Logo Kurier Iławski

Pierwsza strona
INFORMACJE
Opinie
Kurier Zdrowia i Urody
Papierosy
CENNIK MODUŁOWY
Ogłoszenia drobne
Ogłoszenia modułowe
Stopka
Wyszukiwarka
FORUM

Opinie
Dumne cztery pokoje burmistrza (oklaski)
Dekalog dla wyspy Wielka Żuława
Sezon na grzyby
Po co segregować odpady? Egzamin z dyscypliny
Czy teraz lubi się wracać do szkoły?
LGBT w radzie miejskiej Iławy?
Pozostały tylko obietnice
Epidemia paradoksu
Połowa wakacji minęła, nastroje raczej słabe
Burmistrz zamyka amfiteatr i ma spokój!
Nic się nie stało. Jedziemy!
Ciemność widzę!
Turystów może to nie irytować?
Śmieci nasze powszednie
Dziennik końca świata (7). Powrót do normalności
Ulica księcia Surwabuno
Ewa Wiśniewska, czyli „Powrót Smoka”
Na młode wilki obława…
Serdeczny szwindelek
Szkoda nas na szaszłyki, dlatego chłodźmy głowy!
Więcej...

Opinie

2012-06-27

Kurpiecki: Nauczyciele kontra reszta świata


Na temat nauczycieli i szkół przez fora internetowe przetaczają się gorące dyskusje. Dyskusje nabrzmiałe animozjami, pełne zarzutów, narzekań. Temat budzi emocje. Ludziom nie podoba się, że zamykają jakieś szkoły albo że nauczyciele zarabiają za dużo czy mają zbyt wiele wolnych dni. Dlaczego tylu dyskusji nie ma na przykład na temat sytuacji mechaników samochodowych i ich warsztatów?


Odpowiedź jest w zasadzie prosta. Od mechanika masz prawo odpłatnie wymagać skutecznej naprawy samochodu. Od systemu szkolnictwa nie masz prawa wymagać niczego. Masz obowiązek na to płacić i brać co dają. Ludzie w tym przypadku nie są klientami tylko bezradnymi płatnikami. Nic dziwnego, że nie mogąc podjąć żadnego skutecznego działania, wylewają żale, gdzie się da.

Przeprowadźmy eksperyment myślowy i spróbujmy odgadnąć, co by się działo, gdyby realia naszego systemu edukacji przenieść w obszar biznesu, który reperuje nasze auta.

No więc tak: powstaje Ministerstwo Naprawy Samochodów. W ministerstwie, jak to w ministerstwie, zatrudniamy ludzi, których główną zaletą jest to, że pochodzą z dobrej PZPR-owskiej lub solidaruchowskiej rodziny, a w ramach kształcenia robimy im roczny kurs, podczas którego studenci oglądają katalogi samochodowe i są egzaminowani z rozpoznawania wystroju wnętrz poszczególnych modeli aut. Każdy egzamin zdaje i dostaje Bardzo Ważny Dyplom w Tekturowej Okładce (BWDwTO). Na podobnej zasadzie obsadzamy niższe stanowiska menadżerskie, od kuratorów po kierowników jednostek.

Najważniejsze już mamy, ale może przydałby się jeszcze ktoś, kto potrafi naprawiać samochody. No nie przesadzajmy z tym naprawianiem, określmy to tak – potrzebujemy obsadzić etaty w punktach naprawy. Tym zajmują się już wcześniej wybrani kierownicy, na zasadach towarzysko rodzinnych. Trzeba mieć jakiś papier, ale tu spoko, bo lokalna szkoła wyższa wydała już 1500 sztuk BWDwTO (to tyle, ile np. iławski Włodkowic wypuścił licencjatów pedagogiki). W związku z tym, że płaca jest tu odgórnie regulowana, mamy taką sytuację, że stawka jest zbyt mała, żeby przyciągnąć do pracy ludzi, którzy rzeczywiście podjęliby się skutecznego reperowania samochodów. Jednocześnie jest na tyle wysoka w stosunku do stawek na lokalnym rynku pracy nisko specjalizowanej, że liczba kandydatów jest o wiele większa od liczby stanowisk.

Co gorsza – mamy sztucznie stworzone przez regulacje rządów bezrobocie, co prowadzi do takiej patologii, że praca nie jest prostą wymianą usług między dwiema stronami transakcji, a dobrem samym w sobie. Do tego często bardzo pożądanym. Świat stoi na głowie!

Ok, kadry już mamy, a więc czas na uregulowania systemowe. Ministerstwo Naprawy Samochodów tworzy zatem monopol na świadczone przez siebie usługi. Co prawda można otworzyć pozornie niezależny warsztat, ale wykonywane w nim naprawy muszą być zgodne z Państwowym Programem Napraw. Próby otwierania warsztatów, które po prostu efektywnie naprawią samochód, bez zawracania sobie głowy ministerialnymi rozporządzeniami, są nielegalne. Z kolei właściciele samochodów, którzy nie oddają samochodów do okresowej, obowiązkowej naprawy i przeprowadzają je sami, mogą być ukarani więzieniem i utratą samochodu.

Państwowy Program Napraw polega na comiesięcznym zbieraniu aut z danego rejonu i poddawaniu ich odgórnie ustalonej procedurze. Oczywiście procedura nie odróżnia ani marek, ani modeli samochodów. W rozporządzeniu ministerstwa stoi, że przykręcamy czwartą śrubkę silnika po lewej stronie, to przykręcamy, nawet jak w danym modelu w silniku ich w ogóle nie ma. Olej do wszystkich lejemy ten sam, zmieniamy cztery opony, nawet jeśli to ciężarówka z sześcioma kołami, itd., itp. Jeżeli komuś wydaje się, że jednak powinno się naprawiać konkretne usterki w konkretnym modelu, jest w tzw. mylnym błędzie. Nie po to tęgie głowy z ministerstwa centralnie planują, permanentnie reformują i zarządzają obiegiem dokumentów, żeby jakiś tam właściciel samochodu rozpowszechniał jakieś zacofane, moherowe idee. Co prawda tu i ówdzie w warsztacie znajdzie się indywiduum, które próbuje coś naprawiać zdroworozsądkowo, ale presja środowiska sprawia, że szybko mu to przechodzi. Każdy chce spokojnie żyć.

Wyobraźni państwa zostawiam dalsze przeprowadzenie tej analogii, ale myślę, że podobnie jak mnie u jej końca ukażą się miasta pełne rowerów, gdzieniegdzie z rodzynkiem typu nielegalnie naprawione auto lub rządowa limuzyna, do której naprawiania sprowadza się fachowców z zagranicy. Na szczęście w edukacji nie jest tak źle, bo po pierwsze rodzice kształcą dzieci na własną rękę, a i te mają inteligencję i ciekawość świata, której żaden system nie zabije do końca. To pocieszające.

Dziwić może jedno, dlaczego ludzie akceptują sytuację, w której nie mają żadnego wpływu na sporą część czasu spędzanego przez dzieci w szkołach. Likwidacja monopolu państwa w zakresie edukacji jest co prawda mało wyobrażalna, ale czy wyobrażalny był upadek ZSRR?

Lobby nauczycielskie jest potężne i dobrze dba o swoje interesy. Dla nich szkoły to miejsca pracy i doskonale poradziliby sobie tam nawet bez dzieci. Tyle że ich interesy będą rozbieżne z interesami rodzica dopóty, dopóki ten ostatni nie zostanie pełnoprawnym klientem. Jakąś tam alternatywą jest popularny w Szwecji bon oświatowy, czyli system, w którym rodzice dostają od państwa bon, za który mogą kupić usługi w wybranej szkole. Takie rozwiązanie było nawet kiedyś stosowane w pobliskim Kwidzynie, ale w przypadku systemu polskiego niewiele to zmienia.

Nauczycielom akurat nie zazdroszczę. Nie mógłbym pracować w takim zawodzie w obecnych, patologicznych warunkach. Nie wyobrażam sobie, żeby jakaś łajza z kuratorium miała dyktować mi, jak wykonywać zawód, dobierać klientów lub ktokolwiek zabraniał mi podziękowania za współpracę uczniowi czy rodzicom, który nie są zainteresowani moimi usługami. Nawet za wynagrodzenie powyżej lokalnej stawki i dodatkowy urlop. To po prostu, tak po ludzku, jest bez sensu.

W takich absurdalnych warunkach najlepszym nauczycielem, jakiego miałem, był gość, który kiedyś pracował w szkole w Lubawie, wykładając konstrukcję maszyn. On nie udawał, że czegoś uczy, nie oczekiwał od nas udawania, że my się czegoś uczymy. Jedyne, czego wymagał, to absolutna cisza na lekcji, podczas której pogrążał się w jakiejś swojej lekturze. Kto nie chciał uszanować ciszy, mógł spodziewać się wielkich problemów. Nie było chętnych. I w ten sposób on miał spokój i czas na swoje sprawy, a my mogliśmy zająć się odrabianiem pracy domowej na inne zajęcia czy lekturą jakiejś książki. I wszyscy byli zadowoleni.

KRZYSZTOF KURPIECKI

  2012-06-27  

Z komentarzami zapraszamy na forum
Wróć   Góra strony
102889025



REDAKCJA:
redakcja@kurier-ilawski.pl


Zaproszenia: co, gdzie, kiedy?
informator@kurier-ilawski.pl


Biuro Ogłoszeń Drobnych:
drobne@kurier-ilawski.pl


Biuro Reklamy:
reklama@kurier-ilawski.pl


Kronika Towarzyska:
kronika@kurier-ilawski.pl






Pierwsza strona | INFORMACJE | Opinie | Kurier Zdrowia i Urody | Papierosy | CENNIK MODUŁOWY | Ogłoszenia drobne | Ogłoszenia modułowe
Stopka | Wyszukiwarka | FORUM | 
E-mail: redakcja@kurier-ilawski.pl, reklama@kurier-ilawski.pl, ogloszenia@kurier-ilawski.pl
Copyright © 2001-2024 - Kurier Iławski. Wszystkie prawa zastrzeżone.