Logo Kurier Iławski

Pierwsza strona
INFORMACJE
Opinie
Kurier Zdrowia i Urody
Papierosy
CENNIK MODUŁOWY
Ogłoszenia drobne
Ogłoszenia modułowe
Stopka
Wyszukiwarka
FORUM

Opinie
Dumne cztery pokoje burmistrza (oklaski)
Dekalog dla wyspy Wielka Żuława
Sezon na grzyby
Po co segregować odpady? Egzamin z dyscypliny
Czy teraz lubi się wracać do szkoły?
LGBT w radzie miejskiej Iławy?
Pozostały tylko obietnice
Epidemia paradoksu
Połowa wakacji minęła, nastroje raczej słabe
Burmistrz zamyka amfiteatr i ma spokój!
Nic się nie stało. Jedziemy!
Ciemność widzę!
Turystów może to nie irytować?
Śmieci nasze powszednie
Dziennik końca świata (7). Powrót do normalności
Ulica księcia Surwabuno
Ewa Wiśniewska, czyli „Powrót Smoka”
Na młode wilki obława…
Serdeczny szwindelek
Szkoda nas na szaszłyki, dlatego chłodźmy głowy!
Więcej...

Opinie

2020-03-04

Lepiej się nie przeziębiajcie teraz


Odnośnie grypy i przeziębień to powiem wam, że odporność można sobie zbudować w jeden i wyłącznie w jeden sposób – ruszaniem się na świeżym powietrzu. Zdrowa dieta może absolutnie odpaść, ale siedzieć w domu ani letnią, ani zimową porą po prostu nie można. Jestem najlepszym eksperymentem w tej dziedzinie, bo kiedyś byłem sezonowym podciągaczem nosem oraz kaszlałem przykładnie, a dzisiaj ni w ząb tego. Droga zatem, którą przebyłem, musi o czymś świadczyć i uwierzcie – świadczy! Koronawirusa obyśmy nie przechodzili, a resztę oswoimy, bez udziału szczepionek, choć one ponoć akurat są dobre.


Leszek Olszewski


Marzec to już wychodzimy z aptek i syropów, ale różnie może być. Gdyśmy podziurawieni jak sito, byle zarazek od kolejkowicza w sklepie może nasz zainfekować. I teraz się słyszy: „bo źle jesz, za mało warzyw” – tratatata bym powiedział. Można jeść same zdrowe rzeczy i doznawać gorączki za ciarkami i na odwrót: rąbać dość tępo mięso, tłuszcze, cukry i… grypowo być zdrowym. Druga opcja wykończy nas bardziej w przedziale 30-40 lat, tylko przecież nikt nie jest tak głupi, żeby podobnie beznadziejnie się ciurkiem odżywiać! Nawet Baloun, słynny grubas ze Szwejka, wypatrywał do golonki korniszonów oraz groszku i złorzeczył nad ich dojmującym brakiem! W epoce, kiedy byłem średnio odporny, rzeczy miały się tak: jak wielu z nas czekałem na wiosnę i lato, jesień liczyła się dopóty, dopóki była ciepła, potem generalnie domowe pielesze, chronienie się i tak w koło Macieju.

W te dobre terminy szalałem – rowery, spacery, jeszcze wówczas nie biegałem, ale normy wykonane miałem stachanowskie. Tyle że okazało się, iż jest to za mało! Liczy się właśnie systematyczność, nie 6-7 miesięcy szału w kontrze do późniejszego snu domowego, domatorstwa. I tu upatruję słabości każdego z was, że nie lubicie wychodzić w listopadzie, bo wiatr, w grudniu, bo -3, w lutym, bo deszcz i tak dalej. A to absolutnie niezbędne, budujące, wytrenowujące. Ile kalendarzy by wam nie zostało – oby jak najwięcej! Mnie dokładnie gilotyna ścięła gnuśności w tym kontekście, jak popularnie ruszyłem tyłek „mimo”. Mimo wiatru, temperatury -11, deszczu, śnieżyc. To o dziwo nie szkodzi, a zaszkodzi patrzenie na owe zjawiska jak smuta pogodowa długa przez szybę (czy smuta?)! Wyłącznie spod ciepłych kaloryferów i wełnianych skarpet.

Morsy chwalą się morsowaniem, ale daleko im do stali codziennych piechurów. Sąsiad mój z wysokości Kościuszki i Netto odwiedza, i „manhattan” na Podleśnym, Gajerek zwiedza, 73 lata – nie wie, co to Gripexy, Coldrexy, etc. Nie dla niego ten asortyment, a morsy czasem dmuchają w chusteczki jak najęci. Zimne kąpiele jako rzadkie święto dają tyle, co gruszki w wymiarze płatniczym! Podziwiam też mieszkającą nieopodal doktor Elżbietę Tokarską, ona ma takiego spaniela, z którym chadza na codzienne, podwieczorne spacery – gdzie ja ich nie widywałem! W najgorszych warunkach pogodowych, bo spadnie coś czasem znienacka. Doktor Tokarska to kolejny okaz zdrowia, nie muszę tego chyba wymownie dodawać… Nieźle wpadał we wnyki chorobowe mój kumpel kiedyś, taka lalka chodząca. Koniec września – już szaliki, październik ocieplenie – szalik weg, lekko coś powiało i wnet obalony jak Reza Pahlawi w Iranie, żywy trup gatunku!

Do tego jak wdepnął, to trzy tygodnie się karaskał, z naddatkiem czasem – cherubinek. Przebiłem go raz, bo trzy miesiące mnie trzymało, uwierzycie? Sportsmena odpoczywającego sobie zimowo! Jakże miło teraz być wiecznie zdrowym, nietkniętym, gdy znajomi/rodzina takiej stratosfery niestety nie doświadczają. Wtedy myślałem, że umrę – pierwszy i ostatni raz w życiu! Antybiotyki pozostawały bezradne, lżejsze lekarstwa wcześniej, non stop gorączka, prawie że księdza rodzice chcieli wzywać z egzorcyzmami, na szczęście mówiłem składnie. Falami to szło: źle, bardzo źle, lepiej, źle, lepiej, bardzo źle – w 90 dni dookoła świata, że strawestuję J. Verne’a. Doktor Stanisław Gral rozkładał ręce – nic nie można poradzić, jakaś infekcja-monstrum, medycyna jeszcze nie potrafi na to odpowiedzieć, trzeba czekać na przełom. Taki dostałem anons po dwóch miesiącach!

Nie powiem, w wąskim zakresie funkcjonowałem, ale wracając do domu, zaraz chlap na wersalkę – słaby, sen, głowa pęka, gardło pęka, płuca zawalone, charczący oddech. Kiedy już przemyśliwałem o testamencie, by nie pominąć w dziedziczeniu nikogo istotnego, dzwoni telefon. Przedstawia się jakaś pani, że słyszała od innej pani, że prawdopodobnie schodzę z tego padołu (plusy gadatliwości wszędzie i zawsze), to radzi poczekać, bo ona leczy z takich przewlekłości! Raz miała trzymiesięczny przypadek à la mój i człowiek aktualnie co ją widzi, to klęczy, aż jej głupio. A czym leczy – pytam? Bańki – stara, nierdzewna metoda, tylko bańki ma ze szkliwa specjalnego, mocniejsze, bardziej szukające pod skórą rozbuchanej gdzieś zarazy. 200 zł bierze za wizytę, gwarantując zakończenie męki. Zapraszam jutro – będzie!

Dzień trafia mi się tragiczny, ledwo łażę, na szczęście sobota. 21:00 się awizuję, jest! Wyjmuje utensylia – faktycznie bańki jak wiadra, palniki giganty – nic dla normalnych ludzi. Kładę się plecami do góry, a ona tu przypali, tam jeszcze z boku, skosem, dodatkowo tutaj i pod szyją – czuję, że skóra pakuje się do tych słoików. „Mamy go” – krzyczy nagle uzdrowicielka, jeden punkt dosłownie czernieje, zła krew! Już ona ją anihiluje, dobijemy ją dopaleniem jeszcze raz, ta bańka walczy z III Rzeszą, inne ją szachują. Następuje zdjęcie, kobietka każe 48 godzin nie ruszać się z domu, jutro powinno być po mojej Wielkiej Wojnie Organicznej. Nie dostrzegam przełomu, dopiero po obudzeniu w niedzielę łapię na powrót siebie sprzed kwartału – cud nad Nenufarem nastąpił, bo mieszkałem nad nim, na czwartym piętrze! Megacud!

Co ciekawe, tej babki nigdy w życiu później nie widziałem, nie wiem też, od kogo w ogóle zaczerpnęła informacje – tajemnicza zjawa niczym z „Paranormal activity”. Często się potem zastanawiałem, czy mi się to wszystko nie przyśniło, ale nie! Obrysy po bańkowych okręgach zeszły aż po lecie, nie było fantasmagorii, no i ten i ów już pewno stawiał na mnie krzyżyk przez te trzy miesiące, ze mną od pewnego momentu w roli wcale nie pośledniej. Przeto rozświetlam drogę, jak wcale nie ciężką pracą odbijać się od potwora: potrzeba ledwie benedyktyńskiej sumienności i optymistycznego zacięcia – niczego ponad. Zbawiennie jest być ze spiżu – zazdrośćcie mi. Gdybym był próżny, na tym bym ów tekst zakończył, ale sprzedaję przepis – wiecie, że z powikłaniami nie ma żartów, więc… ahoj, pozwiedzajcie, przedreptajcie ckliwy Gajerek!

LESZEK OLSZEWSKI





  2020-03-04  

Z komentarzami zapraszamy na forum
Wróć   Góra strony
102478973



REDAKCJA:
redakcja@kurier-ilawski.pl


Zaproszenia: co, gdzie, kiedy?
informator@kurier-ilawski.pl


Biuro Ogłoszeń Drobnych:
drobne@kurier-ilawski.pl


Biuro Reklamy:
reklama@kurier-ilawski.pl


Kronika Towarzyska:
kronika@kurier-ilawski.pl






Pierwsza strona | INFORMACJE | Opinie | Kurier Zdrowia i Urody | Papierosy | CENNIK MODUŁOWY | Ogłoszenia drobne | Ogłoszenia modułowe
Stopka | Wyszukiwarka | FORUM | 
E-mail: redakcja@kurier-ilawski.pl, reklama@kurier-ilawski.pl, ogloszenia@kurier-ilawski.pl
Copyright © 2001-2024 - Kurier Iławski. Wszystkie prawa zastrzeżone.