Logo Kurier Iławski

Pierwsza strona
INFORMACJE
Opinie
Kurier Zdrowia i Urody
Papierosy
CENNIK MODUŁOWY
Ogłoszenia drobne
Ogłoszenia modułowe
Stopka
Wyszukiwarka
FORUM

INFORMACJE
Jak trwoga to do... piwnicy
Nie daj się oszukać!
Zbudują wojskowy radar radiolokacyjny
Pierwsza taka operacja
Do studzienki mógł wpaść człowiek!
Jakie komitety wystartują w wyborach?
Wilki rozszarpały psy domowe na oczach dziecka
Radna Ewa Jackowska: Czuję się oszukana!
Leczyła duszę i ciało. Anna Betley-Duda
Urodziła na klatce schodowej
Film „Na żelaznej drodze: 150 lat kolejowej Iławy”
Strajk w markecie Kaufland
Atak wilka na dzieci
Historyczne nominacje rządowe dla naszych z regionu
Budowa zabrała młode życie
Szokujący incydent w Szkole Podstawowej nr 1
Burmistrz jednak podnosi podatki
Tragedia w fabryce Szynaka. Zabiła go rutyna? Brak nadzoru?
Napisała ciąg dalszy „Znachora”
Zakaz wejścia na internę szpitala
Więcej...

2009-06-10

Gardzień: śladami dawnego majątku



Gardzień, mała wieś niedaleko Iławy, skrywa ciekawą historię. Niewiele osób wie, że jeszcze niedawno stał tam pałac należący do rodu Finckensteinów. Wspaniały zabytek szczęśliwym trafem przetrwał wszystkie wojny, by w połowie XX wieku paść ofiarą dewastacji ze strony okolicznych mieszkańców.


Dzieje pałacu w trakcie spaceru po jego ruinach opowiedział nam Roman Żuchowski, historyk, były dyrektor iławskiego liceum i przyjaciel Renate Finckenstein, córki ostatniego właściciela posiadłości.


W RĘKACH ARYSTOKRATÓW

Rolnicza osada pruska Gardzień powstała między rzeką Osą a jeziorami Gardzień i Stęgwicą, zanim jeszcze na te obszary przybyły hordy krzyżackie. Najstarsza wzmianka na temat osady pochodzi z XIV wieku i dotyczy młyna wodnego na Osie, który w mąkę zaopatrywał między innymi szymbarski zamek.

– Tak się niezwykle złożyło, że wszystkie istotne wydarzenia w dziejach Gardzienia miały miejsce w tym samym czasie, kiedy i w polskiej historii zachodziły ważne zmiany – mówi Żuchowski. – Pierwszym takim przełomowym momentem był rok 1699, czyli zakończenie wojen z Turkami i pokój w Karłowicach. W tym czasie Gardzień przeszedł w ręce hrabiego Ernsta Finck von Finckensteina, zamożnego latyfundysty owczarskiego będącego właścicielem zamku i dóbr szymbarskich. Sąsiedztwo łąk, bogactwo lasów i bliskość wody sprawiły, że obszar ten idealnie nadawał się do hodowli owiec.

W tym samym roku, gdy hrabia kupił Gardzień, wybudował tam pałac z dwoma okazałymi skrzydłami bocznymi. Pomiędzy nimi znajdował się szeroki pokój z oknami na park z jednej i dziedziniec z drugiej strony. Z zewnątrz różowe ściany pałacu symbolizowały barwy herbowe rodu. Do pałacu należały także budynki folwarczne położone obok dziedzińca: stajnie, wozownie, chlewnie i sporej wielkości gorzelnia.

Ponieważ kolejny spadkobierca hrabiego Fryderyk Karol Filip zmarł bezdzietnie, dwór wraz z okolicznym majątkiem przeszedł w posiadanie jego siostrzeńca Hahnefeldta.

– Ten w roku 1830 odsprzedał go baronowi Wernerowi von Gutstedt, późniejszemu staroście suskiemu – opowiada Zuchowski. – Z nim do pałacu wprowadziła się także młodziutka żona Jenny, będąca nieślubną córką Hieronima Bonapartego, ówczesnego króla Westfalii i brata cesarza Napoleona. Słynny ojciec dbał o dziecko z nieprawego łoża i z jego finansową pomocą Gutstedtowie kupili pałac. Pozostał on w ich posiadaniu do roku 1864.

Jak mówi Żuchowski, baronowa von Gutstedt wkrótce przebudowała dwór oraz jego otoczenie. Stworzyła tam piękny park i wybudowała niewielki letni domek, w którym zwykle przyjmowani byli goście. Kiedy baronostwo wyprowadziło się do Susza, w pałacu bywali tylko latem, zaś przez pozostałą część roku w pałacu funkcjonowała ochronka dla dzieci robotników rolnych.


REZYDENCJA NADLEŚNICTWA

– W międzyczasie na tym terenie weszła już w życie tzw. „pruska droga do kapitalizmu na wsi”. Wraz z nią skończyła się zależność chłopa od pana i od tej pory w posiadanie ziemi mógł wchodzić każdy, kto tylko miał pieniądze – wyjaśnia Żuchowski. – Tak więc po śmierci męża Jenny von Gutstedt sprzedała pałac bogatemu kupcowi Jonasowi z Berlina, który uczynił z niego swoją rezydencję myśliwską.

Po Jonasie właścicielem Gardzienia na krótko stał się niejaki Zidowitz, a w 1900 r. w posiadanie dóbr gardzieńskich po 200 latach z powrotem weszli Finckensteinowie. Ostatnim mieszkańcem pałacu przed I wojna światową był pełniący funkcję nadleśniczego brat hrabiego Finckensteina, rezydującego w Szymbarku.

W trakcie wojny w pałacu mieszkali ludzie, którzy w wyniku działań wojennych przeniesieni zostali na te tereny z głębi Niemiec. W okresie międzywojennym za zgoda Finckensteinów utworzono w tym miejscu szkołę sportową dla młodzieży wychowywanej w duchu nazistowskim. Przed wybuchem kolejnej wojny stary hrabia Finckenstein uczynił z pałacu siedzibę zarządu swych olbrzymich dóbr.


ROSJANIE NIE TKNĘLI

Co ciekawe, gdy skończyła się wojna, na dworze w Gardzieniu, w odróżnieniu od szymbarskiego zamku, wszystko pozostało nietknięte. Zarówno pałac, jak i należące do niego budynki folwarczne pozostawiono w nienaruszonym stanie. Nadawały się one do dalszego użytku. Nie sposób wyjaśnić, jak to możliwe, że wkraczająca na ziemie polskie Armia Czerwona nie splądrowała ani nie spaliła tego miejsca.

Do końca lat 60-tych XX w. w pałacu mieszkali robotnicy leśni. W wyniku użytkowania i braku jakichkolwiek prac remontowych zabytek stopniowo niszczał.

– Mieszkańcy nie wiedzieli, jak dbać o taki gmach – uważa Żuchowski. – Jedyną szansą dla pałacu w tamtych latach byłoby wprowadzenie administracji PGR-owskiej lub utworzenie szkoły. Skoro jednak pałac dostał się w powszechne użytkowanie, musiał ulec zniszczeniu, ponieważ nie było tam nikogo, kto chciałby cenny budynek pielęgnować. Z czasem zdewastowana konstrukcja stała się tak niebezpieczna, że rozbiórka była koniecznością.


PAŁAC WE WSPOMNIENIACH MIESZKAŃCÓW

– Kiedy przeniosłem się w te okolice 23 lata temu, pałacu niestety już nie było, natomiast nadal stała część budynków folwarcznych, a były to naprawdę wspaniałe, rozlegle zabudowania – mówi Zbigniew Urzędowski, sołtys Gardzienia, który mieszka w dawnej szkole na uboczu wsi. – Z tego, co wiem, ludzie, którzy w latach 60-tych mieszkali w pałacu, przeniesieni zostali do nowego osiedla i wtedy budynek został całkowicie rozebrany.

Mieszkańcami gardzieńskiego pałacu, do których udało nam się dotrzeć, byli państwo Zofia i Jan Gogolin.

– W pałacu należącym już wówczas do nadleśnictwa, gdzie pracował mąż, mieszkaliśmy przez dwa i pół roku – wspomina pani Zofia. – Pomieszczenia były wspaniałe i pamiętam, że największe wrażenie zrobił na mnie piękny, elegancki piec kaflowy stojący w jednym z pokoi. Bardzo zadowolona byłam też z wnęk w ścianach, bo mogłam postawić tam sobie obrazek czy kwiatek.

– Sporym minusem mieszkania w pałacu był brak bieżącej wody, którą trzeba było nosić aż z leśniczówki – dodaje z pan Jan.

Gdy w latach 70-tych z pałacu wyprowadziła się ostatnia rodzina, budowla zaczęła bardzo szybko podupadać. Okoliczni mieszkańcy podbierali stamtąd deski, cegły, ramy okienne i wszystko, co jeszcze jako tako nadawało się do użytku.

– W najgorszym stanie był dach. Z powodu dziur w nim, gniła podłoga. Żeby przejść z jednej do drugiej części budynku, trzeba było układać przed sobą deski – opowiada pan Jan. – Później aż strach było tam chodzić. Dzika rozbiórka robiła swoje. W końcu ze względów bezpieczeństwa trzeba było rozebrać konstrukcję.


WESELE W PAŁACU

Pałac doskonale pamięta też Jadwiga Binek z Iławy, która urodziła się w Gardzieniu i tam mieszkała jako panna.

– Do dziś mam przed oczami okazałą bryłę dworu z dwoma skrzydłami bocznymi. W dzieciństwie tata często zabierał mnie na uroczystości dożynkowe, które zwykle odbywały się na górnym piętrze. Później, gdy byłam starsza, w największym z pokoi pałacu razem z rodzeństwem i znajomymi urządzaliśmy sobie różne zabawy. Ówcześni mieszkańcy nigdy nie mieli nic przeciwko, gdyż takie było w zasadzie przeznaczenie tego pomieszczenia. Tam odbywały się zwykle przyjęcia, prywatki i wesela, m.in. także i moje – mówi z uśmiechem pani Jadwiga i po chwili dodaje: – Niestety, w tamtych czasach prawie nikt nie miał aparatów fotograficznych, dlatego do dziś zachowało się niewiele zdjęć ukazujących pałac od środka lub z zewnątrz. Wielka szkoda, bowiem dziś, kiedy patrzę na rosnące w tym miejscu drzewa, krzaki i pozostawione gruzy, to aż serce mi się kroi. Wtedy jednak nikt nie myślał o tym, że o pałac należy dbać. Nikt nie wiedział nawet, jak stara jest budowla i kto kiedyś był jej właścicielem.

Jedyna zachowana fotografia pałacu w albumie pani Jadwigi zrobiona została w 1969 roku. Na pierwszym planie widać dwie siedzące na gałęzi drzewa młode dziewczyny – panią Jadwigę i jej koleżankę ze szkoły. W tle zaś rysuje się bryła mocno już zdewastowanego pałacu.

– Jeśli zaś chodzi o folwark, to pamiętam z dzieciństwa, że część chlewni była mocno zniszczona po upadku bomby, a gorzelnia, choć nadal stała, była nieczynna – mówi pani Jadwiga. – Mam spory sentyment do tego miejsca, gdyż tu po raz pierwszy zobaczyłam swojego męża.


ZABYTKOWA SZKOŁA

Nie tylko ruiny pałacu i należącego do niego folwarku stanowią zabytkową atrakcję Gardzienia. Jadąc drogą na Starzykowo, podziwiać można żółty budynek dawnej szkoły, w którym obecnie mieszka sołtys.

– Szkoła zbudowana została przez Niemców w 1927 roku z myślą o okolicznych dzieciach. Teren z kawałkiem lasu dali na ten cel Finckensteinowie – mówi Urzędowski. – W trakcie wojny szkoła uległa zniszczeniu. W 1948 zapadła decyzja o jej wyremontowaniu z dalszym przeznaczeniem dla uczniów. My kupiliśmy ten budynek od gminy 7 lat temu, kiedy szkoła była już zamknięta. Co ciekawe, podobno po II wojnie światowej jednym z dyrektorów był tu człowiek, który współpracował z hitlerowcami.

– Zdaje się, że nazywał się Jarmoczuk. To był z pochodzenia Białorusin, który w czasie wojny pomagał Niemcom przy likwidacji ludności – wyjaśnia Żuchowski. – Po wojnie był poszukiwany i wpadł, gdy napisał z Gardzienia list do rodziny. Bezpieka zgarnęła go wprost ze szkoły.

MONIKA BINEK
(stare zdjęcia otrzymaliśmy
dzięki uprzejmości Romana Żuchowskiego,
zdjęcia także Radosław Safianowski i autorka)




Tak wyglądał zadbany dziedziniec pałacu w Gardzieniu




Widok na pałac od strony parku




Jedno z pomieszczeń pałacu z piecem kaflowym




Pani Jadwiga (wyżej na gałęzi) z koleżanką. Zdjęcie z 1969 roku w tle prezentuje pałac niedługo przed rozbiórką




Finckensteinowie, ostatni właściciele pałacu w Gardzieniu




W miejscu, gdzie stał pałac,
dziś odnaleźć można tylko jego szczątki




Na Osie stał młyn, w którym mielono mąkę na potrzeby szymbarskiego zamku




Budynek gardzieńskiej szkoły z 1927 roku




Zbigniew Urzędowski, sołtys Gardzienia, gdy wraz z rodziną wprowadził się do szkoły, znalazł tam wiele „pamiątek” pozostawionych przez Niemców uciekających przed idącym
ze wschodu frontem II wojny światowej




Dzieje majątku Gardzień opowiedział nam
historyk Roman Żuchowski




Tak wyglądały budynki folwarczne przy gardzieńskim pałacu.
Z lewej strony widać wozownię, z prawej
gorzelnię, w tle zaś stajnie i chlewnie




Po pałacu i folwarku nie ma dziś prawie śladu




Mieszkańcy gardzieńskiego dworu – pani Zofia (z lewej)
i pan Jan (z prawej) Gogolinowie. W środku pani Jadwiga
z mężem Lucjanem – poznali się w Gardzieniu
i w tutejszym pałacu mieli wesele


  2009-06-10  

Z komentarzami zapraszamy na forum
Wróć   Góra strony
102482079



REDAKCJA:
redakcja@kurier-ilawski.pl


Zaproszenia: co, gdzie, kiedy?
informator@kurier-ilawski.pl


Biuro Ogłoszeń Drobnych:
drobne@kurier-ilawski.pl


Biuro Reklamy:
reklama@kurier-ilawski.pl


Kronika Towarzyska:
kronika@kurier-ilawski.pl






Pierwsza strona | INFORMACJE | Opinie | Kurier Zdrowia i Urody | Papierosy | CENNIK MODUŁOWY | Ogłoszenia drobne | Ogłoszenia modułowe
Stopka | Wyszukiwarka | FORUM | 
E-mail: redakcja@kurier-ilawski.pl, reklama@kurier-ilawski.pl, ogloszenia@kurier-ilawski.pl
Copyright © 2001-2024 - Kurier Iławski. Wszystkie prawa zastrzeżone.