Logo Kurier Iławski

Pierwsza strona
INFORMACJE
Opinie
Kurier Zdrowia i Urody
Papierosy
CENNIK MODUŁOWY
Ogłoszenia drobne
Ogłoszenia modułowe
Stopka
Wyszukiwarka
FORUM

INFORMACJE
Jak trwoga to do... piwnicy
Nie daj się oszukać!
Zbudują wojskowy radar radiolokacyjny
Pierwsza taka operacja
Do studzienki mógł wpaść człowiek!
Jakie komitety wystartują w wyborach?
Wilki rozszarpały psy domowe na oczach dziecka
Radna Ewa Jackowska: Czuję się oszukana!
Leczyła duszę i ciało. Anna Betley-Duda
Urodziła na klatce schodowej
Film „Na żelaznej drodze: 150 lat kolejowej Iławy”
Strajk w markecie Kaufland
Atak wilka na dzieci
Historyczne nominacje rządowe dla naszych z regionu
Budowa zabrała młode życie
Szokujący incydent w Szkole Podstawowej nr 1
Burmistrz jednak podnosi podatki
Tragedia w fabryce Szynaka. Zabiła go rutyna? Brak nadzoru?
Napisała ciąg dalszy „Znachora”
Zakaz wejścia na internę szpitala
Więcej...

2005-03-09

Szefowa okradła pracownicę


Już pół roku Ola Meller walczy z byłą pracodawczynią o pieniądze. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby sprawa nie tyczyła prabuckiej radnej i przewodniczącej komisji oświaty – Grażyny Badur.

Pożyczanie i nieoddawanie, gra na zwłokę, obietnice bez pokrycia, aż wreszcie odwracanie kota ogonem i zamykanie drzwi przed nosem. Skądś to znamy? Niejeden pożyczkobiorca zrobiłby znacznie więcej, by uniknąć spłaty należności.

Zdaniem młodej mieszkanki Prabut taką przebiegłą dłużniczką jest prabucka radna – osoba, którą wybrało społeczeństwo, by reprezentowała jego interesy.

ZAROBIŁA DLA SIEBIE

25-letnia Ola Meller ponad 4 lata pracowała w butiku radnej Grażyny Badur. Mieszkańcy Prabut dobrze pamiętają tą drobną i sympatyczną dziewczynę z działu chemicznego.

W ostatnie wakacje dziewczyna postanowiła lepiej niż zwykle wykorzystać 3 tygodnie urlopu i pojechała do koleżanki do Włoch. Nie w celach rekreacyjnych, bo znajoma załatwiła jej na ten czas dorywczą pracę przy opiece na dzieckiem, by zarobiła na ostatni rok studiów pedagogicznych.

BEZ ŚWIADKÓW

Wróciła z końcem lipca z piękną opalenizną i grubszym portfelem: – Pani Grażyna akurat jechała na urlop za granicę – mówi Ola. – Chciała pożyczyć 100 euro. Stwierdziła, że przyda jej się na jakieś wydatki i odda po powrocie. Mnie pieniądze były na razie niepotrzebne, bo dopiero w październiku płacę za czesne, więc bez problemu pożyczyłam.

Ola nie ma żadnych świadków, że dała pieniądze radnej: – Na początku września pani Badur potrzebowała dopożyczyć tysiąc złotych na towar – opowiada dalej. – Powiedziała, że odda mi wszystko razem, także wypłatę, z którą jak zwykle mi zalegała.

Ola miała dostarczyć pieniądze do sklepu, na co też świadków nie ma: – Zawsze się starała, aby nie było przy tym osób trzecich, a ja naiwna nic nie podejrzewałam – mówi dziś Meller.

BAŁA SIĘ

Przyszedł październik i czas, by Ola zapłaciła za szkołę. Tymczasem pożyczone pieniądze jeszcze do niej nie wróciły.

– Pani Grażyna przebąkiwała w sklepie, że wkrótce wszystko mi odda. Jak nie całość od razu, to chociaż w ratach – opowiada dziewczyna.

Deklaracje radnej, zdaniem Oli, słyszały dwie panie, które pracują w butiku: – Wątpię, czy zeznałyby przeciwko swojej szefowej, jakbym skierowała sprawę do sądu. W dzisiejszych czasach trudno o pracę – uważa Ola, która sama, bojąc się stracić zatrudnienie, długo się o własne pieniądze nie upominała. – Ponad 4 lata pracowałam na umowę zlecenie, ale nigdy się nie skarżyłam. Widać, kto ma miękkie serce, musi mieć twardą d...!

ZROBIŁA ZE MNIE ZŁODZIEJKĘ

– Pewnego dnia, jeszcze w październiku, pani Badur zaczęła snuć dziwne insynuacje pod moim adresem – opowiada Ola. – Stwierdziła, że według papierów brakuje jej 13 tysięcy złotych.

Zdaniem Oli, radna codziennie wybierała z kasy jakieś pieniądze na różne wydatki: – Nie robiła wypłaty z kasy, ale ja sobie wszystko zapisywałam w zeszycie, żeby mi się do raportu zgadzało – mówi dziewczyna. – Jak podliczyłam, dało to sumę zbliżoną do 13 tysięcy. Powiedziałam to pani Grażynie, ale ona stwierdziła, że to ja do tego doprowadziłam, bo nie powiedziałam jej, że ma przystopować z braniem pieniędzy. Dokładnie tak się wyraziła. Miałam wydzielać kasę własnej szefowej? Mało tego, zaczęła na mnie krzyczeć i wyzywać od głupich.

Olę cała ta niejasna sytuacja wyprowadziła z równowagi. Z płaczem wybiegła ze sklepu. Wróciła na drugi dzień, ale nie do pracy, tylko po swoje pieniądze.

– Pani Badur powiedziała mi wówczas, że nie muszę jej przypominać i odda mi, kiedy będzie miała. W sumie, razem z zaległą wypłatą, jest mi winna 100 euro i 1800 złotych – kończy historię Ola.

NIE DARUJE

Minęły dwa miesiąca, a pieniądze wciąż do Oli nie wróciły. Przez ten czas zdążyła znaleźć sobie nową pracę w jednym z kwidzyńskich przedszkoli.

– Nie chodzi mi już o te pieniądze – wyjaśnia dziewczyna. – Nie mogę jej darować, że czuje się taka bezkarna. Jest radną i przewodniczącą komisji oświaty, a poza załatwieniem swojemu synowi pracy w domu kultury nic takiego dla mieszkańców nie zrobiła.

W grudniu Ola sama zadzwoniła do radnej.

– Pani Grażyna stwierdziła nagle, że nic nigdy ode mnie nie pożyczyła i odesłała mnie do swojego męża. Ten z kolei powiedział, że mam rozmawiać z jego żoną – opowiada Ola. – Nie miałam już na to wszystko siły, więc moja mama postanowiła odwiedzić panią Badur w sklepie. Ale radna chyba na jakąś amnezję wybiórczą cierpi, bo nagle mamy nie poznała i wyprosiła ją ze sklepu.

Minęło parę dni i radna zadzwoniła do Oli.

– Było już po północy i siostra mnie obudziła do telefonu – mówi dalej. – Pani Grażyna powiedziała mi wówczas, żebym lepiej jej dała spokój, bo zadzwoni do dyrektor mojego przedszkola i się pożegnam z pracą. Szczerze wątpię w aż takie „znajomości” pani Badur, jakimi się czasami przechwala, ale nawet gdyby, to chyba nie na tym polega rola radnego, by pozbawiać ludzi pracy?

LIST ZAMIAST ROZMOWY

Tymczasem radna Grażyna Badur uważa słowa swej byłej pracownicy za zwykłe pomówienia. Twierdzi, że pieniędzy od niej nie pożyczała, ale całej sytuacji komentować nie chciała.

Kiedy odwiedziłam panią Badur w jej sklepie, wyjaśniając, że chciałam rozmawiać o Oli Meller, radna stwierdziła, że szukam sensacji i mieszam się do tego, co nie trzeba. Kiedy zadałam konkretne pytania, zaczęła płakać. W tej sytuacji zaproponowałam, że przyjdę, gdy będzie spokojniejsza.

Za parę dni pani Badur zadzwoniła do mnie, by umówić się na rozmowę. Chciała znać pytania, jakie jej zadam, by móc się przygotować. Powtórzyłam to, o co pytałam będąc w sklepie, czyli:

* Czy pożyczała pieniądze od Oli?

* Czy miała podstawy sugerować tej dziewczynie, że z jej winy brakuje w kasie 13 tysięcy złotych? Czyli: czy złapała ją za rękę albo zrobiła remanent po jej odejściu z pracy?

* Co było powodem odejścia Oli z pracy?

Umówiłyśmy się na spotkanie na drugi dzień po tej rozmowie. Przyjechałam o 13:00, jak prosiła. Pracownice sklepu poinformowały mnie, że pani Badur dziś w ogóle nie będzie, ale zostawiła dla mnie własnoręcznie podpisany list, który cytujemy poniżej.

Przy okazji zapytałam panie ekspedientki czy kiedykolwiek słyszały, aby szefowa, pani Badur, mówiła do Oli, że jest jej winna pieniądze i wkrótce odda. Jak zgodnie zapewniły, nic takiego w ich obecności nie miało miejsca.

MAGDA MAJEWSKA


Grażyna Badur – radna miejska
i przewodnicząca komisji oświaty.
Nie zechciała spotkać się z nami.




Ola Meller sprzedawała w butiku 4,5 roku.
Dziś źle wspomina to miejsce. Czuje się oszukana
i wykorzystana przez byłą pracodawczynię.

List Grażyny Badur

Pani Meller pracowała na umowę zlecenie, ponieważ pracując studiowała. Na nie podpisanie dalszej umowy z Panią Meller przyczyniło się kilka powodów. Natomiast w sprawie rzekomej porzyczki pieniędzy od Pani Meller, to chcę się Pani spytać, czy zna Pani pracodawcę, który porzycza (!) od „biednego” studenta pieniądze, gdyż ja takiego nie znam, a również wiem, ile Pani Meller zarabiała.

(pisownia oryginalna)


Od redakcji

Na nasze pytania pani Badur przygotowała swą polemikę na kartce. W piśmie tłumaczy, dlaczego Ola Meller pracowała na umowę zlecenie, mimo że o to jej nie pytaliśmy! Na konkretne zaś pytanie, czy pożyczała od Oli pieniądze, odpowiada wymijająco. A tak na marginesie: słowo „pożyczka” pisze się przez „ż”, pani przewodnicząca komisji oświaty…

  2005-03-09  

Z komentarzami zapraszamy na forum
Wróć   Góra strony
102484711



REDAKCJA:
redakcja@kurier-ilawski.pl


Zaproszenia: co, gdzie, kiedy?
informator@kurier-ilawski.pl


Biuro Ogłoszeń Drobnych:
drobne@kurier-ilawski.pl


Biuro Reklamy:
reklama@kurier-ilawski.pl


Kronika Towarzyska:
kronika@kurier-ilawski.pl






Pierwsza strona | INFORMACJE | Opinie | Kurier Zdrowia i Urody | Papierosy | CENNIK MODUŁOWY | Ogłoszenia drobne | Ogłoszenia modułowe
Stopka | Wyszukiwarka | FORUM | 
E-mail: redakcja@kurier-ilawski.pl, reklama@kurier-ilawski.pl, ogloszenia@kurier-ilawski.pl
Copyright © 2001-2024 - Kurier Iławski. Wszystkie prawa zastrzeżone.