Logo Kurier Iławski

Pierwsza strona
INFORMACJE
Opinie
Kurier Zdrowia i Urody
Papierosy
CENNIK MODUŁOWY
Ogłoszenia drobne
Ogłoszenia modułowe
Stopka
Wyszukiwarka
FORUM

Opinie
Dumne cztery pokoje burmistrza (oklaski)
Dekalog dla wyspy Wielka Żuława
Sezon na grzyby
Po co segregować odpady? Egzamin z dyscypliny
Czy teraz lubi się wracać do szkoły?
LGBT w radzie miejskiej Iławy?
Pozostały tylko obietnice
Epidemia paradoksu
Połowa wakacji minęła, nastroje raczej słabe
Burmistrz zamyka amfiteatr i ma spokój!
Nic się nie stało. Jedziemy!
Ciemność widzę!
Turystów może to nie irytować?
Śmieci nasze powszednie
Dziennik końca świata (7). Powrót do normalności
Ulica księcia Surwabuno
Ewa Wiśniewska, czyli „Powrót Smoka”
Na młode wilki obława…
Serdeczny szwindelek
Szkoda nas na szaszłyki, dlatego chłodźmy głowy!
Więcej...

Opinie

2013-05-15

Kurpiecki: O własności i udawaniu głupiego


Odwiedziłem ogrody działkowe na Lipowym Dworze w Iławie. To, co rzuciło mi się w oczy, to parking z tyloma samochodami, że trudno znaleźć miejsce. Auta ładne, zadbane. Powodzi się ludziom. Pamiętam, kilkanaście lat temu pojazdów tam bywało kilka razy mniej, a zatłoczony to był dowożący działkowiczów autobus. Tego samego dnia z dzieciakami zaszedłem na plac zabaw na osiedlu XXX-lecia. Urządzeń do zabawy dużo, więcej niż niegdyś, ale za to po placu porozrzucane są takie atrakcje jak szkła od butelek, niedopałki czy ślady po zwierzętach domowych. I tak mieszają się w naszym krajobrazie rzeczy zadbane – nasze i te wspólne, do których mało się poczuwamy.


Sprawa z placami zabaw inaczej wygląda w mniejszych wspólnotach mieszkaniowych niż na blokowiskach. Widać, że ludzie czują, że to ich. Ci, którzy uświadamiają sobie, że własność wspólna jest też ich własnością, zaczynają o nią dbać. Tyle że to częściowe posiadanie musi być realne. Jak pamiętamy z poprzedniej epoki, nie pomagały tu propagandowe hasła próbujące wcisnąć społeczeństwu, że własność PRL-u to było jakieś wspólne dobro. Na wszelkich z nazwy społecznych dobrach żerowali ci, którzy mieli do nich dostęp. Wytworzyła się swego rodzaju kultura i trudno się dziwić, czy oceniać ją moralnie jako złą. Kto mógł, to kradł i nosiło to dumną nazwę – kombinowanie.

W systemach jeszcze bardziej opresyjnych, gdzie od tego typu zdolności zależało życie – w obozach koncentracyjnych, nazywało się to organizowaniem. Zresztą ta cecha – kombinatorstwo, była odbierana pozytywnie jako przejaw zaradności życiowej. Zaraz, zaraz, co ja piszę, nadal jest. Zmieniły się tylko zewnętrzne znamiona systemu i to, co tam pani w telewizji opowiada, ale psychologicznie, choć dotyczy to już znacznej mniejszej części społeczeństwa, czyli tkwimy w tym samym miejscu.

Nie wszędzie się da kombinować, ale w wielu miejscach tak. Mamy pieczę nad jakimś budżetem? No to np. oficjalnie, w dokumentach trzymamy kasę na koncie o oprocentowaniu 3%, a w rzeczywistości znajdujemy takie na 4% i procencik nam leci. Zajmujemy się zaopatrzeniem firmy? No to żaden problem, wyrazy wdzięczności od dostawców to nasza wschodnia tradycja. Mamy dostęp do danych firmowych? No to łatwa kaska – ostatnio przestępcy kupili z Inspekcji Transportu Drogowego spis osób mających być ukaranymi mandatami. Tego rodzaju działania to jeszcze jakoś podpadają pod prokuraturę, może i jakiś wyrok „w zawiasach” można dostać, ale bardziej subtelne przekręty można śmiało robić.

Na przykład dawna sprawa byłego szefa Śląskiej Kasy Chorych, Sośnierza. Ujmując skrótowo, firma farmaceutyczna z USA w zamian za zapewnienie sobie zamówień od kasy, przelewała datki na konto prowadzonej przez Sośnierza fundacji. Sprawa ta wykorzystywana jest jako przykład przez jedną z czołowych światowych firm zajmujących się szkoleniami antykorupcyjnymi. Koncern zapłacił w USA za to karę pół miliona dolarów, a u nas... U nas nic się nie stało, prokurator umorzył sprawę. Ale gdy trzeba, to polski wymiar sprawiedliwości zaczyna sobie orzekać nawet na podstawie amerykańskich seriali telewizyjnych, jak ktoś ładnie podsumował sprawę Sawickiej. No nic, taka norma obyczajowa. Problemy to się ma, jak się popełnia prawdziwe przestępstwa, np. jazda po pijaku na rowerze czy palenie konopi. Robienie swoich interesów przy wykorzystaniu własności publicznej to co najwyżej delikatne faux pas.

Jak wynika z raportu Ernst & Young, prawie 60 proc. polskich przedsiębiorców, bankowców, ekspertów finansowych przyznaje, że w ich otoczeniu korupcja jest codziennością. Najprościej byłoby korupcję zalegalizować, zamiast bawić się w fikcję typu ściganie tego przez CBA, które złapie co jakiś czas jednego na kilka tysięcy (statystycznie) i robi show w mediach. Za Gomułki, za przekręty na mięsie można było nawet dostać wyrok śmierci, ale czy coś to dało? Ano nie. Więc po co znowu zabawiać się w pozorowane działania?

Koncept legalizacji korupcji, choć jest to tylko eksperyment myślowy, pomógłby nam dokładnie policzyć, ile nas to wszystko kosztuje i czy w ogóle warto tkwić przy obecnym systemie. Niestety aktualny trend to udawanie głupiego i każdy wysoko w hierarchii władzy czy biznesu publicznie będzie szedł w zaparte, twierdząc, że jest dobrze, tylko trzeba usunąć mityczne „nieprawidłowości”.

Dobry wojak Szwejk opowiadał kiedyś historię o ordynansie, który wyjadał swojemu oficerowi mięso z kiełbasy, a miejsca, z których je wydłubywał, zaklejał plastrem. Tyle że ten plaster kosztował go więcej, niż wyniosłoby go kupno kiełbasy. I tak mamy w kraju. Cały ten nasz porządek, w którym różne grupy interesu komplikują za pomocą cyngli z Wiejskiej, prawo tak, aby coś dla siebie wyszarpać, kosztuje te grupy więcej, niżby zarobili świadczeniem usług, które ktoś chciałby kupić na wolnym rynku. Z tym, że ludzie, których kosztem to wszystko się dzieje, też by zarobili, wychodząc ze swej roli podległych, dojnych krów. A to obecnie panujące elity zbyt by bolało. Więc dalej będziemy wiosłować tym Tytanikiem, oszukując się wzajemnie, wyrzucając za burtę każdego czubka, który majaczy o jakiejś lodowej górze na kursie.

A co to ma do samochodów przed ogródkami działkowymi? Państwo tak jak nowy samochód – jeśli będzie nasze, większość ludzi będzie o nie dbać. Obecnie należy do jakichś elit, a resztę, nawet jak chce się czym zająć, to okłada się bzdurnymi przepisami. Większość poddaje się od razu. Niektórzy walczą po sądach, choćby o prawo do swoich praw konstytucyjnych, jak np. Waldemar Deska, który uważa, że ma prawo do mieszkania w domu, który zbudował. Walka o godność i prawa nie toczy się już na ulicach, jak to bywało w przeszłości. Toczy się w sądach, gdzie coraz częściej ludzie buntują się, mówiąc dość, też mamy swoje prawa. I spierają się z instytucjami mającymi czas i środki (często publiczne) na długoletnie boje prawne. Na razie wolni ludzie najczęściej przegrywają i mało kto ich widzi. Ale jest ich coraz więcej. Może nawet popuszczę wodze fantazji, tubylcy kiedyś wywalczą sobie prawo do wolnej konkurencji z zagranicznymi bankami czy koncernami? Jeśli zasługujemy na własny kraj, to trzeba to zrobić.

I na koniec dobra wiadomość. W przeciwieństwie do ogólnokrajowych mediów tradycyjnych, gdzie redakcje trzymają jedną, słuszną linię, na wiodących portalach internetowych pojawiają się informacje, które są często ze sobą sprzeczne, powodując dysonans i irytację u niektórych odbiorców. No bo jak to? Wczoraj pisaliście, że są dobre dane z gospodarki, a dzisiaj, że złe. W przeciwieństwie do tego, co twierdzi system oświatowy, takie sytuacje uczą. Myślenia.

KRZYSZTOF KURPIECKI

  2013-05-15  

Z komentarzami zapraszamy na forum
Wróć   Góra strony
102904500



REDAKCJA:
redakcja@kurier-ilawski.pl


Zaproszenia: co, gdzie, kiedy?
informator@kurier-ilawski.pl


Biuro Ogłoszeń Drobnych:
drobne@kurier-ilawski.pl


Biuro Reklamy:
reklama@kurier-ilawski.pl


Kronika Towarzyska:
kronika@kurier-ilawski.pl






Pierwsza strona | INFORMACJE | Opinie | Kurier Zdrowia i Urody | Papierosy | CENNIK MODUŁOWY | Ogłoszenia drobne | Ogłoszenia modułowe
Stopka | Wyszukiwarka | FORUM | 
E-mail: redakcja@kurier-ilawski.pl, reklama@kurier-ilawski.pl, ogloszenia@kurier-ilawski.pl
Copyright © 2001-2024 - Kurier Iławski. Wszystkie prawa zastrzeżone.