Logo Kurier Iławski

Pierwsza strona
INFORMACJE
Opinie
Kurier Zdrowia i Urody
Papierosy
CENNIK MODUŁOWY
Ogłoszenia drobne
Ogłoszenia modułowe
Stopka
Wyszukiwarka
FORUM

INFORMACJE
Jak trwoga to do... piwnicy
Nie daj się oszukać!
Zbudują wojskowy radar radiolokacyjny
Pierwsza taka operacja
Do studzienki mógł wpaść człowiek!
Jakie komitety wystartują w wyborach?
Wilki rozszarpały psy domowe na oczach dziecka
Radna Ewa Jackowska: Czuję się oszukana!
Leczyła duszę i ciało. Anna Betley-Duda
Urodziła na klatce schodowej
Film „Na żelaznej drodze: 150 lat kolejowej Iławy”
Strajk w markecie Kaufland
Atak wilka na dzieci
Historyczne nominacje rządowe dla naszych z regionu
Budowa zabrała młode życie
Szokujący incydent w Szkole Podstawowej nr 1
Burmistrz jednak podnosi podatki
Tragedia w fabryce Szynaka. Zabiła go rutyna? Brak nadzoru?
Napisała ciąg dalszy „Znachora”
Zakaz wejścia na internę szpitala
Więcej...

2005-07-20

Albo my ich, albo oni nas


Felieton: Leszek Olszewski

O tym, że hipermarkety wykorzystują haniebnie swoich pracowników, wiadomo nie od wczoraj. Najlepszym tego dowodem seria procesów, jakie wytyczyli Biedronce podupadli na zdrowiu i psychice ludzie. Okazuje się jednak, że to nie jedyny ich (sieci) oręż w walce o zwiększenie zysków bardzo tanim kosztem.

Osobliwe przypadki i praktyki od jakiegoś czasu rządzą iławskim Kauflandem i dziwna pewność skłania mnie ku wnioskowi, że wielu z was doświadczyło tego, o czym poniżej. Ostatniej zimy bodaj rzucono tam w podaż pewne obrazki, które przedstawiały najróżniejsze sceny z życia zwierząt i przyrody światowej. Przy ekspozycji umieszczono cenę, bodaj 19,99 PLN. I jakież było moje zdziwienie, gdy u wrót kasy okazało się, że za arcydzieło trzeba zapłacić prawie 40 zł.

Zapytana, jak to możliwe, pani przy kasie rzuciła z precyzją karabinu maszynowego, że albo źle się spojrzało lub też w awizo cenowe wkradł się błąd, bo obowiązującą ceną jest naturalnie ta droższa. Potem podobna scena przytrafiła mi się z okazji zakupu jakiegoś kosmetyku, balsamu, następnie kilka razy byłem świadkiem podobnych rozmów toczonych przez innych zdziwionych. Czara zaś przebrała się ostatniej niedzieli.

Inteligentna jakaś pani, chyba turystka, podobny problem wyjaśniała w kasie i znów były te same tłumaczenia i argumenty – żenujące, biorąc pod uwagę stałość zjawiska.

Dziwnym jakimś trafem pomyłki, na jakie natrafia się w sklepie, są zawsze wymierzone w portfele klienta, a przede wszystkim w jego możliwy brak drobiazgowego podejścia do paragonu i koncentracji. Bo przecież jak ktoś kupi towary za 150 zł, a nad szczegółami rachunku przysiądzie w domu, to znikome prawdopodobieństwo jest, że palić będzie paliwo, by udowadniać komuś w markecie, że z ceny wynikało, że oferta x czy y będzie o kilka czy kilkanaście złotych tańsza.

Scenariusze są dwa: albo w dziale naklejania cen zatrudnia się w sklepie całkowicie niekompetentne osoby – i to odrzucam wstępnie, lub też zjawisko ma charakter nieprzypadkowy, skoro ulega regule bezustannej powtarzalności. Znajomy mi mówił, że będąc tam, bezustannie biega z droższymi towarami do elektronicznego testera cen, by potem uniknąć zaskoczeń przy proponowanej sumie rachunku.

Tak czy siak, dobrze by się stało, gdyby po tym lekkim ostrzeżeniu prasowym era chaosu w Kauflandzie dobiegła kresu. Wtedy wszyscy w ramach dobrego wychowania uznamy incydent za niebyły. Jeżeli jednak sytuacja nabierze znamion patologii, na pewno temat zostanie potraktowany szerzej, bo wyjątkowo nieetyczne jest wprowadzanie ludzi w błąd za pomocą podobnie ciężko ciosanych metod i na to przyzwolenia – po wykryciu sprawy – naturalnie być nie może i nie będzie.

Poza tym jest środek lata i tradycyjnie cicho tu i pachnie nicością bytu. Emblematem tego mogą być cotygodniowe plakaty pt. „Lato w mieście”, gdzie zaprasza się ludzi do amfiteatru na nie wiadomo co – brak bowiem permanentnie jakichś szczegółów tych bieda-imprez. Przybysze są zszokowani, szukają czegokolwiek oprócz zaproszenia na wiejskie dyskoteki, a tu tabula rasa – siedź i patrz w niebo.

Można to wszystko spointować parafrazą świetnego amerykańskiego serialu: „Lato w Iławie, czyli wieś w śniętym mieście” i na tym może skończmy bieżącą relację z całotygodniowych Dni i Nocy Iławy lipiec-sierpień 2005. Będzie antrakt na jazz trzy dni i znów dalej nędza&marazm w szarym tle, mszy i modłów w amfiteatrze nie liczę.

Jedyną godną odnotowania miejską rozrywką teraz są ogłoszenia drobne, których zalew tradycyjnie jest obfity, zwłaszcza tych na osiedlowych tabliczkach, feralnym Kauflandzie i tym podobnych miejscach gromadnie uczęszczanych. Pierwsze miejsce przyznaję anonsowi z iławskiego osiedla Podleśnego, który od początku brzmiał mocno, bowiem ktoś pogrubionymi literami zadeklarował: „ODAM PSA”. Pod spodem szczegóły głosiły: „Odam psa (wirczór), 3 mieśięczny, obroni (sóczka)”, po czym następował numer telefonu i godziny, w jakich jest ów oczekiwany.

Ciekawe, czy wieczór już odany, jak tak – winszuję ogłoszeniodawcy udanej transakcji, tym bardziej, że sóczkę obiektywnie o wiele trudniej odać niż psiego czy kociego hłopaka. Ale tu – wierzę – sytuacja wyjaśniła się po myśli i na dzisiejszą środę czworonóg jest już w świeżych ręcach.

Studentka jakaś chętnie by się w wakacje zajęła małym dzieciakiem i dwukrotnie w Kauflandzie napisała, że jak ktoś potrzebuje opiekónki, to ona chętnie. Jest tam numer komórki i imię Monika, żeby ułatwić pierwszy, ponoć najtrudniejszy kontakt.

Dobitne i nie pozostawiające żadnych wątpliwości jest też zaproszenie na sobotnią potańcówkę do jakiejś remizo-kawiarni w okolicy, tam to obiecuje się przybyłym: „Muzykę na żywo z udziałem… zespołu muzycznego”, co musi budzić szacunek, zważywszy, że zamiast owych asów, tę część programu mogłyby wziąć na siebie choćby zespoły miłośników znaczków pocztowych czy członkowie klubu anonimowych alkoholików z gminy.

Ten plakat sobie jeden zdarłem na pamiątkę i „ku znajomym”, psa i opiekónkę zostawiłem bez uszczerbku – przez szacunek dla relatywnie niskiego nakładu ogłoszeń uznałem, że nie warto zawłaszczać ich sobie w żaden sposób – jeszcze przez to dziewczyna nie dostanie pracy a feralna sóczka odana nie będzie do sylwestra, a to – w obu wypadkach byłoby faux pas, a takich sytuacji ze swoim udziałem unikam.

Z rzeczy nieiławskich, czyli normalnych – ruszyła akcja w mediach, by deklarować się, że po ewentualnej swojej niespodziewanej śmierci zgadzamy się na pobór narządów potrzebującym tego żywym, a nie zabieramy flaki, wątrobę czy nerki do piekieł. Drukuje się kupony, są adresy internetowe, gdzie możemy to aktywować na wypadek, gdyby rodzina potem miała obiekcje i argumentowała całość, że z wnętrznościami się urodziliśmy to i tak nas pochowają.

Zachęcam do przemyśleń, wyrażając nadzieję dla tych, co naprędce w to wejdą, że zgoda ta w ich przypadku będzie całkowicie bezużytecznym dokumentem i świadectwem jedynie tego, że pośród wielu zalet, jakimi natura ich obdarzyła, było posiadanie wielkiego serca i takiegoż mózgu. A to dar!

Leszek Olszewski


  2005-07-20  

Z komentarzami zapraszamy na forum
Wróć   Góra strony
102488862



REDAKCJA:
redakcja@kurier-ilawski.pl


Zaproszenia: co, gdzie, kiedy?
informator@kurier-ilawski.pl


Biuro Ogłoszeń Drobnych:
drobne@kurier-ilawski.pl


Biuro Reklamy:
reklama@kurier-ilawski.pl


Kronika Towarzyska:
kronika@kurier-ilawski.pl






Pierwsza strona | INFORMACJE | Opinie | Kurier Zdrowia i Urody | Papierosy | CENNIK MODUŁOWY | Ogłoszenia drobne | Ogłoszenia modułowe
Stopka | Wyszukiwarka | FORUM | 
E-mail: redakcja@kurier-ilawski.pl, reklama@kurier-ilawski.pl, ogloszenia@kurier-ilawski.pl
Copyright © 2001-2024 - Kurier Iławski. Wszystkie prawa zastrzeżone.