany, żeby tylko ktoś nie odkrył mojego planu. Nie próbował zatrzymać tego, co jest mi pisane. Po prostu. Przyspieszyłem więc i od razu wyjechałem kawałek za Iławę.

Tam, czyli gdzie? Czy może być jeszcze gorzej niż było? Nie zastanawiałem się nigdy wcześniej, czy boję się śmierci. Przez całe dorosłe życie mogłem się przecież przyzwyczaić do tego. Odchodzili moi bliscy, widziałem, jak się psują ze starości. Moja babcia, dziadek. Pamiętam ręce mojego ojca, które zrobiły się stare, tylko żar w oczach pozostał tak jak dawniej. Ale czy to był mój ojciec, kiedy odchodził? Może już dawno go nie było w nim. Nie wiem, ale nie miałem czasu na to, żeby zacząć się bać śmierci. Decyzja, którą podjąłem, jest słuszna. Muszę w to uwierzyć. Zresztą nie mam za dużo czasu. Powietrza chyba starczy na minutę. Może nawet mniej. Śmierć jak śmierć. Wiem, że sposób, w jaki chcę odejść, nie jest oryginalny, ale drzewo w lesie jest jedynym pomysłem, który przyszedł mi do głowy. Zawsze jest przecież jakieś wyjście. No i jest. Nie mam już nic do stracenia, ale nie chcę, żeby moi bliscy ponosili konsekwencje mojej nieudolności. Kocham Anetę i Julkę. Nie dałem im szczęścia, nie jestem prawdziwym mężczyzną, to wielki wstyd, żeby głowa rodziny nie miała pomysłu, jak bronić bliskich przed biedą i komornikiem.

Wszystko było dobrze. Pobraliśmy się pięć lat wcześniej. Miałem pracę w zakładzie meblowym w Iławie. Zarabiałem jakoś, potem przyszła na świat Julka. Mój skarb. Ma teraz 4 latka. Mieszkanie kupiliśmy na kredyt, meble też. Myślałem sobie, tak robią wszyscy, a przecież mieszkać kątem z rodzicami nie mogłem w nieskończoność. Oni już swoje znieśli. Żeby więc mogli odetchnąć, kupiliśmy mieszkanie. Aneta dostała robotę w sklepie. Jakoś się nam wiodło. Żadnych luksusów, ale człowiek miał pracę i mógł żyć godnie. Z dnia na dzień starczało, a w wakacje mogliśmy sobie pojechać do Lichenia. Pomodlić się o przychylność i dobrą przyszłość. Teściowie też byli zadowoleni ze mnie. Na początku mieli obawy. Wiadomo, że się martwili, jak każdy rodzic o swoje dziecko. Nie miałem okazji kończyć żadnych uczelni, bo do pracy musiałem iść zaraz po szkole. Zresztą w Iławie o dobrą pracę ciężko. Radziłem sobie, więc przestali się martwić. Polubili mnie nawet, bo narodziny Julki zmiękczyły im serca. Mnie też dzieciak przysłonił świat. Wszystko bym dla niej zrobił. Kocham ją tak jak moją Anetkę. Teraz wszystko się zmieniło. Nie mogę już dłużej ciągnąć tego.

Pamiętam, kiedy rok temu na wiosnę w zakładzie puścili informację, że będą redukcje. Pomyślałem, zwolnią pewnie tych, co nie mają rodzin. Im łatwiej będzie sobie bez pracy poradzić. Odetchnąłem nawet, ale majster przyszedł do mnie po godzinie jakiejś, że na rozmowę mnie do siebie prosi.

– Mirek, ty pewnie słyszałeś, że zwolnienia się szykują w zakładzie?

– No, ludzie tam coś mówią. Kłamać nie umiem, to nie powiem przecież, że nic nie słyszałem – odpowiedziałem.

– No, zwolnienia to mało powiedziane.

– Jak to? Znaczy, że co, mnie też wywalą? To po to mnie wezwałeś?

– Nie chciałem i nie umiem ci tego powiedzieć, ale ty i cała reszta musicie odejść. Zakład nie sprzedaje już mebli do Rosji. Zamykają nas wszystkich. Kasują. W tym miejscu nawet roboty dla mnie już nie ma. Musimy to dziś ogłosić.

Wzruszyłem ramionami. Jak mus, to mus. Co ma być, to i tak będzie. Nie myślałem nawet wtedy, co będzie dalej. Jakoś to będzie, bo zawsze człowiek spadał na cztery łapy. W Lubawie jest fabryka, to tam się najwyżej zatrudnię. Pojechałem więc od razu do Lubawy, ale tam mi powiedzieli, że u nich też problemy. Przestoje w produkcji planują. Zatrudniać na razie nie będą. Czekać kazali. Tyle że czekać nie mogłem, bo przecież bank na spłatę też czekać nie będzie. Najwyżej zabierze mieszkanie i tyle.

Aneta była przerażona, ale już wtedy powiedziała, że damy sobie radę. Mieszkanie zawsze można sprzedać, a u jej rodziców kąt się znajdzie. Tylko co ja miałbym robić? Pamiętam, szybko przychodziły pisma z banku. Czerwony nadruk, że to pilne, ważne. Dzwonili na komórkę, szukali ze mną kontaktu. Chciałem się zapaść pod ziemię ze wstydu i niemocy. Raz przyszło pismo, że zabiorą mi mieszkanie. Wtedy było już jak dla mnie za wiele. Muszę to wszystko zakończyć. Uciec przed nimi. Nie pożegnałem się z Anetką i Julką. One chyba mi wybaczą. Sobie nie potrafię. Życie kończy się prędzej czy później. Człowiek zaś albo umie walczyć w nim o własne miejsce, albo chowa głowę w piasek.

TOMASZ REICH

  2011-06-01  

Z komentarzami zapraszamy na forum
Wróć   Góra strony
102856909



REDAKCJA:
redakcja@kurier-ilawski.pl


Zaproszenia: co, gdzie, kiedy?
informator@kurier-ilawski.pl


Biuro Ogłoszeń Drobnych:
drobne@kurier-ilawski.pl


Biuro Reklamy:
reklama@kurier-ilawski.pl


Kronika Towarzyska:
kronika@kurier-ilawski.pl






Pierwsza strona | INFORMACJE | Opinie | Kurier Zdrowia i Urody | Papierosy | CENNIK MODUŁOWY | Ogłoszenia drobne | Ogłoszenia modułowe
Stopka | Wyszukiwarka | FORUM | 
E-mail: redakcja@kurier-ilawski.pl, reklama@kurier-ilawski.pl, ogloszenia@kurier-ilawski.pl
Copyright © 2001-2024 - Kurier Iławski. Wszystkie prawa zastrzeżone.