Logo Kurier Iławski

Pierwsza strona
INFORMACJE
Opinie
Kurier Zdrowia i Urody
Papierosy
CENNIK MODUŁOWY
Ogłoszenia drobne
Ogłoszenia modułowe
Stopka
Wyszukiwarka
FORUM

Opinie
Dumne cztery pokoje burmistrza (oklaski)
Dekalog dla wyspy Wielka Żuława
Sezon na grzyby
Po co segregować odpady? Egzamin z dyscypliny
Czy teraz lubi się wracać do szkoły?
LGBT w radzie miejskiej Iławy?
Pozostały tylko obietnice
Epidemia paradoksu
Połowa wakacji minęła, nastroje raczej słabe
Burmistrz zamyka amfiteatr i ma spokój!
Nic się nie stało. Jedziemy!
Ciemność widzę!
Turystów może to nie irytować?
Śmieci nasze powszednie
Dziennik końca świata (7). Powrót do normalności
Ulica księcia Surwabuno
Ewa Wiśniewska, czyli „Powrót Smoka”
Na młode wilki obława…
Serdeczny szwindelek
Szkoda nas na szaszłyki, dlatego chłodźmy głowy!
Więcej...

Opinie

2007-09-12

„Umieć” to „mieć pojęcie”


Podniósł ktoś ostatnio w swojej epistole do redakcji, iż Iława stoi na straconej pozycji w kontekście skutecznego wypromowania miasta, chociażby zaledwie na terytorium Polski właściwej. Dzieje się tak, ponieważ w swojej bliższej i dalszej okolicy nie posiada ona kompleksów zabytków, a te predestynowałyby ją do zyskania klimatu, który przyciągnął by doń spragnionych wrażeń turystów. Otóż niekoniecznie tak to musi wyglądać.


Leszek Olszewski


Tryb dedukcji, że to zabytki przyciągają rzesze przybyszów na wszystkich szerokościach geograficznych jest trochę archaiczny. Owszem, nie zaszkodzą nigdy Egiptowi piramidy, a Hiszpanii wszechobecne pozostałości średniowiecznej architektury arabskiej, jednakże miliony spragnionych wypoczynku pań i panów przybywają tam głównie w celach relaksacyjnych. Stąd zawrotne kariery takich kurortów jak Szrark-Al-Szeikh, Hurgada, czy też całego pasa nadbrzeżnego na Majorce, Teneryfie, Grenadzie itp.

Wiele osób miast stania w wielogodzinnych kolejkach do Luwru, czy też Rijksmuseum w Amsterdamie, by zobaczyć oryginały Rembrandta, Vermeera czy Van Gogha przedkłada tułaczkę zakamarkami metropolii, układa alternatywne plany pobytu. Opuszcza Paryż metrem i za 30 minut fotografuje już EuroDisneyland, albo odkryte przez siebie ciekawe miejsca. Tak zatem działa i funkcjonuje, by wygenerować u siebie jak najwięcej miłych wspomnień, które może przyprowadzą go tu kiedyś na powrót.

I teraz problem Iławy, albo szerzej rzecz ujmując – Pojezierza Iławskiego. Problem mentalny i strukturalny, bo rzeczywiście nie ma tu prawie niczego mimo, że – przewrotnie – wiele jest. Zaraz wytłumaczę ten pozorny absurd. W Stanach jest zadupie pod tytułem Point Pleasant, czyli wielkości Elbląga może miasteczko w robotniczym stanie pokroju Wisconsin czy Karoliny Północnej. W latach 60-tych podobno działy się tam cuda, normalni ludzie widywali na łąkach, polach – samotnego czarno odzianego wielkoluda (ponad 2m. wzrostu), który z tyłu jakby miał zwiniętą parę skrzydeł.

Nazwano go „człowiekiem-ćmą” (mothman) i było trochę lęku co to za zjawa. Poszperał ktoś potem w mitologii egipskiej i wydłubał, że takie coś ukazywało się od starożytności i zawsze zwiastowało olbrzymie nieszczęście dla okolicy. Ale w USA XX wieku, erze Presleya, kryzysu kubańskiego i dzieci kwiatów? Bajka prawda? Okazuje się, że nie do końca. W samą Wigilię 1966 roku w godzinach szczytu zarwał się – podobnie jak niedawno w Wirginii, most łączący położone po dwóch brzegach rzeki miasteczko, co pociągnęło za sobą 37 ofiar śmiertelnych.

Po tej katastrofie nikt już nigdy nie widział człowieka-ćmy, a słynna ta cała historia stała się kilka lat temu kanwą świetnego filmu pt. „Przepowiednia”, z Ryśkiem Gerem w roli głównej – oczywiście nie Mothmana. Polecam! Do czego zmierzam? Poszukajcie w Internecie informacji o tym wszystkim a odkryjecie, że: Point Pleasant w 2007 r. to gród żyjący ponurą – mimo wszystko – sławą wydarzeń sprzed 40 lat. Żyjący jednak jej ciekawostkowym akcentem. Na nowym moście zbudowano pomnik mothmana, pełno też w mieście sklepików z wszelkimi gadżetami tyczącymi historii – statuetki, przewodniki gdzie go widziano, szlaki wycieczkowe, kartki pocztowe – no myślą po prostu w Point Pleasant jak przekuć „byłe” w „teraźniejsze”.

Każdy turysta zostawia bowiem jakieś pieniądze, a przybywa ich rok w rok, może nie miliony ale tysiące. Do miasta atrakcyjności wizualnej jakiejś Mławy – wiem, bo widziałem zdjęcia. Prowincjonalna umieralnia. I teraz co ma Iława, o czym turysta znikąd się nie dowie? Albo nie, zacznijmy może od tego, co od razu rzuci mu się w oczy. Rzuci mu się więc zerowa jakość pracy promocji miasta, która schematami działania legła chyba w standardach z Gierka, wychodząc z założenia, że jak ktoś tu przyjechał to już jego problem – zwłaszcza po sezonie.

A tak być nie musi, wszystko to kwestia ludzi. Oto jakie mamy aktywa, już nawet zawężając do memorabiliów. Gość z Ławic dostał Nobla, oczywiście Niemiec, bo kto? Napędzać tam ruch ludzki poprzez dostępne w detalu publikacje na temat niego, okresu życia – w Ławicach i później. Dać komuś gratyfikacje i niech napisze podobny elaborat. Świętej pamięci Stefan Trykacz z potrzeby ducha wydał dwie książki o Iławie, które ówczesna władza też miała gdzieś, zamiast pokryć koszty druku i wypłacić należną gratyfikację za podjęty trud autorowi-emerytowi.

Jedziemy dalej. Dzięki składce armii niemieckiej, jeszcze za Republiki Weimarskiej (przed Hitlerem), marszałek Hindenburg odzyskał swój majątek rodowy i do śmierci latem 1933 roku rezydował w... Ogrodzieńcu pod Kisielicami. W lesie na trasie Siemiany-Iława, na odcinku Tokowisko-Sarnówek swoją ukrytą leśniczówkę miał Herman Goering. Została po niej dziwnie pusta pośród gęstych lasów polana. Nie ma tam nic, ale gdyby nagłośnić fakt, na miejscu postawić tablicę ludzie przybywali by tam zastępami, zrobić chociażby pamiątkową fotkę. Nic też nie zostało z cmentarza żydowskiego w Tykocinie, ale na łąkę można dojść i poczytać co tu się przez kilka setek lat mieściło.

Wystarczy trochę wyobraźni i kreatywnego podejścia do historii miasta czy regionu. A tego właśnie ołowianym mózgom ratuszowym brak, bo urodzili się nie do rzeczy wyższych a prozaicznej papierkowej roboty.

Zostają jeszcze w rezerwie Solniki przy rezerwacie Czerwica – pozostałości dawnej huty szkła nad malowniczym jeziorem, która do 1945 roku (jej korzenie sięgają wieku VIII) produkowała buteleczki aptekarskie dla Elbląga, Olsztyna, Królewca. No i sama Czerwica, o której więcej jest w Internecie niż papierowych wydawnictwach iławskich.

Albo miejscowość Jerzwałd! No jasne, ta od Zbigniewa Nienackiego! Mógłbym jeszcze wymieniać na wielkość gabarytową drugiego felietonu, ale ten zarys niech da obraz zastoju.

Trzeba też potencjalnym turystom zapewnić przez cały rok godziwy nocleg i bazę odnowy biologicznej, by na basen nie jeździli do Ostródy, a zakupy po Toruniach i mogłoby to zagrać na miarę speców od promocji z Włoch czy Egiptu. Ale gdzie?!

Leszek Olszewski


  2007-09-12  

Z komentarzami zapraszamy na forum
Wróć   Góra strony
102479742



REDAKCJA:
redakcja@kurier-ilawski.pl


Zaproszenia: co, gdzie, kiedy?
informator@kurier-ilawski.pl


Biuro Ogłoszeń Drobnych:
drobne@kurier-ilawski.pl


Biuro Reklamy:
reklama@kurier-ilawski.pl


Kronika Towarzyska:
kronika@kurier-ilawski.pl






Pierwsza strona | INFORMACJE | Opinie | Kurier Zdrowia i Urody | Papierosy | CENNIK MODUŁOWY | Ogłoszenia drobne | Ogłoszenia modułowe
Stopka | Wyszukiwarka | FORUM | 
E-mail: redakcja@kurier-ilawski.pl, reklama@kurier-ilawski.pl, ogloszenia@kurier-ilawski.pl
Copyright © 2001-2024 - Kurier Iławski. Wszystkie prawa zastrzeżone.