Logo Kurier Iławski

Pierwsza strona
INFORMACJE
Opinie
Kurier Zdrowia i Urody
Papierosy
CENNIK MODUŁOWY
Ogłoszenia drobne
Ogłoszenia modułowe
Stopka
Wyszukiwarka
FORUM

INFORMACJE
Jak trwoga to do... piwnicy
Nie daj się oszukać!
Zbudują wojskowy radar radiolokacyjny
Pierwsza taka operacja
Do studzienki mógł wpaść człowiek!
Jakie komitety wystartują w wyborach?
Wilki rozszarpały psy domowe na oczach dziecka
Radna Ewa Jackowska: Czuję się oszukana!
Leczyła duszę i ciało. Anna Betley-Duda
Urodziła na klatce schodowej
Film „Na żelaznej drodze: 150 lat kolejowej Iławy”
Strajk w markecie Kaufland
Atak wilka na dzieci
Historyczne nominacje rządowe dla naszych z regionu
Budowa zabrała młode życie
Szokujący incydent w Szkole Podstawowej nr 1
Burmistrz jednak podnosi podatki
Tragedia w fabryce Szynaka. Zabiła go rutyna? Brak nadzoru?
Napisała ciąg dalszy „Znachora”
Zakaz wejścia na internę szpitala
Więcej...

2011-11-02

Szał sowieckich gwałtów


Styczeń 1945 roku. Armia Czerwona, która szybko posuwała się w kierunku Berlina, siała ogromne spustoszenie w Prusach Wschodnich. Żołnierze radzieccy, mając pełne przyzwolenie Stalina, nie mieli żadnych zahamowań. Grabili, palili niemieckie miasta, a także zbiorowo gwałcili i mordowali bezbronne niemieckie kobiety.

Żołnierzy Armii Czerwonej w czasach PRL-u często nazywano bohaterami, którzy wyzwolili Wschodnią Europę spod jarzma hitlerowskiego. Jednak w szeregach tej armii znajdowało się wielu zwyrodnialców, złodziei oraz morderców, którzy bez jakichkolwiek ludzkich odczuć dopuszczali się rzeczy okrutnych.

W 1945 roku „Time Magazine” donosił:

„Fale żołnierzy radzieckich szalały. Gwałty, grabieże i samobójstwa stały się powszechne. Żołnierze, którzy weszli do Haus Dahlem (sierociniec, szpital położniczy i dom dziecka), wielokrotnie gwałcili kobiety w ciąży oraz te, które niedawno urodziły. W sumie liczba ofiar gwałtu w samym Berlinie (na kobietach 10-70-letnich) nigdy nie będzie znana. Raport Ryana na podstawie szacunków lekarzy, donosił, że była to liczba od 20.000 do 100.000”.

Jak wyglądała sytuacja w Prusach Wschodnich 19 stycznia 1945 roku na terenie miasta Deutch Eylau? (dziś: Iława, województwo warmińsko-mazurskie).

Mimo srogiej zimy, wojska radzieckie posuwały się błyskawicznie w kierunku Berlina. Godziny dzieliły od wejścia do niemieckiego miasta.


ROSJANIE SĄ JUŻ BLISKO

– Mieszkaliśmy na Lindenstrasse (dziś ulica Konstytucji 3 Maja) w domu stojącym tuż nad jeziorem – tak wspomina swoje traumatyczne przeżycia z tamtego okresu rodowita iławianka Gerda Feyerabend, mieszkająca w Iławie od 1935 roku (po wojnie zmieniła nazwisko na Buczkowska). Miała wtedy 10 lat. – Po bombardowaniu burmistrz wezwał mieszkańców do opuszczenia miasta drogą na Susz, bo Rosjanie są już blisko.

Nie wszyscy jednak zdecydowali się na opuszczenie niemieckiej Iławy. Niektórzy nie byli w stanie, szczególnie osoby starsze. Nie przetrwałyby one długiej podróży w dwudziestostopniowym mrozie do Rzeszy. Jak można przypuszczać, większość tych osób nie przeżyła najbliższych dni – zostali zamordowani z „zimną krwią” przez Rosjan.

Emil Scheffler, który zmęczony ciągłymi nalotami przybył do Iławy z Berlina, był świadkiem, jak Rosjanie oblewali benzyną i podpalali żywcem mieszkańców miasta. Najbardziej jednak cierpiały niemieckie kobiety.

W dniu 20 stycznia 1945 roku, kiedy Sowieci byli blisko Iławy, matka pani Gerdy poszła ostatni raz do pracy, ale wzięła ze sobą córkę i syna, którzy już nie poszli do szkoły.

– Wzięliśmy wtedy ze sobą zapasy żywności, odzieży, pierzyny i pościel – opowiada. – Po drodze do koszar przyłączyło się do nas pięć kobiet, które do Iławy przyjechały aż z Hamburga, aby tutaj szukać schronienia przed nalotami Anglików. W koszarach wszyscy razem ukryliśmy się w dobrze chronionej piwnicy.


WEJŚCIE DO MIASTA

Rosjanie weszli do Iławy 22 stycznia 1945 roku. Był to 29. korpus pancerny dowodzony przez generała majora Małachowa.

– Na wieść o wejściu Rosjan wszyscy razem, czyli mama, ja, mój brat i te pięć kobiet z Hamburga, wyszliśmy z naszego ukrycia i pod osłoną nocy przez podwórka, a potem aleją nad Małym Jeziorakiem, przedostaliśmy się do naszego domu. Zbliżając się do naszego domu na Lindenstrasse, usłyszeliśmy głośne krzyki i strzelaninę. Byli tam już Rosjanie i plądrowali na wszystkich piętrach.

Komendantem wojskowym Iławy został major Konstantinow.

Natomiast w domu nad rzeką Iławką (dziś znajduje się on obok ukraińskiej cerkwi grecko-katolickiej) stacjonowała dowodzona przez lejtnanta Nikołaja kompania ochrony miasta. Służyło w niej ze 100 Kałmuków (naród mongolski z grupy oriackiej).

Byli to chłopcy ze skośnymi oczami, prawdopodobnie w wieku 16-17 lat. Rosjanie nazywali ich „sierotami” i „synami pułku”. Włóczyli się oni po mieście jak „szarańcza” całą gromadą. Mieli „pepesze” wyładowane amunicją zapalającą. Wynosili z mieszkań, co się dało, a jak tylko gdzieś zauważyli jakieś portrety, wołali „Eto Gitler!” i strzelali bez opamiętania, wzniecając pożary. Nikt im w tym nie przeszkadzał. – „Eto wsio po giermańcam!” – mówili.

– W obawie, aby nie wpaść im w ręce, mama zabrała nas na Fischerstrasse (ulica Rybacka, dziś już nieistniejąca, ciągnęła się ona wzdłuż rzeki Iławki), żeby ukryć się z nami w domu swojej przyjaciółki Frau Wischniewski. Byli już tam jednak Rosjanie. Zdążyli przed nami i z daleka było słychać ich wrzaski. Została nam tylko droga przez zamarznięte jezioro. Moja mama pomyślała, że znajdziemy schronienie w letniej restauracji Scholtenberg na Wielkiej Żuławie. Do jeziora szliśmy poprzez WeisRusse Lager, czyli obóz kobiet Białorusinek, które pracowały w tartaku na Rotkrugu. Codziennie je widziałam, jak rano wychodziły do pracy, a wieczorem wracały. Widywałam je też w sklepie mleczarskim, który mieścił się na parterze naszego domu. One otrzymywały większy przydział chleba od innych, bo bardzo ciężko pracowały. Wszystkie te kobiety leżały w śniegu, prawie dwie setki kobiet, a dookoła śnieg czerwony był od krwi. Moja mama powiedziała, że to Rosjanie zrobili. Byliśmy tak przerażeni, że zbiegliśmy, ile sił w nogach na jezioro i ciągnąc ze sobą sanki z naszymi zapasami, uciekaliśmy na wyspę.

Do wyspy zbliżyły się około 6 rano.

– Zaczęło się rozwidniać i było już widać czerwone mury budynku letniej restauracji. Wtedy dobiegły nas krzyki mordowanych ludzi, którzy tam schronili się wcześniej. To zmusiło nas do dalszej drogi przez jezioro w stronę Szałkowa, gdzie znaleźliśmy opuszczony dom. Przebywaliśmy tam do czasu, aż skończyły się nam zapasy żywności.

Trzeba było wracać do Iławy.


KRYJÓWKA W ALTANCE

– Wróciliśmy i przez tydzień kryliśmy się w letniej altance na Fischergebiet (przedmieście rybackie u ujścia rzeki Iławki). Rosjanie nas znaleźli, gdy mój brat przekradł się nad rzekę, żeby narąbać lodu do picia. Całą naszą gromadkę, czyli mamę, mnie, mojego brata i te pięć kobiet z Hamburga, zabrali do Ofiziercassino (dziś ulica Kościuszki). Tam urządzono więzienie dla schwytanej ludności cywilnej (niemieckiej oraz polskiej, wracającej z robót w Rzeszy). Prowadzili nas drogą wokół jeziora i przez Uferpromenade (bulwar Jana Pawła II). Stare Miasto było już prawie kompletnie spalone. Płonął także nasz dom, którego właścicielką była Frau Jankowski.

Widok, jaki zobaczyła tego dnia 10-letnia Gerda, był przerażający.

– Po drodze widzieliśmy na jeziorze trupy rozstrzelanych żołnierzy niemieckich, którzy poddawali się bez walki. Leżeli na plecach zabici strzałami w tył głowy. W kasynie zamknięto nas w dużej sali przeznaczonej dla schwytanej ludności niemieckiej, ludność polską trzymano w sali sąsiedniej. W pewnej chwili wpadł do sali młody Rosjanin, mógł mieć najwyżej 17 lat, miał automat i strzelał po ścianach. Bardzo się przestraszyłam i bardzo głośno krzyczałam. Wtedy przyszedł kapitan w rosyjskim mundurze i zapytał: „Dlaczego krzyczysz?”. Odpowiedziałam, że boję się umierać. Kapitan przegonił tego młodego Rosjanina, a nas ukrył w piwnicy. Ten kapitan był z pochodzenia Polakiem. Mojej mamie powiedział, że pochodzi z Wilna. W piwnicy prócz nas było wielu innych ludzi spędzonych z miasta, zwłaszcza właścicieli sklepów. Wśród nich rozpoznałam pana Mathiasa, właściciela sklepu bławatniczego. Z piwnicy w kasynie moją mamę zabrali na przesłuchanie do komendantury miasta, do budynku naprzeciwko kasyna (później tam mieszkali pracownicy Urzędu Bezpieczeństwa). W komendanturze mama spotkała kobietę, której w czasie wojny kilka razy pomogła. Ta kobieta była tłumaczką i ona wstawiła się za mamą, a ten kapitan z Wilna dał przepustkę, dzięki czemu wypuszczono nas wszystkich. Poszliśmy miastem... I wtedy...

Gerda ukradkiem przeciera oczy z ociekających łez i kontynuuje swe ponure opowiadanie. Co chwila głęboko nabiera powietrza.

– Gdy szliśmy przez miasto, w okolicach późniejszego magistratu przy ul. Kościuszki, tuż przed szkołą, zatrzymał nas patrol rosyjski. Podarli naszą przepustkę i zabrali nas z powrotem do piwnicy w kasynie. Wtedy tam widziałam córkę Frau Jankowskiej, właścicielki naszego domu, była na studiach w Berlinie i do Iławy przyjechała na gwiazdkę. Rosjanie zatrzymali ją tak samo jak i nas. Tę dziewczynę znaleziono później za rzeką koło cmentarza, zgwałconą i zastrzeloną. W piwnicy siedzieliśmy tak długo, aż dowiedział się znowu ten kapitan z komendantury miasta, uwolnił nas po raz drugi, dał przydział na dom na Fischergebiet (ulica Rybaków) i ostrzegł, byśmy stamtąd się nie ruszali, bo w mieście grasują Mongołowie. Do przydzielonego nam domku szliśmy po ciemku, a mimo to było widno jak w dzień – tak płonęły domy rabowane przez Rosjan. Dom, na który dostaliśmy przydział, był bardzo mały, miał tylko jeden pokój, kuchnię i korytarz. Po kilku dniach znaleźli nas tam ci Mongołowie, przed którymi ostrzegał nas kapitan. Wpadli do mieszkania i zaczęli strzelać na oślep. Zobaczyli kobiety z Hamburga. One miały na sobie dobre ubrania, więc Mongołowie wygnali nas z domu i rzucili się na te kobiety. Słyszeliśmy tylko przerażone ich krzyki i wrzaski pijanych mężczyzn, a potem strzały. Gdy po odejściu Mongołów weszliśmy do domu, ściany były tak zakrwawione (zamordowane kobiety leżące już bez ubrań na podłodze), że w żaden sposób nie można było zmyć krwi i trzeba było ściany okrywać prześcieradłami. Ci Mongołowie i młodzi Rosjanie, chłopcy prawie, chodzili ciągle po mieście pijani, a każdy miał broń. Szabrowali, plądrowali i podpalali.

Nad miastem długo jeszcze unosił się dym i czuć było swąd spalenizny. Tylko budynki, gdzie stacjonowała Armia Czerwona pozostały nietknięte. W budynku dzisiejszej szkoła muzycznej był lazaret wyższych oficerów Armii Czerwonej, na którym malowano białą farbą napisy „Dobro pożałowat”, co znaczyło, że służą one nowym władzom i chroniło przed podpalaniem.

– Codziennie wybuchały nowe pożary, codziennie było słychać wystrzały, codziennie słyszeliśmy dzikie wrzaski pijanych zdobywców Iławy.


PAPIEŻ UBOLEWAŁ

„To historia horroru (…) młodych, gwałconych dziewcząt (…). I święci krzyżowcy (Rosjanie), którzy dokonują tych gwałtów, bezwstydnie stawiają pod sąd całe klasy Niemców jako zbrodniarzy wojennych!” – donosił „Time Magazine” dnia 2 października 1945 roku, gdzie opisał masowe wypędzenie około 9 mln Niemców z Prus Wschodnich, Gdańska, Śląska, Pomorza i Sudetów.

Nawet papież Pius XII w liście do kardynała Michael’a von Faulhabera ubolewał nad krzywdą niemieckich kobiet i dziewcząt. Los gorszy niż śmierć. Największy masowy gwałt w historii chrześcijaństwa.

MARCIN MICHALSKI



Rosjanie gwałcili Niemki nawet zbiorowo.
Nawet na ulicy. Nawet dzieci...






Tutaj stacjonowała dowodzona przez rosyjskiego
lejtnanta Nikołaja „Kompania Ochrony Iławy”.
Widok współczesny przy ulicy Kardynała Szeptyckiego.
Za budynkiem płynie rzeka Iławka.






Rosyjska radość „wyzwalania”!
Taniec czerwonoarmistów.






Iława po 1945 roku. Stare Miasto.
Po prawej stronie widać ruiny ratusza miejskiego.
Ponad 80% zniszczonych budynków to efekt bynajmniej
nie regularnych walk ulicznych. Można zaryzykować stwierdzenie, że dewastację budynków Rosjanie przyjęli sobie za punkt honoru. Jednak zadawania cierpienia osobom cywilnym, w tym kobietom i dzieciom, nie da się w żaden sposób uzasadnić.






Rok 1946. Zarastające trawą
ruiny Iławy zniszczonej przez Armię Czerwoną.
Fotograf stoi przy ul. Niepodległości na wysokości
budynku Gallus (dawniej: Restauracja Hotelowa).
Obiektyw kieruje w stronę Starego Miasta.








  2011-11-02  

Z komentarzami zapraszamy na forum
Wróć   Góra strony
102475312



REDAKCJA:
redakcja@kurier-ilawski.pl


Zaproszenia: co, gdzie, kiedy?
informator@kurier-ilawski.pl


Biuro Ogłoszeń Drobnych:
drobne@kurier-ilawski.pl


Biuro Reklamy:
reklama@kurier-ilawski.pl


Kronika Towarzyska:
kronika@kurier-ilawski.pl






Pierwsza strona | INFORMACJE | Opinie | Kurier Zdrowia i Urody | Papierosy | CENNIK MODUŁOWY | Ogłoszenia drobne | Ogłoszenia modułowe
Stopka | Wyszukiwarka | FORUM | 
E-mail: redakcja@kurier-ilawski.pl, reklama@kurier-ilawski.pl, ogloszenia@kurier-ilawski.pl
Copyright © 2001-2024 - Kurier Iławski. Wszystkie prawa zastrzeżone.