Logo Kurier Iławski

Pierwsza strona
INFORMACJE
Opinie
Kurier Zdrowia i Urody
Papierosy
CENNIK MODUŁOWY
Ogłoszenia drobne
Ogłoszenia modułowe
Stopka
Wyszukiwarka
FORUM

Opinie
Dumne cztery pokoje burmistrza (oklaski)
Dekalog dla wyspy Wielka Żuława
Sezon na grzyby
Po co segregować odpady? Egzamin z dyscypliny
Czy teraz lubi się wracać do szkoły?
LGBT w radzie miejskiej Iławy?
Pozostały tylko obietnice
Epidemia paradoksu
Połowa wakacji minęła, nastroje raczej słabe
Burmistrz zamyka amfiteatr i ma spokój!
Nic się nie stało. Jedziemy!
Ciemność widzę!
Turystów może to nie irytować?
Śmieci nasze powszednie
Dziennik końca świata (7). Powrót do normalności
Ulica księcia Surwabuno
Ewa Wiśniewska, czyli „Powrót Smoka”
Na młode wilki obława…
Serdeczny szwindelek
Szkoda nas na szaszłyki, dlatego chłodźmy głowy!
Więcej...

Opinie

2019-05-15

Olszewski: Tysiąc kilometrów via Pendolino w dobę!


Wybory do Parlamentu Europejskiego zbiegły się w Dniu Matki 26 maja. Matki nam żyją albo nie, ale urny wypełnijmy, to przywilej, zaznaczam, nie obowiązek. Dialektyka ma wielką siłę, ja proponuję jedno – wypowiedzmy się, skoro wybił termin. Mnogość ugrupowań na rynku, masz możliwość poprzeć każde, w ciszy, raz-dwa i po skreśleniu. Oddałeś szczeknięcie, ciekawe, ile jeszcze w kraju jest ci podobnych, sprawdźmy.

Bilans członkostwa jest prosty: 121 miliardów euro dano tu na czysto, na wszystko – w Warszawie, Iławie i każdej zabitej wsi są te tablice z informacjami o wspartych inwestycjach. Chapeau bas, patrzcie, jakie szczęście teraz żyć, bo komuna asfaltowała bruki przy poczcie głównej dopiero w latach 80. Takie bogactwo własne było!

Niezwykły przejaw zeuropeizowania w tym rocznicowym i ważkim maju miałem przed balkonem w ubiegłym tygodniu, aż podskoczyłem z ukontentowania. Dobrze, że byłem w domu. Otóż jak wiecie, jest w Iławie wielki problem ze śmieciami i nie będę po raz kolejny go nader opisywał. W skrócie, z autopsji wygląda to tak: mam obok 15 klatek i małe kontenery – non stop wszystko się wala, żałość, nieuleczalne dno. Nie wiem, dlaczego miasto w tej materii nic nie umie i zamknięte wiaty powszechnie nie funkcjonują. Dość, że mam stałe wysypisko, nie zapanujesz nad tym, zbieram i nic – to jak wylać dziennie 50 litrów z pojemnika, a napada 100. I nagle słyszę pod balkonem zgiełk, krzyki, ćwierkania dziecięce, głosy dorosłe – to musi być tłum! Co oni, blok oglądają, trwa to i trwa… Wyglądam – dzieciaki z przedszkola, okazuje się, pod czujnym okiem dwu opiekunek odpompowują dosłownie teren z syfu, co do papierka po cukierkach i niedopałka!

Pierwsza grupa, potem przybyła druga – tak edukować to rozumiem! Aż zagadałem z pierwszego piętra do pań: „Dziewczyny, zrobię wam reklamę prasową, to nie może pozostać bez echa, gratulacje”! Skromnie podziękowały, ekipa podeszła z sąsiedniego Przedszkola nr 3. Pani dyrektor, ma pani wielki powód do satysfakcji z pracowników i ich kreatywności! Śmieci nie ma co się brzydzić, one nie śmierdzą, nauczmy się je podnosić i odnosić, brzdące z „trójki” ten nawyk mają, myślę, wszczepiony. Powtórki wskazane, już niekoniecznie u nas, choć obiektywnie permanentny odpad zwiewa nam, sami wiecie. Inne przedszkola – bierzcie przykład, spacerujecie z pociechami, łapiecie słońce, a Iława cała zgnojona plastikiem i makulaturą, obejrzyjcie się wokół! Kup psów już nie zbiera tylko jaskiniowiec wśród jaskiniowców, świadomość też ruszyła.

Europa to szeroka głowa i standardy, dobijamy po latach, Pendolino jedzie od, a nie do „W pustyni i w puszczy”. Kierunek szczęsny, jeszcze kilku musi się dosiąść, zbierać odchody, segregować śmietnik. Iniekcja u najmłodszych najważniejsza – szkoła to już czasem przypóźny termin – skorupka zaczyna nasiąkać wcześniej, wiem po sobie. Mam kilka slajdów z 4-6-latka, kiedy już łapało się, o co mniej więcej chodzi. Otóż jest to wiek, w którym cokolwiek poniekąd zaczyna się chwytać i ktoś cię powinien ukierunkować, że tak się nie robi, a tak można albo wręcz trzeba. Nie jesteśmy za doświadczeni w 48. miesiącu życia, ale już i mamy świadomość myśli, dociera coś do nas.

Mnie babka w okolicach tego terminu życiorysowego wzięła do kościoła, ale po co, nie wiem – co mogłem zrozumieć z modłów, klęków i powstań? Nic, ale może chciała coś wszczepić – bardzo nieudanie z dzisiejszej perspektywy, religii w głowie nie mam. No i co dzieciak tam dostrzegł, że od czasu do czasu lecą piosenki, niestety ni w ząb żadnej nie znałem. Urodziłem się na scenie, zawsze lubiłem występować, prezentować się, a swój repertuar w owym czasie, a jakże – posiadałem! Muzyka mnie wypełniała, kawałki z radia i telewizji chłonąłem z tekstami – całe zwrotki wyśpiewywałem. Jak kościół śpiewał – wnerwiony milczałem, też bym dołączył, ale co to za songi, czemu nie puszczają ich w „Lecie z radiem”, Studiu 2 itp.? Jak zamilkli, zdecydowałem się wybrzmieć: trzy-cztery i ruszyłem! Cisza, jakieś podniesienie, wszyscy w ołtarz, a ja gnany potrzebą ducha, intonuję: „Jadą wozy kolorowe taborami, jadą wozy kolorowe wieczorami, może z liści spadających im powróży, wiatr cygański wierny kompan ich podróży…”.

Tyle usłyszano, bo babka truchtem spieprzała na świeże powietrze i ten aspekt niedzieli trwale mi odpuszczono. Tę wpadkę jeszcze można było przeżyć, ale miałem kilka wstydliwych – absolutnie bez złej woli, zawsze starałem się być miłym, do dziś tak jest. Niemniej 51-szy miesiąc na Ziemi, to małe doświadczenie interpersonalne – zgadzamy się, prawda? Jedna pielęgniarka na chirurgii miała zeza, to jej powiedziałem, że fajne ma oczy, bo każde w inną stronę, nie jak wszyscy. Niskiemu kierowcy z prokuratury w szerszym gronie pogratulowałem prawie karłowatości, bo tak się wyróżnia – mówiłem z pozytywem! Jąkale wyrzekłem, że tak inaczej mówi, jaki to dar czy coś tam w tym stylu, rolnikowi z Dziarn uwypukliłem fakt, że ma mało zębów, a jego żonie, że nieładnie pachnie. Katalog potężny, strofowano mnie, wyjaśniano: „Aha, to jest jednak niedobre” – łapałem niuanse…

Zaczęły się wypytywania babki i rodziców: „To, że on ma taką dużą brodę, to mówić czy nie”? „A to, że nie ma palców, to lubi on to, czy nie lubi”? Te trzy lata, zanim poszedłem do szkoły, były najpierwszą szkołą savoir vivre’u, choć startowałem w te klimaty, jak widzicie, z kopalnianych głębi. Dlatego jestem uczulony na owijanie berbeci w pożądane opatrunki, te tworzywa same się nie ulepią, to nasza rola formować je, by żywica zaschła wartościowo, nie dziko – jak leci. Nie waham się zwracać uwagi matkom: idzie taka za rękę z kimś opisywanym, dzieciak chlap – papier po lodzie i patyk na chodnik, a śmietnik za 20 metrów. Ta to widzi i nic, bez reakcji, sama papierosa też spali i lu – pod buty. Proszę o zmianę postępowania, zawsze łagodnie – najczęściej skutkuje, nie przejedziesz się na grzeczności.

Acz i zdarzają się akty furii: „Proszę mi nie wychowywać dziecka”, „Będzie robił, co mu się podoba, to mój syn”! Problem w tym, że nie żyje w kokonie, tylko pośród ludzi, ale nie sprzeczam się, zostawiam ich. Jak już bowiem widzę zalążek „chamowania” (nie mylić z „hamowaniem”) – zdejmuję rękę z pulsu, do takich się nie dotrze, są niereformowalni. Nadzieja w chwilach, gdy nie ma… mamy, a jest pani przedszkolanka! Dlatego jeszcze raz kłaniam się pobliskim opiekunkom: świetna robota, świetny pomysł, nieście tę pochodnię na wielu matrycach dalej i dalej… Wy nie umywacie rąk, jakżeż to krzepiące, moje drogie damy! W ogóle to dzięki Unii Europejskiej możliwe są dziś ostre jazdy bez trzymanki i doświadczyłem tego rollercoastera zaubiegłej soboty, gdy w cztery godziny Pendolinem byłem w Krakowie!

Na tory Gdynia-Kraków dano Polsce grube miliardy, sam odcinek Iława-Malbork kosztował 2.250.000.000 zł, z wkładem krajowym 800.000.000, Mikołaj sypnął workami. Około 10:00 odbieram telefon, kolega z Warszawy: „Słuchaj, macie szybką kolej, może byś wsiadł i przyjechał na koncert Eltona Johna, mam dwa bilety, a dziewczyna skręciła właśnie kostkę i nie dojdzie. Zmobilizuj się, nocleg u mojego brata, o 5:50 wracamy, koncert 20:00, wyjdę po ciebie. Bilet kosztował 460, masz go za 220, gra”? Zerknąłem na rozkład jazdy – 11:52 coś jest, 16:05 tam. Eltona średnio lubię, ale to szaleństwo do mnie przemówiło – wychodź na dworzec, gra! Droga nieodczuta, na McCartneya w grudniu tłukłem się w dwie strony pospiesznym – straszne, męczące, nie ten dystans, by fundować sobie siedmiogodzinną nasiadówkę – nigdy więcej!

Brat mieszkał przy Tauron Arenie, miejsca mamy numerowane, można być 19:45, Elton kwadrans później rzępoli. Locum brata średnio przystosowane do tłumnego noclegu: dwa pokoje – on z żoną i dzieckiem, mój kolega Cezary z dziewczyną o skręconej nodze, do tego ja i lokator nadrzędny – kot, znany z jęczenia po północy. Ale to była potencjalna turbulencja po Eltonie, teraz prysznic, kawa, 19:15 – zbieramy się! Siadamy jak króle na trybunie górnej, na prawo od sceny, patrzę w dół – zmądrzeli, miejsca najdroższe (bo najbliżej) – stoją krzesła! Na McCartneyu „elita” stała upchnięta jak bydło, a ja wśród niej, za 579 złotych warunki, jak byśmy byli wyrzutkami. Inne koncerty po świecie – zawsze 100% miejsc siedzących. Ale podniecenie średnie, bardziej ludzie chyba przyszli zobaczyć postać niż napawać się dźwiękami, na ex-Beatlesie były dwudziestotysięczne wrzaski, gdy światła nagle zgasły, tu ledwie konwencjonalne brawa i gwizdy aprobaty – wszystko.

Dlatego Elton za spontanicznie nie wyglądał, pomachał, usłyszał te oklaski, wszedł jego pięcioosobowy zespół i zakasują rękawy – jadźta chłopaki, chciało się powiedzieć! To ponoć jego pożegnalne tournee, do 2020 roku, potem chce odpocząć z adoptowanymi dziećmi i mężem – na Zachodzie geje mogą brać ślub, tu regulacje z po I wojny. No i gra, ale głos nie ten – pomaga mu perkusista w wyższych tonach, jeden kawałek znany, trzy nieznane – najpierw ballady, w drugiej części rock, przyspieszają. Fotki się pstryka, dziękuje, Elton coś tam nawija, opowiada, średnio udanie dowcipkuje. Wałęsa na telebimie, jakieś inne historyjki życiowe, w sumie video-otoczka i efekty 5/10. Czuje się brak rozentuzjazmowania, ale pacynka znana z telewizji, jak papież czy Trump, mam go na żywo, tu, oto!

Trasa nazywa się sentymentalnie „Farewell Yellow Brick Road” – „Żegnaj Żółta Ceglana Drogo”, od jego albumu z 1973 r., kiedy to w sumie wypłynął na szersze wody, czyli w skrócie – poza Iławę. Dwie i pół godziny spędziłem i naprawdę bez wzruszeń, Cezary B. też lekko rozczarowany, gdzie mu do McCartneya! Tam się poznaliśmy. W grudniu miało się emocjonalnego kaca, że już po występie, że to UFO odeszło. Non stop śledzę, czy drugi raz go nie złapać, od kolegi z Sopotu, Europejczyka, wojażera słyszałem, że trzy koncerty dają poczucie spełnienia. On był w Krakowie, a wcześniej w Wiedniu i Londynie, tam z tyłu hali sikał, a McCartney podjechał limuzyną i się śmiał z zaskoczenia – to ci memuar! Elton dużo młodszy, a sapał aż miło, utył w ogóle strasznie, jakby po stacjach benzynowych w fast foodach się stołował, że partner na to patrzy i cisza – tajemnica alkowy!

Chociaż miłość nie zerka na wygląd, nie liczy się opakowanie, a zawartość czyjaś, kaliber, po to się powinniśmy parować – zgrabne nogi mogą umknąć. Elton jeszcze uderzył, też średnio udanie, w efekciarstwo – kilka razy zmieniał marynarki, część koncertu grał w ortalionie, odziany jak sprzedawca na targu jesienną porą. Wtedy brzuch mu ogromnie wydęło, bo ortalion z gruntu obcisły – kreator mody jakiś powinien inaczej go zaprojektować, poukrywać co nieco. Jako deser zmieniał okulary niczym rękawiczki – to białe, to błękitne, to różowe – jakoś nikt nie padł od tych facecji, a my we dwóch najmniej. Koszulki na hali z jego obliczem – 175 zł, słono, miodu nie sprzedawał, to zrobiłem jedynie kilka fotek oryginału, jedną, mówię, nam ukażę.

Byłem, zobaczyłem, dokonałem wypadu, a opuszczałem Tauron Arenę jak Galerię Warmińską w Olsztynie – suchy mózg, rzępolenie odbyte. Cała atrakcja teraz tak patrzę, to była podróż, 1000 km, dziki nocleg (kot szczytował jęcząc), pobudka o 4:30 i ja zaspany jak szczur na dworcu Jeziorak Główny 10:10. Pendolino okazało się przynętą, że się nie oparłem, ale już wrobić się w Roda Stewarta, Ałłę Pugaczową, U2 czy Stevie Wondera nie dam – tylko psa liverpoolskiego tropię, wiecie, kogo mam na myśli! I niech Ringo Starr nie podchodzi, bo przegonię psem, bulterierem! Co ciekawe – jaki maj do chrzanu, ponoć najzimniejszy od 62 lat, a w zeszłym roku najcieplejszy. Emeryci od huśtawki wariują, kardiolodzy zacierają ręce. Kraków – 11 stopni, wiatr, dzieci zbierają śmieci – 12 stopni, chmury, niedziela dziś – 9 stopni, deszcz leje.

Taki wyczekiwany gość i taka klapa, nieswojo mi. Chociaż z drugiej strony co lepsze – dżdżysty październik czy piękny maj i wiadomość, że masz raka. Zmieńmy może percepcję i cieszmy się życiem, nie martwmy pogodą, co powszechne. Niech nam farci los, a pokusy bywają warte pokus, bo Elton na wabia okazał się kichą. Nie jest winny, ale kicha to kicha, choć coś tam potrafi, na Dni Iławy by pasował. Ale to już dywagacje – jak to się mówi „na zaś”, na dziś zaś pogadaliśmy sobie nieźle, byebye, wyłączamy odbiorniki!

LESZEK OLSZEWSKI






Elton John debiutuje na łamach Kuriera.
Przebyłem 1000 km w 22 godziny, by mogło się to ukazać.
O tyle było warto, bo muzyka nie porwała,
a głos Elton miał mocno… porwany!





  2019-05-15  

Z komentarzami zapraszamy na forum
Wróć   Góra strony
102859276



REDAKCJA:
redakcja@kurier-ilawski.pl


Zaproszenia: co, gdzie, kiedy?
informator@kurier-ilawski.pl


Biuro Ogłoszeń Drobnych:
drobne@kurier-ilawski.pl


Biuro Reklamy:
reklama@kurier-ilawski.pl


Kronika Towarzyska:
kronika@kurier-ilawski.pl






Pierwsza strona | INFORMACJE | Opinie | Kurier Zdrowia i Urody | Papierosy | CENNIK MODUŁOWY | Ogłoszenia drobne | Ogłoszenia modułowe
Stopka | Wyszukiwarka | FORUM | 
E-mail: redakcja@kurier-ilawski.pl, reklama@kurier-ilawski.pl, ogloszenia@kurier-ilawski.pl
Copyright © 2001-2024 - Kurier Iławski. Wszystkie prawa zastrzeżone.