Logo Kurier Iławski

Pierwsza strona
INFORMACJE
Opinie
Kurier Zdrowia i Urody
Papierosy
CENNIK MODUŁOWY
Ogłoszenia drobne
Ogłoszenia modułowe
Stopka
Wyszukiwarka
FORUM

Opinie
Dumne cztery pokoje burmistrza (oklaski)
Dekalog dla wyspy Wielka Żuława
Sezon na grzyby
Po co segregować odpady? Egzamin z dyscypliny
Czy teraz lubi się wracać do szkoły?
LGBT w radzie miejskiej Iławy?
Pozostały tylko obietnice
Epidemia paradoksu
Połowa wakacji minęła, nastroje raczej słabe
Burmistrz zamyka amfiteatr i ma spokój!
Nic się nie stało. Jedziemy!
Ciemność widzę!
Turystów może to nie irytować?
Śmieci nasze powszednie
Dziennik końca świata (7). Powrót do normalności
Ulica księcia Surwabuno
Ewa Wiśniewska, czyli „Powrót Smoka”
Na młode wilki obława…
Serdeczny szwindelek
Szkoda nas na szaszłyki, dlatego chłodźmy głowy!
Więcej...

Opinie

2013-04-24

Machowska: Miłość buduje, alkoholizm rujnuje


„Kochać to nie znaczy zawsze to samo” – przekonała się o tym pani Maria. Jako młoda kobieta poznała mężczyznę, w którym szaleńczo się zakochała. Jej bezgraniczna miłość do człowieka przeobraziła się w miłość do alkoholu. Teraz, gdy jest już babcią, mimo wszelkich oporów postanowiła o tym opowiedzieć.


– Byłam młoda, on wykształcony, inteligentny i bardzo przystojny. Miał to coś, co pociągało mnie w nim do tego stopnia, że zakochałam się bez opamiętania. Nasza historia to typowe love story, niestety z dramatycznym zakończeniem.

Pan Jan jest inżynierem budownictwa, który w pracę wkładał całe serce. Poświęcał się jej, by zapewnić dobrą przyszłość swojej rodzinie. Dużo czasu spędzał z dziećmi i żoną. Nie oczekiwał wiele, natomiast z siebie dawał bardzo dużo.

– Gdy Janek wracał z pracy, nie siadał jak typowy chłop w tamtych czasach przed telewizorem, z kuflem piwa i z założonymi rękami, czekając na obiad. Przychodził z uśmiechem na twarzy, mimo że często nie układało się w pracy tak, jakby tego chciał. Bawił się z Zosią – naszą córką, czytał jej bajki, opowiadał o pracy i zabierał na spacery. Później, gdy już dorastała, pomagał w lekcjach i odpowiadał na nurtujące ją pytania, dotyczące niezrozumiałej wówczas przez nią rzeczywistości.

Młoda, kochająca się para lubiła zagraniczne wycieczki, spotkania i imprezy z przyjaciółmi, a przy tym wszystkim towarzyszył im alkohol. Jako młodzi ludzie chcieli korzystać z życia i czerpać z niego jak najwięcej. Mimo że często dochodziło do kłótni spowodowanych zbyt dużą ilością wypitych trunków, zawsze potrafili wybrnąć z tego dzięki miłości, która budowała między nimi wspaniałą relację.

– Razem z Jankiem lubiliśmy wypady ze znajomymi, oni przychodzili do nas i odwrotnie. Zawsze była okazja, by świętować. Alkohol ułatwiał nam kontakty i uwalniał w nas „demonów śmiechu”. Mieliśmy ogromną zabawę, patrząc, jak jeden z pijanych przyjaciół udaje zombie czy mima. Dużą zabawę miały również nasze dzieci, które czasami uczestniczyły w spotkaniach. Niestety, nie zawsze picie alkoholu kończyło się dobrze. Bywały imprezy, po których w domu były awantury, a na to wszystko patrzyła Zosia. Bardzo żałuję, ale wtedy nie zdawałam sobie sprawy z tego, że to może mieć na nią jakikolwiek wpływ.

Z biegiem czasu pan Jan i pani Maria mieli kolejne dziecko, urodził im się synek – Franek. Szczęśliwy, młody tata z radości upił się. Jeszcze wtedy był wspaniałym ojcem. Opiekował się małym Frankiem, dorastającą Zosią i kochającą żoną. Pani Maria po urodzeniu drugiego dziecka zaniechała pracy. Zajmowała się domem i dziećmi. Wówczas ich życie się zmieniło. Pojawiało się coraz więcej okazji do spotkań z przyjaciółmi, co wiązało się z kolejnymi okazjami do picia alkoholu. Początkowo zatroskana matka uczestniczyła w nich, ale po pewnym czasie zorientowała się, że coś jest nie tak, jak powinno.

– Nadszedł w moim życiu czas przemyśleń. Ciągłe imprezy stawały się już rutyną. Zaczynało się od spotkań co dwa tygodnie, co tydzień, aż w końcu doszło do momentu, w którym spotykaliśmy się co drugi dzień. Zapaliła mi się lampka w tunelu. Świadkiem życia w alkoholu były nasze dzieci. Miałam wrażenie, że mój wspaniały Janek to zupełnie inna osoba. Nie poświęcał dzieciom już tak dużo czasu, ze mną rozmawiał tylko o kolejnych imprezach, znikał na całe dnie. Zdarzało się, że nocą też go nie było. Nie wiedziałam, co się dzieje. Złożył wypowiedzenie w pracy, którą tak lubił. Moje idealne życie stawało się dramatem.

Pan Jan nigdy nie był agresywny wobec żony i dzieci. Po częstych imprezach zaczynał krzyczeć, aż w końcu doszło do rękoczynów między żoną a nim. To sprawiło, że zaczęła zastanawiać się nad tym, czy to alkoholizm. Trudno było jej o tym myśleć, ponieważ ta choroba niszczyła ją od dzieciństwa. Jej matka była alkoholiczką, co spowodowało, że musiała bardzo szybko dorosnąć. Zawsze powtarzała sobie, że jej dzieci nigdy tego nie zaznają, że nie dowiedzą się, co to alkoholizm. Postanowiła zwrócić się o pomoc do psychologa. Bała się mówić o tym głośno, gdyż był to dla niej nie tyle drażliwy, co bardzo wstydliwy temat. Pani psycholog poradziła jej, by zapisała się na terapię AA – dla osób, które mają pośredni kontakt z alkoholizmem. Udała się tam. Poznała ludzi, którzy od wielu lat walczą z tym problemem. Z czasem mówiła o tym pewniej, bez wstydu. Na terapii dowiedziała się wielu istotnych rzeczy, uczyła się, jak pomóc człowiekowi walczącemu z tą chorobą. Robiła to dla męża, którego darzyła niepokonaną miłością. Mimo tego, że potencjalnie wiedziała, co robić, nadal oglądała ich wspólne zdjęcia, często płakała i nie potrafiła znaleźć sobie miejsca.

– Po terapiach było mi łatwiej, ale wciąż bardzo ciężko. Janek pił, a ja chciałam mu pomóc. Czułam się bezsilna. Moje dzieci w tym wszystkim się bardzo gubiły, a ja odsuwałam się od nich z każdym dniem. Do dziś nie mamy dobrego kontaktu, bo skupiłam się na tym, by pomagać Jankowi. Frankiem zajmowała się Zosia, wzajemnie się wychowywali. W pewnym okresie ich życia byłam zupełnie nieobecna. To jakby wyrwał dwa lata z życia młodej kobiety. Nadal go kochałam i kocham do dziś. Tylko wtedy to była miłość do mężczyzny, do mojego Janka, a teraz to miłość do wódki. Ona zawładnęła jego światem. Zawładnęła moim kochanym Jankiem. Jestem już starą, pomarszczoną kobietą. Żyję pod jednym dachem z alkoholikiem, który pijąc, jest bardzo agresywny. Gdyby nie ten alkohol, moje życie wyglądałoby inaczej. Teraz, patrząc w przeszłość, widzę tylko dobre chwile. Nie chcę pamiętać tych wszystkich krzywd, tego bólu. Do dziś płaczę i zadaję pytanie: „dlaczego ja?”.

Pani Maria po wszystkim, co ją spotkało, zbliżyła się do Boga. To jemu powierzała wszystkie swoje troski i błagania, a jedyne, o co prosiła, to żeby jej mąż przestał pić. Franek i Zosia są dorośli, mają swoje rodziny, ale to, co zadziało się w ich życiu, gdy byli mali, odbija się na nich do teraz.

– Jestem córką alkoholika.

Pani Zofia zanosiła się płaczem, gdy pytałam o jej ojca. Bardzo ciężko mówić jej o tym, co było, ponieważ ta historia nie ma końca. Pan Jan, ojciec dwójki dzieci, mąż i dziadek nadal pije. Nie ma go w życiu najbliższych, dla niego liczy się tylko wódka.

– Tata był dobrym człowiekiem, bardzo dużo się od niego nauczyłam. On pokazał mi, jak funkcjonuje świat i jak ważne w życiu jest to, by dążyć do obranych celów. Powtarzał mi, że bez walki niczego nie osiągnę, że silna wola i chęci są najważniejsze. Był obecny w moim życiu do czasu, gdy urodził się Franek. Pamiętam, że mama wtedy często płakała i nie opiekowała się nami tak jak inne matki. Nie chodziła z nami na spacery, lody ani do lunaparku. Przez jakiś czas praktycznie wcale jej nie było, to ja wychowywałam małego Franka, sprzątałam i gotowałam dla taty alkoholika i zagubionej mamy. Ona myślała, że nie wiem, co się dzieje. Doskonale wiedziałam, że ojciec pije. Słyszałam, jak się kłócą i wyzywają. Miałam wrażenie, że to moja wina, że ten cały problem, który towarzyszy mojej rodzinie, to głupi żart losu. Dziś, gdy jestem już dorosła, mam swoje dzieci i wspaniałą rodzinę, modlę się o to, by historia się nie powtórzyła. Ta choroba zniszczyła moją mamę, ale również mnie i moją rodzinę. To okropne uczucie, gdy o 2 nad ranem dzwoni telefon, a w słuchawce słyszę płacz matki. Wtedy wiem, że ojciec jest w krytycznym stanie i trzeba do niej jechać. Świadkiem alkoholizmu mojego ojca nie jestem tylko ja i Franek, ale również moje dzieci, które nigdy nie miały prawdziwego dziadka. Czasami zdarza się, że nie ma go podczas świąt.

Córka pana Jana do dziś nie potrafi zapomnieć horroru, jaki przeżywała jako dziecko. Jak sama mówi, ta choroba rujnuje życie nie tylko osoby, która na nią choruje, ale również wszystkich dookoła. Syn pani Marii nie potrafi o tym rozmawiać, ponieważ stara się nie uczestniczyć w rodzinnych problemach. Odkąd zaczął swoje życie, odsunął od siebie ojca, matkę, a z siostrą widuje się tylko podczas świąt.

Wszystko, co usłyszałam od pani Marii, wzbudziło we mnie ciekawość związaną z brakiem jakiejkolwiek interwencji policji.

– Czy wezwałaby pani policję, która po kilkukrotnych interwencjach miałaby podstawy do ukarania osoby, którą kochałaby pani ponad wszystko? Oczywiście, że były momenty, kiedy byłam u kresu wytrzymałości, byłam zupełnie bezradna i samotna. Chciałam zadzwonić, chciałam to skończyć, ale zawsze coś stawało na drodze: zepsuty telefon czy zwykły wstyd przed ujawnieniem problemu, z jakim zmaga się moja rodzina. To wszystko jest bardzo trudne, ciężkie do wytłumaczenia. Miłości nie da się wytłumaczyć, na pewno nie tej, w której tkwię od ponad czterdziestu lat.

To straszne jak wódka może zawładnąć człowiekiem. Ta wspaniała i bezgraniczna miłość, która, zdawałoby się, jest nieskazitelna, zostaje zburzona z dnia na dzień. Pani Maria tkwi w tym problemie od początku i będzie tkwiła do końca. Sama mówi, że miłość wszystko wybaczy. Jakiej miary musi być to uczucie, że jest w stanie tyle poświęcić. Być może miłości nie można zmierzyć, być może nie ma miary, która byłaby w stanie to opisać. Jedyną nadzieją pani Marii jest to, że jej córka, która uczestniczy w tym wszystkim, będzie szczęśliwa i odbuduje swoją budowlę na nowo.

„Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą, nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego, nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje” – po dzisiejszej rozmowie z rodziną pana Jana jestem pewna, że słowa Pisma Świętego są jak najbardziej prawdziwe.

AGATA MACHOWSKA

  2013-04-24  

Z komentarzami zapraszamy na forum
Wróć   Góra strony
102475736



REDAKCJA:
redakcja@kurier-ilawski.pl


Zaproszenia: co, gdzie, kiedy?
informator@kurier-ilawski.pl


Biuro Ogłoszeń Drobnych:
drobne@kurier-ilawski.pl


Biuro Reklamy:
reklama@kurier-ilawski.pl


Kronika Towarzyska:
kronika@kurier-ilawski.pl






Pierwsza strona | INFORMACJE | Opinie | Kurier Zdrowia i Urody | Papierosy | CENNIK MODUŁOWY | Ogłoszenia drobne | Ogłoszenia modułowe
Stopka | Wyszukiwarka | FORUM | 
E-mail: redakcja@kurier-ilawski.pl, reklama@kurier-ilawski.pl, ogloszenia@kurier-ilawski.pl
Copyright © 2001-2024 - Kurier Iławski. Wszystkie prawa zastrzeżone.