Logo Kurier Iławski

Pierwsza strona
INFORMACJE
Opinie
Kurier Zdrowia i Urody
Papierosy
CENNIK MODUŁOWY
Ogłoszenia drobne
Ogłoszenia modułowe
Stopka
Wyszukiwarka
FORUM

Opinie
Dumne cztery pokoje burmistrza (oklaski)
Dekalog dla wyspy Wielka Żuława
Sezon na grzyby
Po co segregować odpady? Egzamin z dyscypliny
Czy teraz lubi się wracać do szkoły?
LGBT w radzie miejskiej Iławy?
Pozostały tylko obietnice
Epidemia paradoksu
Połowa wakacji minęła, nastroje raczej słabe
Burmistrz zamyka amfiteatr i ma spokój!
Nic się nie stało. Jedziemy!
Ciemność widzę!
Turystów może to nie irytować?
Śmieci nasze powszednie
Dziennik końca świata (7). Powrót do normalności
Ulica księcia Surwabuno
Ewa Wiśniewska, czyli „Powrót Smoka”
Na młode wilki obława…
Serdeczny szwindelek
Szkoda nas na szaszłyki, dlatego chłodźmy głowy!
Więcej...

Opinie

2013-07-17

Kurpiecki: Odgórne tworzenie inicjatyw oddolnych


Kiedy człowiek, obserwując życie polityczne, nabiera przekonania, że powtarza za pewnym felietonistą: „rządzą nami dresiarze w garniturach”, to zaczyna obojętnieć. Jak jeszcze okazuje się, że te garnitury kupują sobie za pieniądze wyszarpane od frajerów, czyli podatników, to odechciewa się komentować politykę. Ta zresztą staje się coraz bardziej przewidywalna – polega w skrócie na spełnianiu życzeń Brukseli (czy innej stolicy na B) i kombinowaniu, skąd tu wziąć kasę na ukrycie faktu, że chory system znowu pada, podobnie jak w latach 80.


Tak jak ostatnia sprawa z pieniędzmi z OFE, które, jak podejrzewali zainteresowani, zostaną skonfiskowane, bo brakuje kasy w budżecie. Okazało się, że mieli rację i środki będące w OFE rozpłyną się jak mgła.

W 2001 r. podpisałem jakąś deklarację wstąpienia do stowarzyszenia Platforma Obywatelska i pamiętam, dlaczego już po miesiącu nie chciałem mieć z nimi nic wspólnego. Pomysły PO brzmiały rozsądnie i wierzyłem, że mogą chcieć je spełnić, ale szybko zauważyłem, że do PO przechodzą hurtem ludzie z AWS i UW. To oznaczało coraz mniejsze szanse na to, że nowa partia zrobi coś sensownego. A AWS i UW to partie, które wprowadzały OFE, czyli instytucje zarabiające niesamowite pieniądze tylko na tym, że w imieniu przymusowo ubezpieczonych kupowały obligacje Skarbu Państwa (no i trochę akcji). Niewiarygodne? Ale prawdziwe. Skąd mądrym głowom z AWS i UW przyszło na myśl, że Polak nie jest zdolny do kupienia sobie obligacji samemu? Nie wiem. Idąc tym torem myślenia, możemy przypuszczać, że wkrótce zaproponują nam przywrócenie niewolnictwa. No bo skoro nawet zakup obligacji przekracza nasze możliwości umysłowe...

No nic, chyba jedynym aspektem polityki, którym się zajmę, będzie popieranie ustawy o nieograniczonym dostępie Polaków do wszelakiej broni. Wszystkim, którzy są przeciw, polecam poczytanie jakiejkolwiek książki o historii Polski lub posłuchanie opowieści bardzo starych ludzi. Jakoś już nie wierzę wyjadaczom politycznym, którzy opowiadają w telewizji, że właśnie tworzą inicjatywy, które są oddolne, obywatelskie. Oddolne to będzie, jak przyjdzie sąsiad, powie, że ma jakiś pomysł i chce coś zrobić. Działacze partii znanych z telewizji z „oddolnością” nie mają nic wspólnego.

Ale zostawiam dresiarzy i napiszę o czymś poważniejszym – o kuchni. Znajomy chyba już ze trzy razy mnie pytał, jakiego rodzaju kuchnię lubię: francuską, indyjską, chińską, włoską czy może jakąś inną? Jak widać, nie starczała mu odpowiedź kulinarnego ignoranta – „eeee, dobrą”. Temat mnie jak dotąd nie interesował, więc odpowiedzi nie miałem przygotowanej. Jak mi coś smakuje – to dobrze, jak nie – to gorzej, ale i tak przełknę. Już taki ze mnie chłop nieobyty, że na kuchniach się nie znam. No więc zacząłem się zastanawiać, żeby jakoś błysnąć odpowiedzią przy następnym takim pytaniu. Co dotychczas jedzonego najlepiej mi smakowało? Myślę, przypominam sobie różne dania podawane w stylu takim, owakim, z tej i tamtej części świata i ni groma nie mogę skojarzyć sobie, z którego regionu dania najlepiej trafiają w mój gust.

I nagle olśnienie. Pewnie kojarzą państwo taką legendę powtarzaną przez kierowców, która głosi, że dobrze można zjeść w tym miejscu, w którym zatrzymuje się dużo TIR-ów? Bo właśnie tirowcy, jako najczęstsi użytkownicy dróg, wiedzą najlepiej, gdzie jest najsmaczniej. Coś w tym jest, mimo że o miejscu postoju TIR-ów może decydować o wiele większa ilość czynników niż tylko smaczne jedzenie. Ta legenda potwierdza w jakiś sposób wyniki mojej własnej analizy co do tego, jaką kuchnię lubię. A oto wniosek: moja ulubiona kuchnia to ta, w której robione są dania dla miejscowych ludzi, często stołujących się w danym miejscu. I praktycznie nie ma znaczenia, z jakiego obszaru kulturowego pochodzi przepis. Ważne jest to, aby była robiona przez specjalistę, pracującego już od dłuższego czasu i dla klientów, którzy bardzo często wracają w dane miejsce. Od razu mówię, że nie stołuję się zwykle w miejscach, w których grasują krytycy kulinarni rozdzielający gwiazdki. Może w tych gwiazdkowanych przybytkach dla elit i turystów też dobrze karmią, ale ja jak widzę wykwintne menu pełne zawijasów, skomplikowane, poetyckie nazwy i zbyt aktorskich kelnerów, wcale nie czuję gwarancji, że za chwilę dostanę coś smacznego, czym się najem.

Natomiast w miejscach, gdzie często jedzą miejscowi, zdarzyło mi się tylko raz, że się nie najadłem (ale było smaczne) i raz obiad był totalną porażką – i w tym przypadku była to kuchnia dla miejscowej mniejszości emigranckiej. Nie polskiej, ale nie powiem, jakiej, żeby kogoś nie dotknąć. Chyba jedyną motywacją dla odwiedzania tego przybytku był dla miejscowych emigrantów fakt, że mówiono tam w ich języku. Zazwyczaj w knajpach dla mniejszości trafiam na jedzenie dobre i tanie. Zaznaczam, że nie mówię tu o np. o budkach z kebabami w pobliżu targowisk w francuskich miastach. Na widok niektórych z tych przybytków inspektorzy sanepidu zeszliby na zawał serca, a sam też bym się bał coś w nich zamówić. Spytają państwo, jak to możliwe, że takie budki się uchowały, bo przecież przepisów i służb różnego rodzaju we Francji jest więcej niż u nas? Najlepsza odpowiedź na to pytanie kryje się w raporcie Millera dotyczącym katastrofy TU-154. Raport pokazuje, między innymi, wycinek działania państwa polskiego na obszarze lotnictwa wojskowego. Pokazuje, że istnieje tyle procedur, przepisów, urzędów, nadzorów, że jak człowiek chce rzeczywiście gdzieś polecieć, to musi na to wszystko machnąć ręką, zdać się na zdrowy rozsądek i znajomość maszyny. Inaczej będzie stał na lotnisku do końca świata, aż wszystko zostanie zrobione zgodnie z przepisami. I nikt na to nie zwraca uwagi, bo wiadomo, że trzeba dać ludziom żyć i pracować. To samo dotyczy i całości państwa. I naszego, i francuskiego.

A tak na marginesie, to przy teoriach biorących pod uwagę możliwość zamachu pojawiają się głosy obarczające winą Rosjan. Wszystko możliwe, ale jakoś pomysł, że zrobili to po to, aby nas nastraszyć tak, abyśmy nie chcieli z nimi robić interesów i zwiewali tak szybko, jak to możliwe pod opiekę drugiej strony, wydaje mi się karkołomny. A może Rosjanie nie potrafią przewidywać i trzeba by ich zainteresować np. grą w szachy, żeby się nauczyli?

Skoro już o kuchni, to może słowo o cenach. Zdarzyło mi się ostatnio odwiedzić Lombardię. Tam, pod Alpami, siedząc w wiejskiej knajpce nad pięknym jeziorem, patrzę w menu, a tu pizza za 6-8 euro! Proszę spojrzeć w jadłospis naszych lokalnych pizzerii, przecież my mamy podobne ceny. I to samo jest w centrum Mediolanu. A Włosi, nawet w czasach kryzysu zarabiają 2 razy więcej od nas. Coś jest nie tak i zapewniam państwa, że tym dysproporcjom nie są winni pazerni właściciele naszych restauracji. A kto? Dresiarze wskażą na moherów, mohery na dresiarzy, a sensownych odpowiedzi nikt nie będzie słuchał. Nieważne. Pomimo że jak dotąd Włochy nie kojarzyły mi się zbyt dobrze, to polecam Lombardię jako miejsce piękne do życia, ładniejsze nawet od podalpejskich regionów Prowansji i na tyle wysoko uprzemysłowione, że znajdzie się tam i praca.

No i właśnie praca. Znowu gdzieś słyszałem, że w Iławie powinny powstać fabryki, aby dawać miejsca pracy. Świetnie, tylko że w nowoczesnych fabrykach jest coraz mniej ludzi. Królują tam roboty, maszyny, roboty oraz maszyny, roboty i jeszcze raz roboty i to nie tylko w fabrykach samochodów. Fabryki, owszem, dają zatrudnienie, ale inżynierom, projektantom robotów, producentom maszyn, firmom logistycznym, ale nie robotnikom, których możemy zobaczyć w filmach z XX wieku czy w lokalnych manufakturach. Więc co powinniśmy zrobić? Jak to powiedział Balcerek w serialu „Alternatywy 4” – „no, myśleć trzeba, no!”.

KRZYSZTOF KURPIECKI

  2013-07-17  

Z komentarzami zapraszamy na forum
Wróć   Góra strony
102475545



REDAKCJA:
redakcja@kurier-ilawski.pl


Zaproszenia: co, gdzie, kiedy?
informator@kurier-ilawski.pl


Biuro Ogłoszeń Drobnych:
drobne@kurier-ilawski.pl


Biuro Reklamy:
reklama@kurier-ilawski.pl


Kronika Towarzyska:
kronika@kurier-ilawski.pl






Pierwsza strona | INFORMACJE | Opinie | Kurier Zdrowia i Urody | Papierosy | CENNIK MODUŁOWY | Ogłoszenia drobne | Ogłoszenia modułowe
Stopka | Wyszukiwarka | FORUM | 
E-mail: redakcja@kurier-ilawski.pl, reklama@kurier-ilawski.pl, ogloszenia@kurier-ilawski.pl
Copyright © 2001-2024 - Kurier Iławski. Wszystkie prawa zastrzeżone.