Logo Kurier Iławski

Pierwsza strona
INFORMACJE
Opinie
Kurier Zdrowia i Urody
Papierosy
CENNIK MODUŁOWY
Ogłoszenia drobne
Ogłoszenia modułowe
Stopka
Wyszukiwarka
FORUM

Opinie
Dumne cztery pokoje burmistrza (oklaski)
Dekalog dla wyspy Wielka Żuława
Sezon na grzyby
Po co segregować odpady? Egzamin z dyscypliny
Czy teraz lubi się wracać do szkoły?
LGBT w radzie miejskiej Iławy?
Pozostały tylko obietnice
Epidemia paradoksu
Połowa wakacji minęła, nastroje raczej słabe
Burmistrz zamyka amfiteatr i ma spokój!
Nic się nie stało. Jedziemy!
Ciemność widzę!
Turystów może to nie irytować?
Śmieci nasze powszednie
Dziennik końca świata (7). Powrót do normalności
Ulica księcia Surwabuno
Ewa Wiśniewska, czyli „Powrót Smoka”
Na młode wilki obława…
Serdeczny szwindelek
Szkoda nas na szaszłyki, dlatego chłodźmy głowy!
Więcej...

Opinie

2015-04-15

Gonzalez: Wojna tuż za rogiem


W książce Teresy Torańskiej o działaczach PRL jest rozmowa z Romanem Werflem. Urodzony we Lwowie w 1906 roku, Werfel jako uczeń gimnazjum przystąpił do ruchu komunistycznego. Pełnił różne funkcje partyjne we Lwowie, a po wojnie był m.in. dyrektorem wydawnictwa „Książka i Wiedza” i redaktorem naczelnym „Trybuny Ludu”. W rozmowie z Torańską Werfel mówi m.in. o ruchu niepodległościowym na Ukrainie. Wspomina strajk chłopów i robotników rolnych w majątku rodziny Sapiehów. W majątku tym, w powiecie Rawa Ruska, znajdowała się miejscowość o znaczącej nazwie Mrygłody. Jak mówi Werfel, niezadowolenie Ukraińców było ogromne, warunki życia trudne, co kontrastowało z poziomem życia polskich panów. Werfel podkreśla, że wśród chłopów ukraińskich panował głód.

Piszę o tym, by ułatwić zrozumienie współczesnej Ukrainy i jej walki o niepodległość. Kiedy w Polsce myśli się o Lwowie i zachodniej Ukrainie, przed oczami mamy zupełnie inne obrazy. Wspominamy lata polskiej świetności, Ukraińcy pamiętają ucisk, głód i brak niepodległości. Lwów nie jest już polski i nie znalazłem wśród Ukraińców sentymentu do Polski.

Kilka osób schroniło się pod parasolami i kapturami przed padającym deszczem, ukraińska przewodniczka oddała swój parasol młodej Polce i jej zagranicznemu mężowi. Chodziliśmy po Cmentarzu Łyczakowskim, słuchając o ukraińskiej kulturze i historii. Według przewodniczki Adam Mickiewicz nie był Polakiem. Przechodzimy pod grób Iwana Jakowycza Franko, który obok Tarasa Szewczenki jest najwybitniejszym poetą ukraińskim. W padającym deszczu mijamy kolejne groby wielkich Ukraińców, dochodzimy do celu wycieczki, Cmentarza Orląt Lwowskich. Dostrzegam u stóp cmentarza świeże groby. Przewodniczka wyjaśnia, że to ukraińscy żołnierze, którzy zginęli w Donbasie. Grobów jest kilkadziesiąt, na każdym świeże kwiaty. Na wzgórzu Orląt nasi, polscy żołnierze, którzy polegli, broniąc niepodległości, dookoła nich morze ciał młodych, ukraińskich patriotów również walczących o wolność.

Cmentarz Orląt rozczarowuje. Brniemy przez błotniste kałuże, nagrobki, które w telewizyjnych transmisjach, wyglądając na marmur, okazują się pomalowanym betonem. Za cmentarnym płotem osiedle mieszkaniowe, tramwaje, życie. Nie obronili polskości Lwowa nasi chłopcy. Pokonała ich historia. Przewodniczka wyjaśnia, że w czasach sowieckich cmentarz był zapomniany i zniszczony.

Chodzę po Lwowie i dalej szukam polskości, mijam restauracje ukraińskie podające barszcz, chleb w piekarni też ukraiński. Idę do muzeum historii Lwowa, tu na ścianach wiszą portrety polskich panów, pod ścianami trochę starych mebli, krzesło dobrze pamiętające polski język. Na stopach mam obowiązkowe kapcie, którymi poleruję drewniany parkiet. Płynąc przez kolejne sale, w żadnej nie znajduję sentymentu do Polski.

W Iławie, która dopiero siedemdziesiąt lat jest polska, jest jeszcze trochę śladów niemieckich, są kamienice, są jeszcze ludzie, którzy się urodzili w Deutsch Eylau. Jest w nich sentyment do dawnych czasów taki jak w nas do Lwowa. Jednak tak jak Iława to polskie miasto, tak i Lwów jest miastem ukraińskim. To nie jest Polska. We Lwowie mówi się teraz po ukraińsku. Polskość znalazłem jedynie na mszy w kościele, którą po polsku odprawiał dla Polaków polski ksiądz.

Na lwowskim dworcu kolejowym wojna ma postać żołnierza wracającego ze strefy konfliktu albo właśnie tam jadącego. Są w różnym wieku, mają nowe mundury, nowe buty, ale bardzo zmęczone oczy, choć ich spojrzenia twarde. W Donbasie walczy wielu ukraińskich patriotów z zachodniej Ukrainy. Przed dworcem żegnają ich rodziny, żony z malutkimi dziećmi, matki, ojcowie. Nikt się nie uśmiecha, ale nikt nie płacze. Krzyż historii niosą nisko pochyleni, ale czuć, że pod ciężarem tego krzyża nie upadną.

W Odessie dotarłem do wielu działaczy ukraińskich. Część z nich działa niezależnie, inni funkcjonują w różnych organizacjach powstałych po wydarzeniach na Majdanie. Polskie media mówią codziennie o Ukrainie, Ukraińcy o Polsce mówią niewiele, patrzą raczej w stronę USA. Tam widzą gwaranta swojej niepodległości.

Podjechaliśmy samochodem pod jedną z kamienic. W przejściu na podwórze w piłkę grali młodzi chłopcy, bardzo zwyczajnie ubrani. Kiedy ich mijałem, zauważyłem, jak jeden z nich wyciągnął krótkofalówkę i powiedział coś cichym głosem. To ochrona. Biuro Rady Bezpieczeństwa Miasta w Odessie mieści się w piwnicy jednej z kamienic.

Mark Gordienko, lider organizacji, niechętnie mówi o polskiej pomocy. Według niego Ukraińcy sami poradzą sobie z korupcją, oligarchami i rosyjską agenturą. Sam Gordienko jest najlepszym przykładem, że na Ukrainie są ludzie, którzy dobrze demokrację rozumieją i nie trzeba ich jej uczyć. W internecie jest nagranie, na którym ludzie związani z Gordienką biją dyrektora jednej z telewizji. Gordienko jest tam widoczny, choć mówi, że do pobicia nie namawiał. Innym razem uderzył sędziego, za co został aresztowany na 3 dni. Po protestach organizacji patriotycznych z więzienia wyszedł po kilku godzinach. Mówi, że kraj trzeba oczyścić z ludzi niepewnych. Jeśli instytucje państwa nie działają, konieczna jest akcja społeczeństwa. Demokrację rozumie bardzo dosłownie. Gordienko mówi, że ludzie z Ługańska i Doniecka nie chcą żyć w Ukrainie. Jego podejście jest pragmatyczne. Twierdzi, że można odzyskać wschód, ale przelano tam za dużo krwi, jest za dużo bólu i kraju nie da się zjednoczyć. Gordienko jest bardziej zainteresowany skorumpowanymi politykami, którzy rozkradają Ukrainę. Według niego znaczna część zachodniej pomocy wojskowej nie trafia na front, pieniądze i sprzęt są rozkradane.

W tej samej piwnicy rozmawiam jeszcze z lekarzem, który właśnie przyjechał z frontu pod Mariopolem. Pytam, czy widział śmierć? Mężczyzna zaczyna się śmiać. Mówi, że oczywiście, widział wiele śmierci. Twarz się śmieje, szeroko, ale spojrzenie jest twarde. Śmierć nie jest dla niego czymś, co może złamać Ukrainę. Umierają najlepsi, śmierć sięga po najodważniejszych żołnierzy. Na ich miejsce przychodzą kolejni.

Opowiada historię młodego bojownika, który został postrzelony w twarz. Z przebitym policzkiem, ranny, podniósł się i dalej walczył. Cyborgiem jest niemal każdy żołnierz ukraiński, jest w nich potężny zapał.

Pytam, po co to wszystko, za kogo giną? Nie, nie giną za prezydenta Poroszenkę ani za Ukrainę, giną za swoje rodziny, za dzieci czekające w domu. Oni chcą dla nich spokojnej przyszłości. Lekarz mówi, że brakuje im wszystkiego. Nie ma opatrunków, leków, czasami jest tylko zapał. Wiele razy słyszał przez radiostację ludzi mówiących po rosyjsku z dalekim akcentem. Oni przyjechali na Ukrainę i przynieśli wojnę. Musimy ich zatrzymać. Lekarz jest zmęczony, choć jego oczy są pełne energii. Na froncie spędził miesiąc.

Elena Gorbunova jest niezależną wolontariuszką. Pomaga walczącym na froncie, przewożąc potrzebne im rzeczy, pomaga też rannym żołnierzom w szpitalu. Na rozmowę w restauracji przyszła w mundurze polowym, prosto z kolejnego wyjazdu na front. Kiedy weszła na salę, kilka osób odwróciło się w jej stronę. Mundur to ciągle rzadki widok w Odessie.

Elena mówi krótkimi zdaniami, jest bardzo konkretna. Działa w trudnych warunkach. Z jednej strony skorumpowani dowódcy, którzy również mają problemy. W wojsku nie ma urlopów, brak jest awansów, a pensje są niewielkie i nieregularne. To zniechęca i napędza korupcję. Dlatego tak ważni są wolontariusze, którzy omijają oficjalne struktury państwa. Elena nie robi tego wszystkiego dla pieniędzy, jest patriotką. Z drugiej strony są walczący w Donbasie ukraińscy żołnierze i ochotnicy, którzy potrzebują niemal wszystkiego. Brakuje nawet mydła, ale dużym problemem są mundury. Ukraińskie, z magazynów, pamiętają czasy sowieckie. Materiały, z których są uszyte, są łatwopalne, zimą jest w nich zimno, latem gorąco, tak samo jest z butami.

Rosyjscy separatyści używają karabinów kalibru 7.62 mm. Kamizelki kuloodporne i hełmy tego nie wytrzymują. Ukraińska strona używa karabinów AK-74U kalibru 5.45 mm. Brakuje amunicji. Polska, jeśli chce pomóc, mogłaby przysłać Ukrainie naboje, mundury, podstawowe wyposażenie wojska. Elena podkreśla, że ta pomoc będzie dobrze wykorzystana pod warunkiem, że trafi bezpośrednio do wolontariuszy. Jest wielu skorumpowanych urzędników, którzy zachodnią pomoc defraudują. Elena ma mało czasu, na koniec wspomina młodego żołnierza, który ją poprosił o wiersze Tarasa Szewczenki. Chciałby je czytać w okopie, pośród tragedii wojny. Ta prośba wydaje się dziwna, ale potrzeby duchowe dla walczących Ukraińców są tak samo ważne jak jedzenie.

Współczesna Ukraina w jakimś stopniu przypomina Polskę w 1939 roku. My również patrzyliśmy na Zachód w obliczu faszystowskiego potopu. W swojej naiwności Polacy czekali na francuskie i brytyjskie czołgi. Wiązały nas z Zachodem umowy, które wydawały się pewne. Szybko o nich zapomniano. Ukrainie również zagwarantowano bezpieczeństwo, w zamian za rezygnację z broni atomowej. Złożono piękne podpisy na papierze, który nic nie znaczy.

Ukraińcy są zdolni sami zbudować kraj. Ich prośby są bardzo konkretne, nie czekają na polskich żołnierzy, ale na polską amunicję, na nasze mundury, hełmy i kamizelki kuloodporne. Zamiast sprzętu wojskowego sprzedajemy Ukrainie nic niewarte zapewnienia o poparciu i uściski dłoni. Rosja liczy się tylko z silnymi państwami. Dziś polscy politycy zapewniają Putina, że może na nich liczyć, nie zrobią niczego, co może mu się nie podobać.

Chciałbym bardzo podziękować Elenie Voronovej z Odessy za ogromną pomoc w zrozumieniu Ukrainy.

BARTOSZ GONZALEZ





Korespondent Kuriera (drugi od prawej)
jako jedyny dziennikarz z Polski dotarł do tych ludzi.
Po mojej prawej stronie Mark Gordienko, obok niego Dimitrij,
lekarz ochotniczego batalionu Azov. Z lewej Jewgienij
– numer dwa w Odeskiej Radzie Bezpieczeństwa Miasta.
Uśmiechnięci i otwarci, choć bardzo twardzi ludzie.
W Polsce społeczni działacze często tylko rozmawiają
zamiast zmieniać rzeczywistość.
Ukraińscy aktywiści nie czekają, aż ktoś za nich posprząta kraj,
sami codziennie pilnują polityków i urzędników.
Dla skorumpowanych nie ma miejsca





Ukraina znalazła się w centrum globalnej polityki,
tymczasem na plaży w Odessie toczy się inna gra...



  2015-04-15  

Z komentarzami zapraszamy na forum
Wróć   Góra strony
102743655



REDAKCJA:
redakcja@kurier-ilawski.pl


Zaproszenia: co, gdzie, kiedy?
informator@kurier-ilawski.pl


Biuro Ogłoszeń Drobnych:
drobne@kurier-ilawski.pl


Biuro Reklamy:
reklama@kurier-ilawski.pl


Kronika Towarzyska:
kronika@kurier-ilawski.pl






Pierwsza strona | INFORMACJE | Opinie | Kurier Zdrowia i Urody | Papierosy | CENNIK MODUŁOWY | Ogłoszenia drobne | Ogłoszenia modułowe
Stopka | Wyszukiwarka | FORUM | 
E-mail: redakcja@kurier-ilawski.pl, reklama@kurier-ilawski.pl, ogloszenia@kurier-ilawski.pl
Copyright © 2001-2024 - Kurier Iławski. Wszystkie prawa zastrzeżone.