Logo Kurier Iławski

Pierwsza strona
INFORMACJE
Opinie
Kurier Zdrowia i Urody
Papierosy
CENNIK MODUŁOWY
Ogłoszenia drobne
Ogłoszenia modułowe
Stopka
Wyszukiwarka
FORUM

Opinie
Dumne cztery pokoje burmistrza (oklaski)
Dekalog dla wyspy Wielka Żuława
Sezon na grzyby
Po co segregować odpady? Egzamin z dyscypliny
Czy teraz lubi się wracać do szkoły?
LGBT w radzie miejskiej Iławy?
Pozostały tylko obietnice
Epidemia paradoksu
Połowa wakacji minęła, nastroje raczej słabe
Burmistrz zamyka amfiteatr i ma spokój!
Nic się nie stało. Jedziemy!
Ciemność widzę!
Turystów może to nie irytować?
Śmieci nasze powszednie
Dziennik końca świata (7). Powrót do normalności
Ulica księcia Surwabuno
Ewa Wiśniewska, czyli „Powrót Smoka”
Na młode wilki obława…
Serdeczny szwindelek
Szkoda nas na szaszłyki, dlatego chłodźmy głowy!
Więcej...

Opinie

2009-01-28

Gdy w powietrzu panuje wirus


No i doczekaliśmy się – mamy najprawdziwszą inwazję. Agresorem jest niezidentyfikowany obiekt latający, a właściwie całe miliardy takich obiekcików, które niczym mgła wypełniły atmosferę naszych rozmów w pracy, sklepach, no i przede wszystkim w ledwie zipiących przychodniach. Agresor jest niewidoczny, przez co zdaje się nie istnieć i może przez długi czas pozostać anonimowy. Jedynie od czasu do czasu ujawnia się solidnym kichnięciem kolejnego nosiciela.


Tomek Orlicz


Jestem chory. Przeziębiony, kichający i nieznośny dla otoczenia. Owo jakże trywialne spostrzeżenie nie byłoby warte funta kłaków, gdyby dotyczyło tylko mojej skromnej osoby. Tymczasem towarzyszą mi w chorobie wszyscy domownicy (włącznie z psem), sąsiad z lewej, sąsiadka z „naprzeciwka” i jeszcze kilka tuzinów innych osób, zarówno znajomych, jak i nieznajomych. Nie byłoby w tym nic dziwnego, bo wiadomo – taka pora i nie rozpisywałbym się o jakimś tam wirusie, gdyby nie drobny fakt: groźba epidemii.

Jest jeszcze inny powód, który pragnę tutaj nakreślić. Chodzi mianowicie o rzekomą przynależność wirusa do rodziny szybko mutujących gryp. Nie byłoby tematu, gdybym się nie zaszczepił profilaktycznie, jak czynię to każdego roku. Zarówno ja, jak i reszta mojej rodziny, bo, wiadomo, strzeżonego i sam Pan ponoć ma w swym zwyczaju strzec. Tymczasem dowiaduję się z prasy, że to właśnie wirus grypy panuje. Myślę sobie – coś tu jest nie tak. Czyżbym kilka miesięcy wstecz dał nabić się w przysłowiową butelkę propagandowej akcji marketingowego pustosłowia?

Jakiś czas temu zastanawiałem się, jak to jest, że w tak małej miejscowości jak Lubawa prosperuje (i to nieźle) aż sześć aptek, skoro za komuny działała ledwie jedna? Owszem, zgoda – kapitalizm jest kapitalizmem i kieruje się swoimi twardymi regułami, ale... No właśnie!

Nasuwa się na myśl jedno jakże niewinne pytanko: jakim sposobem zwiększyć można „lekową konsumpcję”? Każdy odpowie, że skoro powstają dookoła nas nowe, coraz większe supermarkety spożywcze, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby i spożycie leków wzrastało. Może i jest to logiczne wytłumaczenie. Wszak można po prostu podnieść poziom lecznictwa poprzez zwykłe zwiększenie asortymentu dostępnych leków. Chwała i cześć im za to (tym dodatkowym aptekom), gdybyśmy właśnie z takim stanem rzeczy mieli do czynienia. Co jednak, jeśli tak nie jest?

Jestem przeciwnikiem wszelkiej maści teorii spiskowych. Daleki jestem również od nagabywania ludzi do zaprzestania „zażywania” leków. Śmiem jednak twierdzić, że królująca propaganda farmaceutycznych korporacji stwarza tysiące, jeśli nie setki tysięcy lekowych ćpunów. Weterani naszych aptek – sześćdziesięcioparolatkowie – chadzają po mieście w poszukiwaniu tak zwanych zamienników.

„Dzień dobry, pani magister. Może mi pani pomóc, bo mam tu na recepcie lekarstw... za ile tam wyszło? Za trzysta złotych? A nie dałoby się zamienić ich na jakieś tańsze? Ile to wyjdzie na nasze? Sto osiemdziesiąt? O, to może być! To w takim razie poproszę. Bardzo serdecznie dziękuję!”.

Śmiem twierdzić, że firmy farmaceutyczne bazują jak potrafią na marketingowym efekcie placebo. Mało tego! Starsi ludzie podczas swych wizyt u lekarzy „rodzinnych” mają w zwyczaju ich prosić o zapisanie „jakiegoś” antybiotyku. Tak na wszelki wypadek. Bo przecież tak bez antybiotyku to strach! A lekarze, jeden przez drugiego, dla świętego spokoju zapisują starszym ludziom takie i śmakie antybiotyki. Jak leci! Nie odważę się w tym miejscu roztrząsać, czy czynią tak na tak zwanego odczepnego, zupełnie bezmyślnie, czy może (nie daj Boże!) poczynania ich są podyktowane wyższymi interesami jakiejś korporacji.

Faktem natomiast pozostaje, że dla wszelkiej maści aptek nadszedł czas żniw. Ogólnopolska prasa uspokaja, że to jeszcze nie jest epidemia ni tym bardziej pandemia grypy, zrzucając odpowiedzialność za taki stan rzeczy na mały odsetek szczepień profilaktycznych (ponoć ledwie 2% pośród szkolnych dzieci). Znam jednak kilka rodzin, w tym jedną z sześciorgiem pociech, które – pomimo szczepień przeciw wirusowi grypy – legły jak jeden mąż do łóżek! Czyżbym kilka miesięcy temu, zamiast panaceum, dał sobie wstrzyknąć pod skórę propagandowy kit?

Dobrze, jeśli mamy do czynienia z mniejszym złem w postaci wyżej wspomnianej „pomyłki” szczepionek, bo przecież odpowiednie służby medyczne nie pozwolą nam poumierać na różnego typu powikłania pogrypowe (wierzę w to, jak tonący w przysłowiową brzytwę). Co jednak, jeśli szczepionki działają swoją drogą (albo i nie działają?), a wirus – zupełnie inny i wciąż niezidentyfikowany – działa (i to jak!) swoją?

Pamiętam, jak rok temu usłyszałem informację w radiu, że jakaś zachodnia firma farmaceutyczna (niestety, nie pamiętam jej nazwy) wycofuje się na kilka lat z produkcji antybiotyków. Pamiętam też argumentację: produkcja tychże antybiotyków byłaby co najmniej moralnie niestosowna, gdyż przestały one działać na większość szczepów wirusów i bakterii. Automatycznie narzuca się pytanie, które pozostawię otwartym: czy za tą firmą poszły inne? Czy i one zaprzestały produkować wątpliwej jakości antybiotyki?

Jesteśmy produktem postępującej globalizacji. Niezależnie od gałęzi konsumpcji, na której akurat z takich czy innych powodów przyszło nam siedzieć, godzimy się bez szemrania na warunki narzucone nam z góry. Takie życie. I nic nie jesteśmy w stanie uczynić jako społeczeństwo. Pamiętajmy jednak o ogólnoludzkim efekcie placebo. Kiedy w środku lata pojawią się w telewizji jesienne, kichające reklamy, które hurtem zaczną nam przypominać, że powinniśmy za czas jakiś zacząć chorować i odwiedzić najbliższą aptekę, nie zapominajmy, że możemy się tą perspektywą zarazić. Nie pozwólmy uzależnić nas od kolorowych leków. Kolory reklam farmaceutycznych mogą być ledwie marnym substytutem realnego, w pełni udanego życia w zdrowiu.

TOMEK ORLICZ

  2009-01-28  

Z komentarzami zapraszamy na forum
Wróć   Góra strony
102489212



REDAKCJA:
redakcja@kurier-ilawski.pl


Zaproszenia: co, gdzie, kiedy?
informator@kurier-ilawski.pl


Biuro Ogłoszeń Drobnych:
drobne@kurier-ilawski.pl


Biuro Reklamy:
reklama@kurier-ilawski.pl


Kronika Towarzyska:
kronika@kurier-ilawski.pl






Pierwsza strona | INFORMACJE | Opinie | Kurier Zdrowia i Urody | Papierosy | CENNIK MODUŁOWY | Ogłoszenia drobne | Ogłoszenia modułowe
Stopka | Wyszukiwarka | FORUM | 
E-mail: redakcja@kurier-ilawski.pl, reklama@kurier-ilawski.pl, ogloszenia@kurier-ilawski.pl
Copyright © 2001-2024 - Kurier Iławski. Wszystkie prawa zastrzeżone.