Logo Kurier Iławski

Pierwsza strona
INFORMACJE
Opinie
Kurier Zdrowia i Urody
Papierosy
CENNIK MODUŁOWY
Ogłoszenia drobne
Ogłoszenia modułowe
Stopka
Wyszukiwarka
FORUM

INFORMACJE
Jak trwoga to do... piwnicy
Nie daj się oszukać!
Zbudują wojskowy radar radiolokacyjny
Pierwsza taka operacja
Do studzienki mógł wpaść człowiek!
Jakie komitety wystartują w wyborach?
Wilki rozszarpały psy domowe na oczach dziecka
Radna Ewa Jackowska: Czuję się oszukana!
Leczyła duszę i ciało. Anna Betley-Duda
Urodziła na klatce schodowej
Film „Na żelaznej drodze: 150 lat kolejowej Iławy”
Strajk w markecie Kaufland
Atak wilka na dzieci
Historyczne nominacje rządowe dla naszych z regionu
Budowa zabrała młode życie
Szokujący incydent w Szkole Podstawowej nr 1
Burmistrz jednak podnosi podatki
Tragedia w fabryce Szynaka. Zabiła go rutyna? Brak nadzoru?
Napisała ciąg dalszy „Znachora”
Zakaz wejścia na internę szpitala
Więcej...

2005-07-13

Dialekt plotkarski


Felieton: Leszek Olszewski

Zacznę od anegdoty w tragikomicznym wydaniu. Terroryzm dotarł do Londynu – mieściny, gdzie wielu z nas ma kupę znajomych choćby z ostatniej diaspory krajowej, datowanej otworzeniem granic po wejściu do UE. Wówczas to wielu tzw. iławian opuściło w tamtym kierunku okolice miasta i regionu znad niepowtarzalnego Jeziorka, okolice cuchnące dla nich brakiem perspektyw na godne życie według ludzkich, cywilizowanych miar.

Napływające zeszłego czwartku od południa wieści wzbudziły we mnie uczucia – poza współczuciem – niepokoju, czy aby X lub Y nie biorą wymuszonego a czynnego udziału w tym zamieszaniu? Bo szkoda byłoby czekać na ponowny kontakt do życia pozagrobowego…

Na szczęście na skrzynkę e-mailową jak i innymi drogami elektronicznymi dość szybko jęły dochodzić mnie sygnały, że wszystko jest okay. Ten był na zajęciach, tamta w pracy, ów zaś spał i o wszystkim dowiedział się z serwisu BBC i później od kioskarza na rogu, co jeszcze raz potwierdza moją prywatną tezę, że lepiej wstać późno niż wcale.

No to szczęście w nieszczęściu – pomyślałem nazajutrz, zupełnie nie przeczuwając, że w jednym emigrancie rodem z iławskiego Starego Miasta znajdę wkrótce analityka wszelkich relacji Tamiza-Iławka, godnego uwiecznienia we wszelkich księgach mądrości i chwały, mimo nawet wrodzonej skłonności do pozostawania anonimowym, czego nie pochwalam (wychodząc intelektualnie przed szereg wyróżniamy się przecież pozytywnie z tłumu…).

Pewien Bartek streścił więc status quo tak: „Dziwny to był dzień, nie działało do wieczora metro, tłumy ludzi robiły pieszo dziesiątki kilometrów, całkowity paraliż, bo metro w Londynie to jak autobusy linii 2 i 3 w Iławie, to możesz sobie wyobrazić”. Ujęło mnie to niebywale, bardziej nawet niż późniejsza deklaracja, że zaprasza mnie do siebie, obiecując pomoc w akomodacji i tego typu serdeczności. Na koniec była konstatacja, że brak Iławy doskwiera mu równie, co brak bin Ladena i „do następnego razu”.

Czemu tak się dzieje, zastanówmy się może w drugiej części tekstu? Syndrom ów dotyka ostatnio masowo ludzi o lekkim chociaż wyrobieniu, co to nie zadowolą się pięcioma sklepami, pełnymi kościołami i niedzielnymi spacerami po południu w białej koszuli pod krawatem. Razi to wszystko, wręcz boli, gdy ktoś podróżuje trochę i dotarł choćby do Gdańska, Warszawy czy Krakowa, o Paryżu czy Rzymie nie wspominając.

W tym miejscu zagadka! Pomyślcie chwilę, jakim językiem mówi się w mieście przede wszystkim? Polskim, szwedzkim, chińskim, z dorzecza Parany czy może suakhili? To też koronny argument inteligentnych emigrantów, by zostawić prowincjonalny majdan na boku i przenieść się w jakąś strawność. Spieszę z odpowiedzią, najpopularniejszym bodaj językiem nie tylko w Iławie, ale na każdym pobocznym zaułku Polski jest dialekt aon-aona. Wiecie już co to?

Nic innego jak permanentne zajmowanie się życiem oraz problemami innych mimo zwykle ewidentnych defektów własnego egzystowania. Ale to nie jest ważne, ważniejsze, co u sąsiadów, znajomych, czy często nieznajomych! Ileż to razy zniesmaczeni słyszymy jak jakaś ożywiona w oczach plotkarka pochyla się do zarumienionej z ciekawości koleżanki zaczynając frazę: „A on – wiesz – to już z nią nie jest, bo ona kogoś ma. On się dowiedział od kolegi, a ona i tak chciała od niego odejść, to będzie sprawa o rozwód. Ona chce mieszkanie, a on mówi, że to jego, bo przed ślubem kupił” itd. itp.

Żenujące te popisy pustki mózgowej ja zawsze nazywam Bezpłatny Serwis Plotkarski – np. Krystyna Jaworska S.A. – o ile kojarzę babkę, a tak się czasem zdarza. Odpryskiem dialektu jest omawianie zakrętów życia Polskich Miernot Telewizyjnych (PMT), w czym zwykle nieocenioną pomocą służą brukowce – dwa bodaj dzienniki i sterta tygodników pisana aon-aoną dla milionów swych wyznawców po miasteczkach i wioskach.

Przykro to może zabrzmi dla stolicy, ale będąc tam kilka dni i jeżdżąc wszelką komunikacją miejską zauważyłem dwie rzeczy, że każdy praktycznie podczas kilkudziesięciominutowej czasem podróży coś czyta i dosłownie nikt nie miewał w rękach tzw. chłamu prasowego, mam na to świadków. To książka, to poważny dziennik, to tygodnik – od tych stricte politycznych po te poświęcone filmowi, historii, informatyce, muzyce, nowinkom z branży elektronicznej etc.

Mówiąc językiem Nikodema Dyzmy, zionęło aż innym sznytem ludzkim, gdzie okiem nie sięgnął. Ja pamiętam inną scenkę rodzajową z jednej z miejskich kafejek sprzed roku. Przy jednym stoliku siedziało dwóch panów, widać przyjezdnych, którzy przy piwie godzinę bodaj dyskutowali o starożytnym Rzymie, jakimś tam cezarze, meandrach ustrojowych, zamachu na niego i konsekwencjach dla w to wmieszanych.

Obok siedziała trzyosobowa bojówka aon-anowców i tematem była pewna lekarka, której córka pewnikiem wpadła w narkotyki, bo ktoś ją gdzieś widział i dziwnie się zachowywała. Czy ona za dużo pracuje, że nie ma czasu na dziecko, czy też córeczka wraca do domu aż wyjdzie z transu, ta kwestia pozostawała długo nierozstrzygnięta.

No, ale cóż, co w mózgu to i na języku – to z kolei powiedział kiedyś Oskar Wilde też uczulony na głębokie różnice horyzontów, jakie Pan Bóg daje w użytkowanie swoim owcom przy urodzeniu. Sprawiedliwości więc nie ma i prosi się aż kolejny klasyk, który apelował do właśnie Pana Niebios, by aon-aonowców było wręcz jak najwięcej, bo w przeciwnym razie jaka będzie nasza zasługa z tego tytułu, że jesteśmy całkowicie inni, niemniej skala zjawiska tutaj i we wszelkich innych Suszach, Pcimiach i Koziegłowach jest zastraszająca. Dlatego warto je wskazać i napiętnować chociażby ku opamiętaniu tych, których jeszcze można odratować.

Z tego powodu też, że a-a, to potężny elektorat, zwykle kształtujący wyniki elekcji i niejedno nieszczęście z tego faktu już wynikło i wyniknie. A 2005 rok to nowy sejm, senat i prezydent, za rok jesienią – nowy burmistrz, drugi raz wykreowany personalnie przez głos bezpośredni. Więc może warto trochę mocniejszym słowem zaakcentować pewne kwestie, by może uniknąć obudzenia się z ręką w sedesie!

Leszek Olszewski


  2005-07-13  

Z komentarzami zapraszamy na forum
Wróć   Góra strony
102756293



REDAKCJA:
redakcja@kurier-ilawski.pl


Zaproszenia: co, gdzie, kiedy?
informator@kurier-ilawski.pl


Biuro Ogłoszeń Drobnych:
drobne@kurier-ilawski.pl


Biuro Reklamy:
reklama@kurier-ilawski.pl


Kronika Towarzyska:
kronika@kurier-ilawski.pl






Pierwsza strona | INFORMACJE | Opinie | Kurier Zdrowia i Urody | Papierosy | CENNIK MODUŁOWY | Ogłoszenia drobne | Ogłoszenia modułowe
Stopka | Wyszukiwarka | FORUM | 
E-mail: redakcja@kurier-ilawski.pl, reklama@kurier-ilawski.pl, ogloszenia@kurier-ilawski.pl
Copyright © 2001-2024 - Kurier Iławski. Wszystkie prawa zastrzeżone.