Logo Kurier Iławski

Pierwsza strona
INFORMACJE
Opinie
Kurier Zdrowia i Urody
Papierosy
CENNIK MODUŁOWY
Ogłoszenia drobne
Ogłoszenia modułowe
Stopka
Wyszukiwarka
FORUM

Opinie
Dumne cztery pokoje burmistrza (oklaski)
Dekalog dla wyspy Wielka Żuława
Sezon na grzyby
Po co segregować odpady? Egzamin z dyscypliny
Czy teraz lubi się wracać do szkoły?
LGBT w radzie miejskiej Iławy?
Pozostały tylko obietnice
Epidemia paradoksu
Połowa wakacji minęła, nastroje raczej słabe
Burmistrz zamyka amfiteatr i ma spokój!
Nic się nie stało. Jedziemy!
Ciemność widzę!
Turystów może to nie irytować?
Śmieci nasze powszednie
Dziennik końca świata (7). Powrót do normalności
Ulica księcia Surwabuno
Ewa Wiśniewska, czyli „Powrót Smoka”
Na młode wilki obława…
Serdeczny szwindelek
Szkoda nas na szaszłyki, dlatego chłodźmy głowy!
Więcej...

Opinie

2009-11-04

Recepta na lekarza


Najlepszą receptą na zdrowie jest po prostu nie chorować. Jeśli komuś wydaje się, że lekarz jest po to, żeby leczyć i w końcu wyleczyć, to jest w poważnym błędzie. Wiedzą o tym sami lekarze, pacjenci zaś łudzą się, że znajdą pomoc u specjalistów. Okazuje się, że to kompletna bzdura. Lekarze leczą, ale nie dają żadnej gwarancji, że pacjent w ogóle wyzdrowieje.


Tomasz Reich


Nie ma recepty na szczęście. Ale przecież człowiek może być spełniony, zwłaszcza gdy jego bliskim niczego nie brakuje i są zdrowi. Oczywiście to truizm, ale tak naprawdę tylko ludzie, którzy potrafią dostrzec ten banał, są gotowi do szczęścia. Przekonałem się po raz kolejny, że rodzina jest najważniejsza i jeśli tylko komuś z bliskich dzieje się coś złego, to wszystko dookoła po prostu przestaje być ważne. Już ponad sześćset lat temu Jan Kochanowski, wzorując się na bajkach Ezopa, napisał kilka fraszek o zdrowiu. Dzięki temu stare jak świat przekonanie o tym, że najcenniejsze dla człowieka jest zdrowie, przetrwało kolejne stulecia. Ale przecież Kochanowski niczego nowego nie odkrył, bo przecież znakomita kondycja, dobre samopoczucie zawsze były dla ludzi najważniejsze. Być może nie każdy człowiek potrafi docenić to oczywiste dobro, ale prawdą jest to, że dobrego zdrowia życzymy sobie bez ustanku. Co więcej, nawet sami lekarze nawołują pacjentów do tego, żeby często się badali i prowadzili zdrowy tryb życia. I pewnie mają rację, choć zdarzają się sytuacje, w których pacjenci walczą o zdrowie z lekarzami i ich niewiedzą. Tak właśnie stało się w przypadku mojego ojca, który zachorował i przekonał się na własnej skórze, że nawet lekarze popełniają błędy. Szkoda tylko, że mogą one kogoś kosztować życie, które ponoć dla lekarzy jest najważniejsze.

Pisałem już nie raz o raku. Ponoć wczesne wykrycie choroby daje szanse na jej pokonanie. Oczywiście w tej bitwie o życie ważny jest czas, co potwierdzają na każdym kroku onkolodzy i choćby w październiku każdego roku nawołują kobiety do mammografii. Faktycznie Polacy należą do ścisłej końcówki w Europie pod tym względem. Ale jak przekonałem się w ostatnich miesiącach, sama czujność pacjenta nie wystarcza, bo co z tego, że ktoś zgłosi się do specjalisty, skoro ten nie umie mu pomóc. Wydawało się, że tak samo lekarzom z Olsztyna może zaufać mój ojciec. Przecież w tym szpitalu, do którego się zgłosił, pracują fachowcy, którzy powinni znać się na leczeniu nowotworów. Po to przecież robili specjalizacje, a wieloletnia praktyka powinna dać im tylko dodatkową wiedzę, która może ratować chorych. Tak miało być i w tym przypadku. Szybko stało się jasne, że choroba się rozwija i trzeba natychmiast poddać ją leczeniu. Kłopot tylko w tym, że nikt nie wiedział, jakie leczenie zastosować w przypadku ojca i na co on w zasadzie choruje. Prawdopodobnie dla świętego spokoju ktoś wydał decyzję o tym, żeby zrobić operację i usunąć chorą tkankę ze skóry.

To miało pomóc zahamować raka i pozwolić mu wrócić do zdrowia. Kłopot w tym, że nie pomogło, a ojciec przez rok odwiedził chyba wszystkich specjalistów w okolicy, którzy nie potrafili również nic sensownego powiedzieć i skierować go do właściwego specjalisty. Nic dziwnego, że ojciec stracił nadzieję, iż w ogóle będzie zdrowy, tym bardziej, że onkolodzy z olsztyńskiego szpitala kompletnie mu nie pomogli i zostawili go z otwartą raną na nodze. Zastanawia mnie to, jak można w ogóle robić jakiekolwiek zabiegi i kierować chorego do domu, nie mając nawet odrobiny pojęcia, co właściwie dolega choremu? Czy takie są standardy leczenia w Olsztynie? Czy może jeśli ktoś będzie miał grypę, to powinien iść do stomatologa? Wcale się nie dziwię mojemu ojcu, że boi się lekarzy, którzy w szpitalu MSWiA nie byli w stanie opisać nawet diagnozy dolegliwości. W dokumentacji choroby było napisane, że pacjent ma prawdopodobnie nowotwór, ale nikt nie wiedział, jaki i czy na pewno nowotwór. Należy więc przypuszczać, że pacjentów w tym szpitalu leczą prawdopodobnie lekarze, choć nie wiadomo, czy na pewno. Jak można w ogóle robić komukolwiek operację, jeśli nawet lekarze nie mają pewności, czy pacjent jest chory?

Dopiero w Warszawie znalazł pomoc. Co więcej, udało się go wyleczyć. Warszawscy lekarze byli zszokowani tym, że ich olsztyńscy koledzy nie potrafili zdiagnozować choroby, a operację, którą przeprowadzili, zrobili źle i trzeba było ją powtarzać. Ta historia ma swój szczęśliwy koniec, bo ojciec kilka dni temu wrócił do domu. Dzięki własnej determinacji i sile, którą ma w sobie, pokonał chorobę i obojętność lekarzy, którzy po prostu nie umieli mu pomóc. Aż strach myśleć, jacy specjaliści leczą w Olsztynie i nie tylko w tym mieście moich bliskich, sąsiadów i ile błędów popełniają, które z niewiedzy i braku kompetencji zabijają ludzi? Nie bez powodu lekarze są uznawani za najlepiej opłacanych w Polsce fachowców. Być może lekarze na prowincji mają mniejszy dostęp do wiedzy niż ich koledzy w Warszawie. Ale przecież sami zdecydowali się na życie w danym miejscu. Poza tym chyba kończyli takie same uczelnie jak ich koledzy po fachu.

Jak to więc możliwe, że nie potrafili sobie poradzić z tak podstawowymi kwestiami jak diagnoza i wybranie właściwej profilaktyki? Być może lekarze na prowincji mają ten komfort, że jest ich po prostu mało i w swoim otoczeniu nie mają osób, które mogłyby sprawdzić ich umiejętności. Nic dziwnego, że nawet jeśli popełnią błąd, to i tak nikt o tym się nie dowie, bo przecież pacjent nie ma żadnego pojęcia o tym, czy jest dobrze leczony. Po prostu ufa specjaliście i nawet jeśli ma inne przeczucia, to rzadko podejmuje jakąkolwiek walkę z lekarzem, który szkodzi mu swoim działaniem. Ludzie z góry zakładają, że i tak przegrają, więc nie walczą o swoje prawa. Inna sprawa, że każdy ufa lekarzom, bo przecież skoro idzie do specjalisty, to po to, żeby ten go wyleczył, a nie zabił. I chyba wiem, z czego wynika popularność serialu „Na dobre i na złe”. Tam każda historia ma swoje szczęśliwe zakończenie, choć nikt nie ma złudzeń, że to tylko fikcja, w którą chciałoby się wierzyć na jawie.

TOMASZ GÜNTHER REICH

  2009-11-04  

Z komentarzami zapraszamy na forum
Wróć   Góra strony
102900136



REDAKCJA:
redakcja@kurier-ilawski.pl


Zaproszenia: co, gdzie, kiedy?
informator@kurier-ilawski.pl


Biuro Ogłoszeń Drobnych:
drobne@kurier-ilawski.pl


Biuro Reklamy:
reklama@kurier-ilawski.pl


Kronika Towarzyska:
kronika@kurier-ilawski.pl






Pierwsza strona | INFORMACJE | Opinie | Kurier Zdrowia i Urody | Papierosy | CENNIK MODUŁOWY | Ogłoszenia drobne | Ogłoszenia modułowe
Stopka | Wyszukiwarka | FORUM | 
E-mail: redakcja@kurier-ilawski.pl, reklama@kurier-ilawski.pl, ogloszenia@kurier-ilawski.pl
Copyright © 2001-2024 - Kurier Iławski. Wszystkie prawa zastrzeżone.