Logo Kurier Iławski

Pierwsza strona
INFORMACJE
Opinie
Kurier Zdrowia i Urody
Papierosy
CENNIK MODUŁOWY
Ogłoszenia drobne
Ogłoszenia modułowe
Stopka
Wyszukiwarka
FORUM

Opinie
Dumne cztery pokoje burmistrza (oklaski)
Dekalog dla wyspy Wielka Żuława
Sezon na grzyby
Po co segregować odpady? Egzamin z dyscypliny
Czy teraz lubi się wracać do szkoły?
LGBT w radzie miejskiej Iławy?
Pozostały tylko obietnice
Epidemia paradoksu
Połowa wakacji minęła, nastroje raczej słabe
Burmistrz zamyka amfiteatr i ma spokój!
Nic się nie stało. Jedziemy!
Ciemność widzę!
Turystów może to nie irytować?
Śmieci nasze powszednie
Dziennik końca świata (7). Powrót do normalności
Ulica księcia Surwabuno
Ewa Wiśniewska, czyli „Powrót Smoka”
Na młode wilki obława…
Serdeczny szwindelek
Szkoda nas na szaszłyki, dlatego chłodźmy głowy!
Więcej...

Opinie

2014-06-04

Olszewski: Sezon u wrót i ciemne realia


Tak sobie przeleciałem w pamięci, ile jest książek opartych o jakieś liczby w tytule – tak na szybko przyszło mi: „12 krzeseł”, „Paragraf 22”, „W 80 dni dookoła świata” i „101 dalmatyńczyków”. 105, wyszło mi, jest więc wolne. Można zatem być prekursorem, wchodząc w te 105 i to więcej – snując historię o Iławie! „105 lamp” mogłoby się dzieło nazywać. Nie napiszę o tym książki, ale część felietonu. Kto ma ochotę, może temat rozwinąć szerzej autorsko, bo epopeja – jak się zaraz sami przekonacie – ma miejsce w wymiarze prawie sienkiewiczowskim.


Szwarccharakterem będzie ratusz, a konkretnie jakiś zaszyty tam dywersant pokroju potwora z Krainy Deszczowców (Karrramba!). Ten człowiek będzie pociągał za sznurki tak, że zwykli mieszkańcy będą zawsze wściekli, a jak uda im się czasem postawić go pod mur i nakłonić do ustępstwa, to zawsze będzie to ustępstwo na chwilę, po którym wszystko wróci do jego „normy”.

Prawie scenariusz filmowy nam wyszedł. Schodzimy do poziomu tekstu prasowego, oto fakty! Jest maj, tak? A nawet czerwiec – w skrócie wiosna! Ośmiu moich bliższych i dalszych znajomych – cztery małżeństwa – ugadały się kilkanaście dni temu na wieczorną, odbywaną co najmniej trzy razy w tygodniu „godzinę dla zdrowia”, spędzaną na rowerze, bo przecież Iława miastem ścieżek rowerowych. Nic, tylko korzystać!

Umawiali się na tę godzinę w granicach 21-22. Cieplutko teraz, punktem zbornym była Galeria Jeziorak. Tam się wszyscy zjeżdżali i zamiast gapić się o tej porze w telewizor albo ślęczeć w internecie, zamiarowali dzień w dzień aktywnie oddychać i patrzeć. Na trasach od Małego Jezioraka, po dwie obwodnice i przystań Skarbek. Chwalili się przy tym znajomym z Polski ze swojej oddolnej inicjatywy. Dodawali, że miasto oprócz kilometrów szlaków rowerowych jest świetnie oświetlone wieczorami – tym bardziej ochoczo więc pozwalają sobie na takie fanaberie! Widać – wydawałoby się amatorskim okiem – porządne starania władz, by uczynić gród przyjaznym mieszkańcom i turystom od tej strony. W związku z tym w Iławie niech nie dziwią choćby biegający przed północą, wieczorni grupowi rowerzyści czy emeryci wyprowadzający psy nad jeziorem około pierwszej w nocy zimą, bo alejka taka piękna, a sen odszedł.

Bomba laurka nieprawdaż, bo od czegoś to parcie na rekreację i turystykę trzeba zacząć? I uwierzcie mi – bardzo bym chciał w tym tonie tę laurkę wyrazić, ale ośmioro rowerzystów nie pozwala! Mało tego: są wściekli, oburzeni i pełni słów o obłudzie i łgarstwie. Czytają bowiem moje teksty i wiedzą, że w tej kwestii jakiś czas temu wszystko zostało już wywalczone! Zostało, ponieważ rzecz stała do góry nogami jakiś rok temu, tyle że ratusz, wydawało mi się, miał klasę, tj. poinformowany wydał nakaz: „zmiana torów, zielone światło”, a dziś (nie wiem, od jak dawna) z premedytacją z powrotem włączył bieg wsteczny i odpalił czerwone – tak się nie robi!

Ponownie otóż strefą mroku okryto alejkę Kościuszki-Skarbek, dla prostoty nazwijmy ją Central Park. Ja ją tak nazywam, bo prosto się informuje np. przez telefon: "Siedzę na ławce w Central Parku za dziką plażą, dojeżdżaj". Wybić zęby albo zderzyć się z osobą idącą z naprzeciwka można – i to wybitnie – zwłaszcza wchodząc od ronda przy Iławce na część traktu wiodącą na dziką plażę. Nie uwierzycie, ale nie pali się tam żadna (!) z kilkudziesięciu pierwszych lamp – pomimo tego, że obok stoi 5-gwiazdkowe Tiffi! W ogóle chodnika nie dostrzeżecie – rysuje się gdzieś po prawej hotel, po lewej jezioro, my zaś po omacku lunatykujemy pomiędzy.

„Osiem rowerów” mnie zawiadomiło, pojechałem po 22 – ciemno jak w lesie, jak na polach Mazowsza o zmroku! Pierwszą zaświeconą latarnię mamy tam po ponad 800 metrach, na ostatniej prostej szlaku, na wysokości ulicy Kajki doświadczamy promyka jasności!

Potem to kulawo (w stosunku 1 do 3) wieńczy się do Skarbka, co wydaje się rajem! Majaczy droga, zakręty, dostrzegamy mgliście (ale jednak!) szlaki piesze i te szybsze – rowerowe. Bulwersujące jest to, że doświadczamy najdłuższych dni w roku, lampy można więc odpalać o 21:30 do dajmy na to 0:30. Na trzy ledwie godziny i wystarczy to zrobić na całym odcinku w tej kulawej proporcji – jedna świeci, trzy nie – i już będzie można codziennie używać tam sobie, ile wlezie. I tego w imieniu antytelewizorów i netosceptyków po raz drugi się domagam – nie wszyscy, skoro ciemność, lądujemy w łóżkach!

Co ciekawe, w sobotę się lampy odpala – ratusz każe wtedy ludziom się tam pojawiać, genialne! Kto za tymi konceptami stoi, bo pewnie nie palacz spod kina? Komunistyczne myślenie: wódka od godz. 13, bezmięsne piątki, aleja oświetlona w soboty i może w niedziele (byłem, w niedzielę ponowna ciemność!)! Nie możemy na to przyzwolić, bo jedynym normalnym, powtarzam normalnym wyjściem, na które idzie bez wejścia w paranoję się zgodzić, jest oszczędność w proporcji 1:3. Tak się dzieje na Alei Pojednania. Podobnie oświetla się basen przez 365 dni w roku, a co do godzin to powinno myśleć się na bieżąco. Ramy na dziś nakreśliłem powyżej, zimą pójdzie więcej prądu, bo w grudniu trzeba by to oświetlić od 16 do 23, ale to krańcowy układ.

Bieżące wyłączenie zaś światła uznaję za megaskandal i recydywę! Są goście w Tiffi. Jak to wygląda, na bezludnej wyspie się znajdują? Póki co na wzmiankowanym odcinku na 105 lamp palą się… 32! Innymi słowy 73 to strachy na wróble. Jedyne, na co mam nadzieję, to zerwanie z tym chocholim tańcem dosłownie dziś wieczorem! Nie wątpię, że jestem powszechnie czytany, a uwierzcie mi, nie lubię krytykować. Niemniej jak ktoś tak otwarcie gra ludziom na nosie i pokpiwa – milczeć nie można. Więc do roboty.

* * *

By udowodnić, że nie krytykuję dla krytyki, coś miłego. Czytam reklamy w Kurierze i znajduję tę „Gołębiego Dworu”, domu seniora z Kamienia Małego pod Iławą. Pisałem niedawno dwa zdania, witając ich na lokalnej mapie ciekawych inicjatyw. Teraz wpadli na ciekawy pomysł, stricte tutejszy, miejsko-wiejski. W dni powszednie od rana do 16:30 można im powierzyć naszego pradziadka czy babcię, jeśli chcemy być spokojni, bo np. wymagają opieki, gdy jesteśmy w pracy. Zabierają z domu, potem odwożą, cholerne ułatwienie. Znam osoby starsze, które po prostu są przejmowane przez córkę, wnuczkę, siostrę, córki, kuzynostwo i tak cały tydzień.

Szkoda, że Gołębi Dwór minął się czasowo z moją babcią Helą, od strony ojca. Widziałem wachlarz zajęć, które są w ofercie: artystyczne, kulinaria, wspólne pogawędki – babka miała potrzebę ciągłego gadania, a tu my dużo młodsi, nie byliśmy więc jej wymarzonym audytorium. Tam by się odnalazła jak jabłko na drzewie! W pewnej corocznej sytuacji byśmy nawet optowali za pobytem dwutygodniowym, może i to wprowadźcie dla seniorów znad Jezioraka i okolic? A zaraz wam powiem, dlaczego optowalibyśmy, by babcia sobie porządziła w Domu Seniora zamiast domu ojczystym, że tak go nazwijmy! Były ku temu nader usprawiedliwione przyczyny!

Otóż co roku zimą wyjeżdżaliśmy na dwutygodniowe wczasy do Zakopanego. Babcia dwa bodaj razy była z nami, ale generalnie zostawała „na włościach”. Gdy już nie byłem małym szczylem, zawsze może na miesiąc przed wyjazdem zadawała mi tak niby od niechcenia lakoniczne pytanie: "A kiedy wracacie?". Odpowiadałem np. że 31 stycznia czy 15 lutego. Babcia kwitowała: "To zapisz mi na kartce". Zapisywałem, kartkę chowała i pytała jeszcze dla potwierdzenia ze sto razy do dnia wyjazdu. Tuż przed nim pieczętowała sprawę: "Przyślij mi z Zakopanego, tak żeby ojciec z matką nie widzieli, widokówkę i tam napisz jeszcze raz, kiedy wracacie. Przypomnę sobie, gdyby kartka zginęła". Zgadzałem się naturalnie, kartka szła – pozdrowienia i termin przyjazdu, taki mieliśmy cichy układ. Bardzo cichy, bo nigdy ojciec i matka się o nim nie dowiedzieli. Dziś mają okazję, o ile Kurier dochodzi w zaświaty, w co do końca wątpić nie można!

W momencie, jak po dwóch tygodniach otwieraliśmy drzwi, dom aż lśnił: odkurzone, wywietrzone, kuchnia czysta, kurze starte – myślałem, że po to jej była ta coroczna data, by mile nas zaskoczyć powrotnie. Jakżeż bardzo się myliłem! Śladem był któregoś roku zniszczony adapter, pogruchotany. Babcia stwierdziła, że sam z siebie spadł z półki, co było dość trudne, bo przecież nie chodził, ale przełknęliśmy to myśląc, że sprzątając musiała nieszczęśliwie zahaczyć go fartuchem i potem głupio jej było się do tego przyznać. Niech więc będzie – sam spadł z półki. Aż któregoś razu ojciec przychodzi ze szpitala i mówi, że był u niego pacjent, który jak wczasowaliśmy się, wpadł do babci niespodziewanie z kaczką na czarninę. Jakiś rolnik to był. Wpadł w piątek wieczorem, pyta o doktora, a tu babcia na niezłym rauszu, w salonie ponoć tłum emerytek, uginający się stół, dobry alkohol, śpiew, krzyki, salwy śmiechu!

Potem doszło świadectwo drugie. Ktoś spotkał sąsiadkę z bloku obok, też po 70-tce, uskarżającą się na lekkiego kaca po wczorajszej imprezie „u pani Heli”. Poszliśmy tym tropem i włosy stanęły nam dęba! Nasza babcia tak rozkręca miasto pod nieobecność syna, synowej i wnuka? Ojciec potem w Zakopanem drżał, czy chałupa nie pójdzie z dymem. Kamień z serca mu spadał, jak z dworca podjeżdżaliśmy taksówką, a blok stał! Lekko tylko przejaskrawiam, bo naprawdę rodzice panikowali, czy nie dojdzie do jakiegoś przesilenia. Na szczęście co pierwsze spojrzenie na mieszkanie, to ponownie lśnienie i blask oraz z czasem kolejne zdobywane historie. Mieliśmy swoich informatorów, a „duch imprezy” niósł się często na całe piętro, mimo drzwi!

I tak myślę, gdyby to było teraz, przy takiej bliskości domu seniora, wmówiłoby się babci kazuistycznie, że będziemy spokojniejsi, jak dwa tygodnie i ona odpocznie, że będzie miała kupę fajnych zajęć, dni jej miną z bicza, codziennie będzie w jadalni z rówieśnikami spożywała smaczne posiłki, powróży im wieczorami (wróżenie uważała za swoje pierwsze powołanie) itd.

Na zakończenie wróćmy do pryncypiów: zaczynamy turystyczne żniwa – sezon ante portas – wizytówka miasta na cały rok. Z radością witam nowo powstałe wypożyczalnie sprzętu wodnego. Była tu nisza i zdaje się minęła.
Co widzimy – wytykajmy, pro publico bono. Tylko ratusz niech się popisze, bo szkoda piękna alei na wstydliwe ciemno, a tam tak zadbanie, elitarnie, wręcz niemiecko – amen!

LESZEK OLSZEWSKI




Wejście na "czarną aleję" od strony ul. Dąbrowskiego
za dnia budzi zaufanie. Rzędy nowych lamp
– wydaje się dni i wieczory nasze!




Po zapadnięciu zmroku pierwszych 40 lamp na alei
daje nieprzebraną strefę mroku! To jest skandal
i okradanie ludzi z przyjemności wieczornego relaksu!




Lampy nocą bywają też zapalone – szczególnie
w weekendy. Zamysł tego świetlnego harmonogramu
trudny jest jednak do wychwycenia






  2014-06-04  

Z komentarzami zapraszamy na forum
Wróć   Góra strony
102762585



REDAKCJA:
redakcja@kurier-ilawski.pl


Zaproszenia: co, gdzie, kiedy?
informator@kurier-ilawski.pl


Biuro Ogłoszeń Drobnych:
drobne@kurier-ilawski.pl


Biuro Reklamy:
reklama@kurier-ilawski.pl


Kronika Towarzyska:
kronika@kurier-ilawski.pl






Pierwsza strona | INFORMACJE | Opinie | Kurier Zdrowia i Urody | Papierosy | CENNIK MODUŁOWY | Ogłoszenia drobne | Ogłoszenia modułowe
Stopka | Wyszukiwarka | FORUM | 
E-mail: redakcja@kurier-ilawski.pl, reklama@kurier-ilawski.pl, ogloszenia@kurier-ilawski.pl
Copyright © 2001-2024 - Kurier Iławski. Wszystkie prawa zastrzeżone.