Logo Kurier Iławski

Pierwsza strona
INFORMACJE
Opinie
Kurier Zdrowia i Urody
Papierosy
CENNIK MODUŁOWY
Ogłoszenia drobne
Ogłoszenia modułowe
Stopka
Wyszukiwarka
FORUM

INFORMACJE
Jak trwoga to do... piwnicy
Nie daj się oszukać!
Zbudują wojskowy radar radiolokacyjny
Pierwsza taka operacja
Do studzienki mógł wpaść człowiek!
Jakie komitety wystartują w wyborach?
Wilki rozszarpały psy domowe na oczach dziecka
Radna Ewa Jackowska: Czuję się oszukana!
Leczyła duszę i ciało. Anna Betley-Duda
Urodziła na klatce schodowej
Film „Na żelaznej drodze: 150 lat kolejowej Iławy”
Strajk w markecie Kaufland
Atak wilka na dzieci
Historyczne nominacje rządowe dla naszych z regionu
Budowa zabrała młode życie
Szokujący incydent w Szkole Podstawowej nr 1
Burmistrz jednak podnosi podatki
Tragedia w fabryce Szynaka. Zabiła go rutyna? Brak nadzoru?
Napisała ciąg dalszy „Znachora”
Zakaz wejścia na internę szpitala
Więcej...

2005-04-06

Janie Pawle nie uciekniesz nam!


Leszek Olszewski

Nie napiszę dziś zwykłego felietonu, bo nie mam ku temu nastroju z powodu ogólnie odczuwalnego. Zamiast tego dam krótki upust swemu wnętrzu, które domaga się, by pokłonić się i oddać tu hołd osobie Tego, który zakończył właśnie swą ziemską, pasterską wędrówkę. Miał, co prawda, niespełna 85 lat, ale tacy ludzie zawsze odchodzą za wcześnie...

Odnośnie „pasterskiej wędrówki” to w stosunku do Niego, terminu owego można użyć w jak najbardziej dosłownym tego słowa znaczeniu. Ponad dwadzieścia sześć lat posługi pontyfikalnej było dla niego nieustanną pielgrzymką w najdalsze zakątki globu. Ponad 200 razy opuszczał swe ciepłe pielesze w Citta del Vatticano, by po przemierzeniu nawet tysięcy kilometrów spotkać się z ludźmi tam, gdzie jest ich dom, gdzie są ich sprawy codzienne, ich radości i troski... To tak niespotykane we wcześniejszej historii papiestwa, nawet tej osadzonej już w całkiem przyzwoitym postępie technicznym.

Tych pozytywnych, tchnących świeżością odróżnień od poprzedników zresztą były dziesiątki, stąd dziś brak papieża jest rzeczą odczuwalnie, fizycznie wręcz dla wielu bolesną. Na tyle bolesną, że chyba każdy z nas będzie pamiętał, gdzie był i co robił w momencie, gdy zastała go ta niby spodziewana, acz dewastująca wiadomość z Watykanu. Zastała mimo wszystko znienacka, bo po lekko uspokajającym popołudniu, wieczór i noc zdawały się być zaklęte wręcz do tego, by wszystko samoistnie wyciszyło się i przeniosło cały ów ładunek strachu i oczekiwania na kolejny dzień, a może dni...

Nadzieja ponoć umiera ostatnia. I to dobrze dla psychiki większości z nas. I nadzieja w końcu umarła – schorowany i sędziwy Jan Paweł II, człowiek tak inny od tego, którego się głównie przypomina w pośmiertnych elegiach – dokonał ziemskiego żywota na oczach można powiedzieć całego świata. Przy błyskających fleszach aparatów, rozpalonych kamerach i rozgrzanych do czerwoności mikrofonach trzymanych w rodzimych telewizjach (w większości przez wysłanników o poziomie prowincjonalnych sprawozdawców sportowych, czyli okrutnie żałosnych w zestawieniu z powagą wydarzenia).

Ludzie na szczęście nie dali się ponieść zbiorowej histerii, mimo że mimowolnie urządzono sobie potężne igrzyska z całego tego dramatu. Każdy chciał być pierwszy, bardziej ludzki (a więc sensacyjny!) od innych, komercyjnie zasmucony nawet za cenę niesmaku i zażenowania jakie działania owe wzbudzały wśród milionów stroskanych bliźnich w Polsce.

Ale te małe sprawy, sterowane przez dużych i wyrachowanych do ostatniej cyfry po przecinku hipokrytów, zostawmy dziś na uboczu. Ich oglądalność – nie nasza.

Wybiła więc w sobotę feralna 21:37. Tuż przed 22:00 wieść poszła w świat, a mnie ogarnął mechanicznie ogromny żal pomieszany z bezradnością i jednocześnie charakterystyczną w takich przypadkach ślepą złością na ową bezradność. Uświadomiłem sobie bowiem, że minęło bezpowrotnie coś, czego nie dopuszczaliśmy chyba do końca w świadomości, że minąć któregoś dnia MUSI. Nawet jeśli osobę i misję papieża traktować by sceptycznie, bądź polemicznie.

Aż 9497 dni – jak obliczyli statystycy – trwał pontyfikat Karola Wojtyły. To taki ocean czasu... Taka, matematycznie rzecz ujmując, „stała”... Taka również – nie bójmy się przyznać – siła przyzwyczajenia... Aż ciężko próbować posadzić w sobie myśl, że w papieskiej bieli jest w stanie chodzić po świecie ktoś inny, obcy, słowem nie „swój”, albo bardziej: „nie On”.

Ale tak się niedługo stanie. Administracja watykańska w niczym pod względem sprawności nie ustępuje choćby amerykańskiej, a do tego nikt nie lubi okresu bezkrólewia. Ale tym i innymi triwiami (z dzisiejszego punktu widzenia) będzie jeszcze czas się zająć i nad nimi się pochylić.

Teraz zaś pomilczmy jeszcze chwilę nad śp. Janem Pawłem II, nad Karolem Wojtyłą... Nad Lolkiem, biskupem, kardynałem, a w końcu papieżem... Niech mu tam zawiadujący uchylą nieba, bo wielką i ciężką pracę dla Boga wykonywał przez dziesięciolecia tu, na Ziemi. Nie dziwne, że w końcu zdecydowano się wezwać Go do siebie i podziękować osobiście za wszystko, co zrobił.

Leszek Olszewski


  2005-04-06  

Z komentarzami zapraszamy na forum
Wróć   Góra strony
102487736



REDAKCJA:
redakcja@kurier-ilawski.pl


Zaproszenia: co, gdzie, kiedy?
informator@kurier-ilawski.pl


Biuro Ogłoszeń Drobnych:
drobne@kurier-ilawski.pl


Biuro Reklamy:
reklama@kurier-ilawski.pl


Kronika Towarzyska:
kronika@kurier-ilawski.pl






Pierwsza strona | INFORMACJE | Opinie | Kurier Zdrowia i Urody | Papierosy | CENNIK MODUŁOWY | Ogłoszenia drobne | Ogłoszenia modułowe
Stopka | Wyszukiwarka | FORUM | 
E-mail: redakcja@kurier-ilawski.pl, reklama@kurier-ilawski.pl, ogloszenia@kurier-ilawski.pl
Copyright © 2001-2024 - Kurier Iławski. Wszystkie prawa zastrzeżone.