Logo Kurier Iławski

Pierwsza strona
INFORMACJE
Opinie
Kurier Zdrowia i Urody
Papierosy
CENNIK MODUŁOWY
Ogłoszenia drobne
Ogłoszenia modułowe
Stopka
Wyszukiwarka
FORUM

INFORMACJE
Jak trwoga to do... piwnicy
Nie daj się oszukać!
Zbudują wojskowy radar radiolokacyjny
Pierwsza taka operacja
Do studzienki mógł wpaść człowiek!
Jakie komitety wystartują w wyborach?
Wilki rozszarpały psy domowe na oczach dziecka
Radna Ewa Jackowska: Czuję się oszukana!
Leczyła duszę i ciało. Anna Betley-Duda
Urodziła na klatce schodowej
Film „Na żelaznej drodze: 150 lat kolejowej Iławy”
Strajk w markecie Kaufland
Atak wilka na dzieci
Historyczne nominacje rządowe dla naszych z regionu
Budowa zabrała młode życie
Szokujący incydent w Szkole Podstawowej nr 1
Burmistrz jednak podnosi podatki
Tragedia w fabryce Szynaka. Zabiła go rutyna? Brak nadzoru?
Napisała ciąg dalszy „Znachora”
Zakaz wejścia na internę szpitala
Więcej...

INFORMACJE

2011-04-13

Starosta Rygielski: Nie będzie prywatyzacji szpitala


Rozmowa ze starostą iławskim
MACIEJEM RYGIELSKIM o sytuacji w szpitalu


Starosta iławski Maciej Rygielski
zapewnia, że iławski szpital nie dostanie się
w prywatne ręce. Zmieni się natomiast
struktura własnościowa placówki.



RADOSŁAW SAFIANOWSKI: – W ambulatorium przy iławskim szpitalu dwukrotnie nie było ani jednego lekarza na dyżurze. Czy dyrektor placówki wyjaśniła panu tę sprawę?

MACIEJ RYGIELSKI: – Od dyrekcji szpitala dostałem wyjaśnienie, że 12 marca pacjenci wyjątkowo byli przyjmowani w budynku, gdzie mieści się Szpitalny Oddział Ratunkowy. Powodem była choroba lekarki Barbary Sowińskiej. Pacjenci nie pozostali bez opieki lekarskiej. Ta sama sytuacja z tego samego powodu miała miejsce 17 marca.

– Ale zgodnie z rozporządzeniem prezesa Narodowego Funduszu Zdrowa, w iławskim ambulatorium powinno być dwóch lekarzy i dwie pielęgniarki na dyżurze, niezależnie od tego, czy jest to dzień roboczy, czy wolny od pracy. Tak się nie dzieje i szczególnie w weekendy pacjenci, często z małymi dziećmi, tłoczą się w kolejkach. Co starosta na to?

– Dyrektor szpitala odpowiedziała mi, że w opiece ambulatoryjnej zawsze było dwóch lekarzy. Jeden był na miejscu, a drugi na SOR. Dzisiaj tę sprawę bada kontroler z NFZ. Gdy będą wyniki, to zobaczymy. Nie chciałbym wychodzić przed szereg i mówić, że tak było, czy nie było. Kontrola NFZ będzie dla nas wyrocznią.

– Czy to znaczy, że jeśli w ambulatorium jest duża kolejka, a my mamy na rękach gorączkującego 2-latka, to wówczas możemy iść z nim na oddział ratunkowy i tam domagać się pomocy medycznej?

– Szpitalny Oddział Ratunkowy zawsze udziela pomocy w stanie nagłego zagrożenia życia czy poważnego rozstroju zdrowia. Jeśli z takim problemem pacjent zgłosi się do SOR, z pewnością uzyska poradę. Ocena, czy akurat zachodzi sytuacja wymagająca działań nadzwyczajnych, należy w tym momencie do chorego i jego bliskich.

– Czy jako starosta występował pan do szpitala o wyjaśnienie sytuacji, gdy pewnej zimowej niedzieli do leżącego na chodniku nieprzytomnego pacjenta przyjechała tylko jedna osoba?

– To dyspozytor określa, gdy w danej chwili nie ma żadnej wolnej karetki, czy pozwolić, by do pacjenta pojechała karetka transportowa. Chciałbym jednak, żeby w tego typu sytuacjach zachowanie służb było odpowiedzialne i elastyczne. Należy sobie odpowiedzieć na pytanie: czy lepiej zrobiłby dyspozytor, jeśli zgodnie z procedurą powiadomiłby koordynatora z Olsztyna i pacjent leżąc na chodniku czekałby na przyjazd karetki z Olsztyna, Ostródy czy choćby Zalewa. To dylemat moralny – mam wielki szacunek do podjętej decyzji.

– Nieoficjalnie jednak wiem – ale z powodu kontroli NFZ do tej pory o tym w Kurierze nie pisaliśmy – że karetka transportowa, która została wysłana przez dyspozytorkę, powinna mieć na pokładzie prócz kierowcy-ratownika również pielęgniarkę. A tej nie było... Nie było więc komu monitorować stanu przewożonego, nieprzytomnego pacjenta.

– W takiej sytuacji dyrektor szpitala powinna to sprawdzić. Wobec osoby, której nie było w pracy, powinno się wyciągnąć konsekwencje.

– Przejdźmy do spraw, które bolą nie tyle pacjentów, co lekarzy. Dowiedzieliśmy się, że po skończeniu specjalizacji młodym lekarzom w iławskim szpitalu nie są przedłużane umowy o pracę. To prawda?

– Nie mam takich danych. W każdym razie lekarzy nie ubywa. W 2008 roku było ich zatrudnionych 59, w 2009 – 61, a w 2010 – 62. Tak zwani „młodzi lekarze” po zakończeniu umowy rezydenckiej zwykle mają proponowaną pracę na warunkach obowiązujących wszystkich pozostałych pracowników szpitala. Ich decyzją jest, czy z oferty skorzystają, czy też wybiorą inną drogę, w ich ocenie korzystniejszą. Znam tylko jeden przypadek, gdzie młody lekarz nie sprawdził się jako pracownik. To ordynator wtedy zadecydował, że musi odejść.

– Chodzi o internę?

– Tak. Oddział wewnętrzny jednak na 24 łóżka ma trzech lekarzy, doświadczonych specjalistów. Doskonale sobie radzą. Z tego co wiem, będą szukać jeszcze jednego, młodszego lekarza.

– Przytoczone przez pana dane dotyczące liczby lekarzy dotyczą tylko etatowych, czy też zatrudnionych w szpitalu na jakąkolwiek umowę cywilnoprawną?

– Jakąkolwiek. Umowy cywilnoprawne, nazywane potocznie kontraktowymi, są korzystniejsze dla szpitala. Nie zawierają rozbudowanego pakietu socjalnego i coraz więcej personelu przekonuje się do nich, bo gratyfikacja za godzinę pracy jest znacznie wyższa niż na umowę o pracę. Łatwiej prowadzić szpital, bo większości załogi nie ograniczają archaiczne zapisy. Ale wyboru dokonują poszczególni pracownicy, dlatego bywa tak, że w jednym szpitalu pracuje się na umowę o pracę, zapewniając sobie gwarancje socjalne, a w innej placówce zarabia się większe pieniądze na umowę cywilnoprawną.

– Czy są plany co do podziału kompetencji między szpitalami w regionie?

– Cały system zdrowotny jest bolączką polskiej rzeczywistości. Wszystkie rządy bały i boją się podjąć wyzwanie, jakim jest zreformowanie systemu. Wcześniejsze zamierzenia dotyczące podstawowej opieki zdrowotnej i lekarza rodzinnego monitorującego swojego pacjenta też chyba się nie sprawdziły. W takim otoczeniu musi funkcjonować nasz iławski szpital. Z bardzo umiarkowanym optymizmem ufam, że w którymś momencie to będzie zmienione, ale my na to wielkiego wpływu nie mamy. Dlatego dostosowujemy się tak, by funkcjonować w miarę logicznie. Przyszłością na pewno są sieci szpitali i ukierunkowywanie się poszczególnych placówek w dobrze zorganizowane oddziały ponadregionalne ze skoncentrowaną ilością pieniędzy, wystarczającą na wysokospecjalistyczne usługi medyczne.

– Czy w związku z tym będą zamykane jakieś oddziały?

– Chcemy, by funkcjonowały wszystkie, ale najważniejsze jest to, by opieka nad pacjentem na danym oddziale stała na wysokim poziomie. Wiemy o naszych słabościach oraz mocnych stronach. Nie można oceniać szpitala tylko po ilości oddziałów i przychodni. Pewnie, że pacjent chciałby mieć wszystkie usługi na miejscu. Musimy jednak patrzeć strategicznie. Stabilność i renoma szpitala budowane są przez wykonywanie procedur ponadregionalnych. Oczywiście nie możemy zapominać jednak, że kośćcem szpitala są podstawowe oddziały, gwarantujące bezpieczeństwo zdrowotne pacjentów.

– Co z pediatrią? Gdy skończy się okres wypowiedzenia ordynatorowi Wojciechowi Dobrzenieckiemu, nie będzie na tym oddziale żadnego etatowego lekarza.

– Dyrektorzy szpitala są zobowiązani rozwiązać tę sytuację.

– A czy starostwo wspiera finansowo pozyskiwanie nowych lekarzy, na przykład przez zagwarantowanie pieniędzy na premie?

– Nie, bo nie ma prawnych możliwości, a jeśliby nawet takie były, to komuś musielibyśmy zabrać, by dać szpitalowi. Żadna złotówka nie przejdzie przykładowo ze szkół czy domów pomocy społecznej do szpitala i odwrotnie.

– Personel szpitala snuje domysły, że specjalnie jest zaniedbywana obsada osobowa przy jednoczesnej inwestycji w bazę materialną, by szpital sprywatyzować. Jakie naprawdę są plany odnośnie placówki?

– To absurd. Płynność finansowa szpitala nie jest zagrożona. Borykamy się z kilkoma trudnościami, na przykład niekorzystnie wygląda struktura płac. Dziś aż 72% kontraktu szpitala z NFZ przeznaczanych jest na pensje pracowników. Tymczasem za standard przyjmuje się 50-55%. Uważamy, że główny wpływ na to ma niski kontrakt szpitala. Negocjujemy lepsze warunki.

– A co z prywatyzacją?

– Nie będzie żadnej prywatyzacji, tylko komercjalizacja, zresztą narzucona przez ustawę.

– Jak owa komercjalizacja ma wyglądać?

– Powstanie spółka ze stuprocentowym udziałem powiatu. Będzie ona kontrolowana przez radę nadzorczą. Dopilnuję, by w radzie tej nie było polityków, tylko fachowcy, którzy będą potrafili zgodnie z doświadczeniem i kompetencjami poprowadzić szpital. Nie będziemy sprzedawać udziałów prywatnym firmom. Korzystaliśmy ze środków unijnych i przez 5 lat od zakończenia inwestycji nie moglibyśmy się pozbyć ani jednego udziału. Pewnie nie byłoby trudności ze znalezieniem firmy medycznej, która chciałaby przejąć szpital kompleksowo, ale nie mamy takich planów. Jeśli udanie przejdziemy komercjalizację, to ani ja, ani moi następcy nie będą myśleć o tym, by szpital przejęła prywatna firma.

– Kiedy szpital miałby stać się spółką?

– Chciałbym, aby to nastąpiło od początku przyszłego roku, ale nic się nie stanie, gdy przesunie się to o kilka miesięcy.

– Czy pana zdaniem to przekształcenie własnościowe nie jest demonizowane przez sam personel? Przecież już kardiologia oraz dializy są prywatne i pacjenci te placówki generalnie chwalą.

– Dla pacjentów nie ma znaczenia właściciel, bo środki zawsze na leczenie i tak idą z budżetu NFZ.

– Czy to prawda, że wielu lekarzy woli brać dyżury w Nowym Mieście Lubawskim czy Ostródzie, bo tam płacą więcej?

– Są to spółki medyczne, a personel jest na kontraktach – dlatego są tam wyższe stawki.

– Co powinno zostać w szpitalu zmienione?

– Na dzisiaj pracuje nad tym doradca i koordynator Zarządu Powiatu Bernadeta Hordejuk, była dyrektor naszego szpitala Elżbieta Gelert, Adela Kałużny – ekspert z Ministerstwa Zdrowia, która pierwsza w kraju przekształciła szpital powiatowy w spółkę ze 100-procentowym udziałem powiatu oraz obecna dyrektor Iwona Orkiszewska. Nikt nie oczekuje, by szpital przynosił zyski. Chcemy za to, by za pieniądze z kontraktu mogły być na bieżąco remontowane oddziały i kupowane nowe urządzenia, które mają służyć poprawie ochrony zdrowia.

– Obecna dyrektor szpitala sprawia wrażenie osoby ciągle zapracowanej i nieobecnej. Nie ma czasu dla pracowników, w tym ordynatorów oddziałów. Co pan na to?

– Szpital przeżył wielu dyrektorów. Jednemu zarzucano zbyt dużą dynamikę działań i nieodpowiednie traktowanie personelu. Poprzedniej dyrektorce Elżbiecie Gelert zarzucono z kolei to, że jest zbyt mało w szpitalu i nie czuwa nad sprawami bieżącymi. Na temat dyrektor Orkiszewskiej słyszę, że zbyt dużo czasu zajmuje jej podejmowanie decyzji. Nie wiem, czy takie podejście jest słuszne. Jako starosta oceniam szpital jako całość, nie zaś na podstawie pojedynczych ocen.

– A jak pan ocenia samą pracę obecnej dyrektor szpitala?

– Nauczyłem się nie oceniać cząstkowych działań. Wiem, co chcemy osiągnąć, dlatego staram się łączyć spojrzenie na działania bieżące i perspektywy. Nie chcę głęboko wchodzić w szczegóły pracy szpitala. Nie takie są moje kompetencje.

– To jednak pan jest odpowiedzialny za rewolucję w szpitalu. Jeszcze kilka lat temu dyrektorami placówki byli wyłącznie aktywni zawodowo lekarze. Ostatnim był Przemysław Ramel. To pan we wrześniu 2007 roku wprowadził dyrektora-menadżera w osobie Wiesławy Jastrząb.

– Dziś niemal we wszystkich szpitalach dyrektorami nie są lekarze. Pamiętajmy, że szpital w Iławie operuje budżetem, który wynosząc ok. 40 milionów rocznie, przerasta budżety całych gmin. Trzeba być dobrze wykształconym w dziedzinie zarządzania, by w takim kolosie pracować. W naszym szpitalu jest również zatrudniony dyrektor do spraw medycznych – Stanisław Gral. Główny dyrektor musi być zaś organizatorem służby zdrowia. Zbyt cenny jest zawód lekarza, by pochłaniały go sprawy zarządzania i administracji.

– Były ordynator psychiatrii „A” Roman Krysztofiak wspomina, że dyrektor szpitala odesłała go z jego problemami do starosty. Z kim powinni kontaktować się ordynatorzy, jeżeli mają pytania związane ze szpitalem?

– Wszystkie bieżące sprawy powinni załatwiać z dyrektorem. Drzwi moje są jednak otwarte. Pan doktor Krysztofiak był u mnie kilka razy. Powiedziałem mu, że nie moją rolą jest podejmowanie decyzji personalnych, bo nie mam takich kompetencji. Nie wiem, co jest na rzeczy, ale już poprzednia dyrektor co do tej osoby miała zastrzeżenia.

– Czy starostwo ma wpływ na harmonogram remontów?

– Staramy się nie narzucać, ani podważać propozycji przedstawianych przez dyrekcję wypracowanych w konsultacji z ordynatorami. Na Radzie Społecznej Szpitala akceptujemy plan remontów. Jako starostwo staraliśmy się jedynie wspomóc szpital w pozyskiwaniu środków z Unii Europejskiej na remonty i modernizacje, na przykład na budowę centralnej sterylizatorni, informatyzację czy remont budynku po starej kuchni z przeznaczeniem na rehabilitację.

– Doktor Krysztofiak mówi, że na jego oddziale są tragiczne warunki, a tymczasem dyrektor Orkiszewska chce zacząć od remontu piwnic i dawnego oddziału dziecięcego na poddaszu.

– Być może jest to związane z wymogami BHP i P-POŻ. Nie da się wyremontować wszystkiego w krótkim czasie. Osoby, które korzystają ze szpitala mogą sobie porównać, ile w ciągu ostatnich 5 lat zrobiono na rzecz godnych warunków bytowania pacjenta w naszym szpitalu.

  2011-04-13  

Z komentarzami zapraszamy na forum
Wróć   Góra strony
103053186



REDAKCJA:
redakcja@kurier-ilawski.pl


Zaproszenia: co, gdzie, kiedy?
informator@kurier-ilawski.pl


Biuro Ogłoszeń Drobnych:
drobne@kurier-ilawski.pl


Biuro Reklamy:
reklama@kurier-ilawski.pl


Kronika Towarzyska:
kronika@kurier-ilawski.pl






Pierwsza strona | INFORMACJE | Opinie | Kurier Zdrowia i Urody | Papierosy | CENNIK MODUŁOWY | Ogłoszenia drobne | Ogłoszenia modułowe
Stopka | Wyszukiwarka | FORUM | 
E-mail: redakcja@kurier-ilawski.pl, reklama@kurier-ilawski.pl, ogloszenia@kurier-ilawski.pl
Copyright © 2001-2024 - Kurier Iławski. Wszystkie prawa zastrzeżone.