Logo Kurier Iławski

Pierwsza strona
INFORMACJE
Opinie
Kurier Zdrowia i Urody
Papierosy
CENNIK MODUŁOWY
Ogłoszenia drobne
Ogłoszenia modułowe
Stopka
Wyszukiwarka
FORUM

Opinie
Dumne cztery pokoje burmistrza (oklaski)
Dekalog dla wyspy Wielka Żuława
Sezon na grzyby
Po co segregować odpady? Egzamin z dyscypliny
Czy teraz lubi się wracać do szkoły?
LGBT w radzie miejskiej Iławy?
Pozostały tylko obietnice
Epidemia paradoksu
Połowa wakacji minęła, nastroje raczej słabe
Burmistrz zamyka amfiteatr i ma spokój!
Nic się nie stało. Jedziemy!
Ciemność widzę!
Turystów może to nie irytować?
Śmieci nasze powszednie
Dziennik końca świata (7). Powrót do normalności
Ulica księcia Surwabuno
Ewa Wiśniewska, czyli „Powrót Smoka”
Na młode wilki obława…
Serdeczny szwindelek
Szkoda nas na szaszłyki, dlatego chłodźmy głowy!
Więcej...

Opinie

2016-05-25

Olszewski: W 80 kilometrów dookoła Jezioraka


Istnieje coś takiego jak „pogoda rowerowa”. Jest ona wtedy, gdy na termometrze temperatura przekracza 21 stopni, a słońce okrasza dzień – do końca. Nietrudno się domyślić, że idąc za tą ilustracją, raczej nie spotkamy pogody rowerowej zimą, a teraz dla odmiany tak. Nie codziennie, bo aura kapryśna, ale może się zdarzyć słoneczny, piękny weekend – aż do sierpnia wypatrujmy takowych! Maj ma jednak to do siebie, że człowiek chodzi na głodzie: prawie rok przerwy w jeżdżeniu – chce się tę smutę raz a mocno odreagować. Corocznie w maju doświadczam jednego rowerowego wariactwa. O tym sprzed ledwie trzech dni poniżej.

Nic nie zapowiadało, że pokonam kosmiczną odległość 82 kilometrów ubiegłej niedzieli. O godz. 16 po prostu wyszedłem na rower. Wybrałem popularny kierunek Szałkowo-Makowo. Wybuch przyrody, zapachy kwiatów, mix powietrza kazały mi jednak szybko nie wracać do domu. Dużo widziałem, dokonałem kilku obserwacji. Odbędę tę wycieczkę na całej pętli jeszcze raz – literalnie.

Szybko minąłem aleję na Skarbek, opuściłem Lipowy Dwór, by wnet przekonać się, że asfalt Iława-Szałkowo to istne rekreacyjne pandemonium. Tata jechał z dwiema córeczkami, obie w kaskach, takich eskapad zaobserwowałem wiele. Niedziwne, Szałkowo to dziś kolonia Iławy. Rzędy nowych, nowoczesnych rezydencji, kolejne parcele zamieniają się w miniosiedla, a droga do miasta jakby nic nie drgnęło od czasów starego, zapyziałego Szałkowa.

Żal konotować strachy rowerzystów z powodu bezustannego ruchu kołowego. Nie ma gdzie uciec, a kierujący samochodami i motorami często nadużywają prędkości (proste odcinki) w sposób bardzo niebezpieczny. Pruje na ciebie taki pirat w audi (obowiązkowo w ciemnych okularach) i jesteś na celowniku. Niech się zamyśli czy wpadnie w koleinę… Kiedyś już słyszałem, że istnieje przepilna potrzeba połączenia Szałkowa z Iławą autonomicznym ciągiem rowerowym. Wypada mi podpisać się obiema rękami – Lipowy nie może kończyć ścieżek z tej strony. Szałkowo to obowiązek. Jeśli się go wykona, zyskujemy szlak jednośladów aż do Makowa! Teraz brakuje mu zębów + może tam dojść do nieszczęścia, co wieszczę. Przejedźcie się, to przyznacie mi rację.

W Makowie w okolicach odwiecznego sklepu i barów kupa zaparkowanych rowerów. Iławianie przybyli – ostatni argument za uzupełnieniem pasażu. Minąłem te gremia w locie, nogi rozgrzewały się, a przede mną jawiło się upojne 4 km lasu, z końcowym wylotem w Sąpach. Ten konkretny las i płynący kilka pięter niżej Jeziorak zawsze utwierdzały mnie w przekonaniu, że mieszkamy w najpiękniejszym miejscu w Polsce, tylko je oszlifować. 400 m przed Sąpami nieoczekiwanie na żwirówce pojawił się znak: „Koniec strefy ruchu!”. A żwirówka idzie dalej, bo za te 400 m asfalt. Coś głupiego! Teoretycznie wypada zawrócić do Makowa, co za osobliwość godna obśmiania. Złamałem zakaz i za 10 minut stanąłem w Urowie pod spożywczym, by nawodnić się po godzinie jazdy.

Już wiedziałem, że zamierzam się na cały Jeziorak, nie wiedziałem zaś, iż wycieczkę sobie znacznie poszerzę... Póki co, patrzę, a pod parasolem siedzi i zajada bułkę z wędliną i pomidorem król iławskich żeglarzy – Tadeusz Świst – gdzie to się ludzie nie spotkają?

Jak już się podziwiliśmy, wyjawił, że też okrąża właśnie Jeziorak, ale na skuterze. Musi być szybciej w Iławie, ale taka pogoda wymusza podjęcie wyzwań natury. Ruszyłem w dal pierwszy, minął mnie za 20 minut pod Zalewem, pomachaliśmy sobie – dwaj samotnicy z dala od domu, na pełnym morzu… Mijane wsie: Śliwa, Międzychód, Rąbity to zupełne novum krajobrazowe. Rowerem jest czas, by się im poprzyglądać. Im, polom, nawet drzewa tam wydają się ciekawe – jakieś większe, mosiężne. Nie wiem, jakie unikaty przyrody tam rosną, ale lekko wzmożony wiatr roznosił taką perfumerię, że aż się na jeden zapach zatrzymałem, by się go nawdychać! Takie cuda i widy (dosłownie!) już od maja, blisko stąd! Zalewo to punkt zwrotny, zawracamy na Jerzwałd. Zanim on, 11 kilometrów serpentyn i plątaniny, jak nie z góry to pod górę.

Przydrożne świątki, „Maryjo, miej nas w opiece”, sztuczne kwiaty, z tyłu pruski bezkres. Nie fotografuję na takich eskapadach z oszczędzania energii. Jak pokaźny wysiłek, to nie zdjęcia. Zmysły notują, to wystarczy. W Jerzwałdzie poprawiny w remizie i niestety żadnego czynnego sklepiku. Padałem z pragnienia, głowa lekko ćmiła – żar słońca zrobił swoje. No i pięć dziesiątek kilometrów dźwiganych na plecach to nie wyjazd pod galerię, stanowczo. W Siemianach na szczęście co miało być czynne, było czynne, turyści z Warszawy uzupełniali wieczorne zapasy w piwo (dwie torby)… O rany, patrzę – minęła 19:00! Diabeł jednak korcił – zrób coś ponad, wieczór długi, a nogi wszak stalowe.

Skręciłem z wioski na Urowiec, osadę Solniki (zjawiskowe jezioro, za Niemca pobierano wodę z niego dla browarów Prus i Rzeszy). Celem było Januszewo pod Suszem, jeszcze przedwczoraj majątek posła do hitlerowskiego Reichstagu. Wylatujesz z lasu wprost na jego posiadłość. W Januszewie stuknęło mi 61 kilometrów, a gdzie jeszcze dom? W Januszewie fajny widok: przed domem stół, czterech panów, na blacie dwie butelki wódki, szklanki i otwarty laptop. Wpatrywali się w niego niezwykle ożywieni – stawiam, że nie w wiadomości BBC, domyślajcie się na swą własną odpowiedzialność! Zjeżdżam.

W nieodległym Piotrkowie, aż nie wiem jak to opisać – odnowiony stary spichlerz w stylu takim, że mógłby stać w centrum Gdańska! Pięć gwiazdek! Muszę koniecznie zdobyć wiedzę, co tam jest (m.in. dom weselny - red.). Byłem i pozostaję zszokowany. Piotrkowo ma przed sobą wielkie perspektywy. Chmara dzieci, co mijany dom, na pęczki, jak rzodkiewki – refleksja nr 2. Wtedy już marzyłem o prysznicu, trzeba jednak było dociąć trasę, najpierw do Chełmżycy, potem strużką do Ząbrowa i via Kamionka do Iławy.

Przed wlotem do Chełmżycy pola, a na nich z 40 żurawi sobie chodzi. Niesamowite wrażenie, nie boją się nas, spacerują. Nigdy czegoś podobnego nie widziałem, absolutne curiosum! Drogówka w Chełmżycy nie łapała, co tam rzadkie. W Ząbrowie znów sklep, mineralna i ostatnia prosta, a na liczniku trzy i pół godziny! Kamionka: zagłębie dzieci nr 2, znów boskie jezioro u dołu uwodzi. Raj, cała trasa to przelot po raju. Może maj pomógł, ale nie – pomógł w komforcie, dał ciepło, bezpieczeństwo. Nie siedźcie w domu, nie teraz, szkoda…

LESZEK OLSZEWSKI





  2016-05-25  

Z komentarzami zapraszamy na forum
Wróć   Góra strony
102901563



REDAKCJA:
redakcja@kurier-ilawski.pl


Zaproszenia: co, gdzie, kiedy?
informator@kurier-ilawski.pl


Biuro Ogłoszeń Drobnych:
drobne@kurier-ilawski.pl


Biuro Reklamy:
reklama@kurier-ilawski.pl


Kronika Towarzyska:
kronika@kurier-ilawski.pl






Pierwsza strona | INFORMACJE | Opinie | Kurier Zdrowia i Urody | Papierosy | CENNIK MODUŁOWY | Ogłoszenia drobne | Ogłoszenia modułowe
Stopka | Wyszukiwarka | FORUM | 
E-mail: redakcja@kurier-ilawski.pl, reklama@kurier-ilawski.pl, ogloszenia@kurier-ilawski.pl
Copyright © 2001-2024 - Kurier Iławski. Wszystkie prawa zastrzeżone.